W niedzielę około 4:00 nad ranem wybuchł pożar z halach produkcyjnych w Kaninie, niedaleko Lęborka w województwie pomorskim. Ogień objął powierzchnię prawie 4,5 tysiąca metrów kwadratowych.
Pożar hal produkcyjnych w Kaninie. „Akcja była bardzo trudna”
Na 40 milionów złotych oszacowano straty spowodowane pożarem zakładu produkcji frontów meblowych w Kaninie koło Lęborka. Spłonęły cztery hale magazynowe i produkcyjne. Z ogniem walczyło około czterdziestu zastępów straży pożarnej.
„Udało się opanować pożar, trwa dogaszanie pogorzeliska”- mówił po południu komendant pomorskiej straży pożarnej starszy brygadier Jacek Niewęgłowski. „Trudno powiedzieć, jak długo to jeszcze potrwa, teren jest rozległy. Ludzie są zmęczeni, będziemy wymieniać ratowników i sukcesywnie działać. W tej chwili chcemy dotrzeć do największych zarzewi ognia, żeby ugasić pożar, ograniczyć zadymienie. Chcemy uspokoić ludzi, że jest bezpiecznie” – tłumaczył komendant. Zastępca Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej nadbryg. Józef Galica mówił z kolei, że „akcja była bardzo trudna”.
Strażacy uspokajają również, że nie stwierdzono skażenia powietrza substancjami, które ulatniały się do atmosfery w wyniku pożaru. Na razie nieznane są przyczyny pożaru. Nikt nie został ranny.
Pożar hal produkcyjnych w Kaninie. Pracownicy mówią o dramacie. „Spłonęło nam serce”
W fabryce pracowało prawie 150 osób. Firma była jednym z większych pracodawców w gminie Nowa Wieś Lęborska. – Razem z budynkiem spłonęło nam serce – mówiła jedna z pracownic zakładu w rozmowie z reporterką „Faktów” TVN. Tłumaczyła, że „każdy ma dzieci, każdy ma rodziny”. – Tu pracowały małżeństwa. To był główny dochód utrzymania – mówiła ze łzami w oczach. Inny rozmówca dziennikarki to dystrybutor, który współpracował z producentem z Kanina. – Dla mnie to też dramat – przyznał.
***