W Sejmie trwają rozmowy nt. Funduszu Sprawiedliwości, jednego ze sztampowych programów lidera Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry. Politycy aktualnej władzy mówią o nim wprost: dla dotychczasowej władzy była to „swoista kiełbasa wyborcza”. Nie dziwi się fakt, że na sali plenarnej jest gorąco.
– Ten fundusz, o którym mówimy, miał służyć pomocą ofiarom przestępstw. Natomiast politycy Solidarnej Polski (aktualnie Suwerennej Polski – red.) stworzyli z niego fundusz wyborczy – stwierdził Marcin Skonieczka, poseł Polski 2050.
Jeszcze zanim wszedł na mównicę wicemarszałek Piotr Zgorzelski musiał upominać o spokój część sali zajmowaną przez Zjednoczoną Prawicę. – Ja to obserwowałem, bo byłem wójtem gminy wiejskiej. Wyglądało to w ten sposób, że przyjeżdżał poseł Solidarnej Polski spotykał się z OSP, z KGW, mówił, że dla swoich są środki. Wtajemniczeni mogli składać wnioski, a później za pośrednictwem… – kontynuował polityk.
Poseł Suwerennej Polski przerwał przemówienie
W tym momencie wykrzykując już z daleka przy mównicy znalazł się Mariusz Kałużny, poseł Suwerennej Polski. – Składał pan wniosek?! Pytam: składał pan wniosek?! – krzyczał machając ręką w kierunku Marcina Skoniecznego. – Składał pan wniosek! Dostał pieniądze! – ogłosił po chwili zwracając się do swoich klubowych kolegów.
Z zajmowanych przez nich ław poselskich rozległy się krzyki: „Kłamca! Kłamca!”. Upomniany przez wicemarszałka powtórzył to także w jego stronę. – Składał wniosek… – powiedział Piotrowi Zgorzelskiemu. – Panie pośle, czy mam pana w trybie natychmiastowych wykluczyć z obrad? – odpowiedział prowadzący obrady.
Poseł Suwerennej Polski odszedł od mównicy i kontynuował kłótnie z inną posłanką na środku sali plenarnej. – Jeszcze jedna taka pana wycieczka, a wykluczę pana z obrad – zapowiedział mu wicemarszałek.
Fundusz Sprawiedliwości wspierał kampanię wyborczą?
Poseł Polski 2050 Marcin Skonieczka powiedział z mównicy, że kiedy był wójtem gminy wiejskiej politycy Suwerennej Polski stworzyli z Funduszu Sprawiedliwości ośrodek finansowania kampanii wyborczej.
– To było tak zrobione, że pan poseł jeździł do wybranych organizacji, dostawały one informację o składaniu wniosków. Rzeczywiście, pośrednikiem była gmina – kontynuował przyznając rację po powrocie do głosu Marcin Skonieczny.
Dodał jednak, jak miało wyglądać wykorzystywanie funduszu w kampanii. – Pan poseł dzwonił potem do wybranych KGW., które dostały dotacje, do OSP, prosił o wieszanie banerów. To był mechanizm, który był wykorzystywany politycznie. W ten sposób nie powinno się dystrybuować środków publicznych jesteśmy – ocenił polityk.