Jeden z górników rannych w wypadku zmarł w czwartek w Siemianowicach Śląskich. Miał poparzone ponad 40 proc. powierzchni ciała – przekazał dyrektor szpitala.
Podczas konferencji prasowej po godz. 13 zaznaczono, że urazy wszystkich poszkodowanych są poważne. Jak przekazano, jeden górnik w czwartek sam się zgłosił do szpitala, bo czuł się źle. Mężczyzna jest oparzony.
– Na oddziale intensywnej terapii przebywa obecnie sześciu pacjentów. Każdy z nich znajduje się w śpiączce – relacjonował Mariusz Nowak, dyrektor naczelny Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
Poszkodowani mają rozległe oparzenia ciała i dróg oddechowych. Trzech górników przebywa na oddziałach chirurgicznych. Jak zaznaczono, oparzenia pokrywają od 35 do 80 proc. powierzchni ciał górników. Ranni mają od 29 do 50 lat.
Do tragedii doszło w środę w kopalni Knurów-Szczygłowice. Do Knurowa wysłano w środę trzy śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego oraz kilkanaście karetek pogotowia. Wypadek miał miejsce poniżej poziomu 850 metrów.
Rzecznik Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego Robert Wnorowski relacjonował w rozmowie z PAP, że na miejsce skierowano dwa zastępy ratowników z Bytomia oraz kolejne dwa zastępy z Wodzisławia Śląskiego. W stan gotowości postawiono także psychologów.
Kopalnia Knurów-Szczygłowice należy do Jastrzębskiej Spółki Węglowej, powstała w 2010 roku z połączenia dwóch zakładów: Knurów i Szczygłowice.