Colossal Biosciences to firma niezwykle kontrowersyjna, bowiem grzebanie w przeszłości i próby wskrzeszenia wymarłych gatunków budzą wiele dyskusji i wątpliwości.
O ile jeszcze podpisane przez tą firmą porozumienie z państwem Mauritius w sprawie odtworzenia dronta dodo nie było takim wstrząsem, bo ten wielki gołąb wymarł kilkaset lat temu, o tyle z mamutem jest już inną sytuacja. Mówimy wszak o zwierzęciu, które zniknęło wraz z epoką lodowcową i pochodzi z zupełnie innego świata, innego klimatu. Próba przywrócenia go dzisiaj postrzegana jest często jako fanaberia, igranie z losem i przede wszystkim brak empatii dla zwierząt, które miałyby powstać.
Kim miałyby być? Gdzie miałyby żyć? Jaki byłby ich dalszy los?
Awangardowa firma ma jednak na te pytania odpowiedzi. Szef tej firmy Ben Lamm podkreśla, że Colossal Biosciences to jedyna na świecie firma, która przeciwdziała wymieraniu gatunków. W jej ujęciu nie jest to jednak sama ochrona przyrody i siedlisk zwierząt, ale – jak mówią pracownicy – naprawianie ludzkich błędów i przywracanie do życia zwierząt, które już wymarły.
Tak ma być z mamutem. Planowane są rezerwaty dla przyszłych mamutów na terenie Teksasu, ale niedawno do akcji włączył się rosyjski oligarcha Andrieja Mielniczenko. Chce on mianowicie stworzyć na Syberii prehistoryczny park, który – wedle jego planu – ma nawet doprowadzić do uratowania przyrodniczego tej części świata. Mają się w nim znaleźć rośliny i zwierzęta z epoki lodowcowej, dzięki czemu równowaga ekologiczna tego regionu zostałaby przywrócona.
Mielniczenko i jego współpracownicy nie mają wątpliwości, że cofnięcie czasu czasu o kilkanaście tysięcy lat przyniosłoby taki efekt. A wtedy dalsza eksploatacja Syberii byłaby niezagrożona. „Jeżeli utrzymamy przez odpowiednio długi czas pewną liczbę zwierząt typowych dla epoki lodowcowej na tych terenach, wówczas zmieni się równowaga między poszczególnymi gatunkami roślin. Ekosystem zacznie się odtwarzać” – mówi jego współpracownik Nikita Zimow, który ten pomysł promował nawet na COP28 w Dubaju.
Zwolenników i entuzjastów pomysłu odtworzenia mamuta włochatego nie brakuje, ale pomysł nadal wywołuje kontrowersje. Firma Bena Lamma zamierza bowiem wykorzystać geny słonia indyjskiego, który jest genetycznie najbardziej zbliżony do mamuta włochatego. Właśnie on, a nie słoń afrykański czy słoń leśny. „W 99,6 procentach” – jak podkreślają entuzjaści pomysłu. 99,6 procent to jednak nie 100. Te cztery dziesiąte stanowią istotną różnicę. Jednakże Ben Lamm uważa, że to zależy, o jakich genach mówimy i za co one odpowiadają. „My skupimy się na genach odpowiedzialnych za fenotypy. U mamuta to kształt czaszki, potężne i zakrzywione ciosy, futro i odporność na mróz, w tym układ zakończeń nerwowych w skórze oraz specjalna budowa serca i układu krwionośnego”.
Co więcej, teraz Colossal Biosciences ogłosiła, że w kwestii wykorzystania owych genów słonia indyjskiego ma wyselekcjonowane odpowiednie komórki macierzyste, które mają posłużyć do odtworzenia na ich bazie mamuta włochatego.
„To prawdopodobnie najważniejszy krok na wczesnych etapach tego projektu” – powiedział na antenie amerykańskiego radia NPR George Church, genetyk z Uniwersytetu Harvarda i Massachusetts Institute of Technology, który jest współzałożycielem Colossal Biosciences w Dallas.
To indukowane pluripotencjalne komórki macierzyste, czyli IPSC, a zatem komórki sztucznie uzyskane z somatycznych tkanek słonia indyjskiego poprzez wymuszoną ekspresję w ich jądrach. Komórki IPS są bardzo podobne do naturalnych pluripotencjalnych komórek macierzystych takich jak komórki zarodkowe i mają możliwość różnicowania się, podziału, mają białka i receptory. A zatem to krok do stworzenia zarodka na bazie tych komórek.
Krok pierwszy, ale ważny – jak podkreśla George Church. Użył nawet takiej metafory, że to jak przygotowania do lądowania człowieka na Marsie, gdyż jego zdaniem, odtworzenie mamuta będzie miało taką właśnie rangę. „Zanim wylądujesz na Marsie, zacznij od lądowaniu na Księżycu. To jest właśnie lądowanie na Księżycu z mamutem. Orzeł wylądował” – dodał.
Teraz bowiem naukowcy na bazie tych komórek macierzystych IPS rozpoczną edycję prowadzącą do manipulowania genami i modyfikacji ich tak długo, aż stworzą geny tworzące kluczowe cechy mamuta włochatego, np. długą sierść, długie i zagięte sierpowato ciosy, gruba warstwa tłuszczu itd.
I to właśnie budzi wielkie wątpliwości. Wszak doprowadzi to do powstania zarodka i w konsekwencji płodu wciąż słonia indyjskiego, tyle że z futrem, wygiętymi ciosami i innymi cechami upodabniającymi go do mamuta. Tylko upodabniającymi, bo zwierzę pozostanie wciąż słoniem, nie stanie się wymarłym przodkiem. Taka była właśnie konkluzja w radiowym studiu, w którym zapytano George’a Churcha, po co mu to i do czego to doprowadzi.
Karl Flessa z Uniwersytetu w Arizonie zarzucił rozmówcy, że prowadzi absurdalne i ryzykowne zabawy. „Stworzy pan po prostu efektowne zoo, w którym odbędzie się show. Ludzie przyjdą zobaczyć mamuta, którego jednak w rzeczywistości tam nie będzie. I co dalej pan zrobi? Wypuści je na wolność, do tundry, gdzie w obecnym środowisku wymrą? Zafunduje im pan drugie wymieranie w obliczu obecnego globalnego ocieplenia. To nierozsądne i okrutne” – mówił.
Church uważał, że nie, Colossal Biosciences nie tworzy zoo ani cyrku. Chce powołać do życia cały gatunek, który przetrwa we współczesnym świecie. Nie uważał, że marnuje miliony na podobne pomysły, chociaż można by je przeznaczyć na realną ochronę istniejącej przyrody. Jego zdaniem przetarcie szlaków z mamutem pozwoli ocalić wiele obecnie wymierających zwierząt. Będzie można je odtwarzać w wypadku katastrofy. W ten sposób nigdy nie znikną.