Pośród wielu typów tworzonych przez nas związków są takie, które mają rekompensować nam nasze ograniczenia. Szczególnym ich rodzajem są relacje symbiotyczne. Opierają się one na rolach, w jakie weszliśmy w dzieciństwie.

Podobnie jak w przyrodzie niektóre rośliny i zwierzęta łączą się, aby razem zapewnić sobie sposób na przetrwanie, tak i my wchodzimy w związki symbiotyczne. Takie relacje często stają się protezą zachowania, działania lub myślenia, którego nie mamy w sobie, ale potrzebujemy go, by funkcjonować. Mówiąc prościej, wchodzimy w związki (miłosne, przyjacielskie, zawodowe) z osobami posiadającymi te cechy i zachowania, których nam samym brakuje.

W pierwszych latach życia wszyscy doświadczamy symbiotycznej relacji z matką. Bez jej opieki nie jesteśmy w stanie przeżyć. Jesteśmy w pełni zależni od tego, czy ta zauważy nasze potrzeby i je zaspokoi. Dziecko nie umie samo jeść, pić, poruszać się czy w jakikolwiek inny sposób zadbać o siebie. Potrzebuje czułego opiekuna, w pełni dostrojonego do jego potrzeb. Jednak wraz z rozwojem dziecko staje się coraz bardziej samodzielne. Dwulatek w nieskończoność testuje zdolność do samostanowienia, podejmowania własnych wyborów, mówienia „nie” tylko po to, żeby przetestować swoją odrębności i zdolność decydowania o sobie. Dla niektórych opiekunów ten etap w życiu dziecka okazuje się sporym wyzwaniem. Na przejawy niezależności dziecka reagują złością lub lękiem. Nadmiernie ostrzegają przed zagrażającym światem i trzymają przy sobie na różne sposoby. Zdarza się, że rodzice w swojej własnej kruchości potrzebują dzieci, żeby te nadawały sens ich życiu, chroniły ich przed depresją, samotnością, stanowiły cel ich działań. W ten sposób w dzieciach kształtują się tendencje symbiotyczne.

Stephen M. Johnson, terapeuta pracujący z osobami symbiotycznymi, wskazywał, że mają one trudność z odnalezieniem lub uznaniem swojej autonomicznej tożsamości. Określają własne Ja poprzez relację z innymi osobami, a nie poprzez to, jakie są naprawdę. Ich brak autonomii może przejawiać się trudnościami w podejmowaniu decyzji, w samostanowieniu, a także czuciu swoich granic i potrzeb. Osoby w relacjach symbiotycznych czasami nie wiedzą, czy żyją swoim życiem, czy realizują potrzeby i pragnienia ważnych dla nich osób.

Analiza Transakcyjna – jedna z psychologicznych koncepcji na temat relacji międzyludzkich – wyjaśnia ten mechanizm, pokazując, jak nasze stany Ja łączą się ze stanami Ja drugiej osoby. Twórca AT Eric Berne opisywał osobowość każdego z nas za pomocą teorii trzech stanów Ja: Rodzica, Dorosłego i Dziecka. Stan Ja to spójny zbiór uczuć, myśli i zachowań. Wszyscy mamy w sobie część osobowości, którą nazywamy stanem Ja – Rodzic. Mieszczą się w nim nasze zachowania, reakcje i przekonania przejęte od naszych opiekunów. W zachowaniach z tego stanu często obserwujemy zdolność odnoszenia się do norm, granic i wartości oraz umiejętność troszczenia się o innych, opiekowania się nimi.

Stan Ja – Dziecko to ta część, w której zawierają się nasze dziecięce strategie radzenia sobie ze światem. Na poziomie zachowań stan ten daje nam dostęp do spontaniczności, naturalnych emocji, impulsów i pragnień oraz zdolność ich wyrażania, a także dziecięcą umiejętność dostosowywania się do oczekiwań świata zewnętrznego czy buntu przeciwko niemu.

Trzeci ze stanów, Ja – Dorosły, to nasza świadoma, dojrzała część, w której posiadamy umiejętność reagowania na aktualną sytuację. To stąd pochodzą zachowania będące wynikiem naszego świadomego wyboru, zdolność do racjonalnego myślenia, analizowania oraz rozumienia siebie i innych.

Relacja między dwojgiem ludzi, przedstawiona językiem Analizy Transakcyjnej, to sytuacja, w której spotykamy się ze sobą, zakładając, że każdy ma dostęp do swoich trzech stanów Ja.

W relacji o charakterze symbiotycznym osoba A potrzebuje osoby B (i na odwrót) do tego, aby funkcjonować, bo żadna z nich nie ma swobodnego dostępu do wszystkich trzech stanów Ja. Każda ze względu na własną historię, traumy i osobiste trudności ma w pewnym stopniu odcięty dostęp do swoich zasobów. Cóż to oznacza dla związków z innymi ludźmi? W takiej sytuacji A i B będą poszukiwać osoby, która zrekompensuje im ich braki, uzupełni w nich to, czego sami nie posiadają.

Wyobraźmy sobie, że osoba A to mężczyzna, który w swoim rodzinnym domu pełnił rolę ojca i był opiekunem matki i rodzeństwa. Od zawsze odpowiedzialny, nad wyraz dojrzały, ale też trochę sztywny, zasadniczy i poważny. Kiedy dorasta, spotyka kobietę (osoba B) przejawiającą mnóstwo dziecięcej energii – spontaniczną, roześmianą, czasami trochę szaloną. W dzieciństwie kobieta ta była najmłodsza w rodzinie. Gdy pojawiła się na świecie, rodzice praktycznie wypuścili już starsze rodzeństwo z gniazda i pozostała im tylko ona. Małżeństwo jej rodziców od wielu lat scalały dzieci – gdyby nie one, nie wiadomo, czy ono w ogóle by przetrwało. W konsekwencji obecnie, mimo osiągnięcia wieku dwudziestu kilku lat, B ciągle zachowuje się jak dziecko – rozwesela, wnosi energię, nieświadomie podtrzymując w ten sposób rodzinę i scalając rodziców. Rzecz w tym, że pełniąc tę rolę, nie dorasta. Przychodzi moment, że pan A i pani B się spotykają. On z zablokowanym dostępem do swojego stanu Ja – Dziecko, ona z nadmiarem energii właśnie w Dziecku, ale rzadko posługująca się swoim stanami Ja – Rodzic i Dorosły.

Dokładnie w takiej sytuacji (w tym bądź innym układzie zależności między stanami Ja) ludzie wchodzić będą w relację symbiotyczną.

Jeden z analityków transakcyjnych, Eric Schiff, w swojej pracy „Catexis Reader” definiował symbiozę jako sytuację, w której „dwie osoby lub więcej zachowują się tak, jakby tworzyły jedną osobę (…). Ich relacja charakteryzuje się tym, że poszczególne osoby nie korzystają z pełnego zestawu stanów Ja (…)”. Natomiast razem na pewien czas zapewniają sobie dostęp do zachowań i energii, które sami mają ograniczone.

W podanym przykładzie oznaczałoby to, że pan A związał się z panią B, aby uzyskać dostęp do stanu Ja – Dziecko, natomiast pani B potrzebowała Dorosłego i Rodzica, od których sama jest odcięta, ze względu na funkcję, jaką pełniła w rodzinie.

Aby spojrzeć na poruszany problem z jeszcze innej perspektywy, warto sięgnąć do filmu „Bliżej” („Closer”), którego scenariusz jest adaptacją sztuki Patricka Marbera o tym samym tytule. Film przedstawia historię dwóch par (niespełnionego pisarza Dana i striptizerki Alice oraz uznanej fotografki Anny i dermatologa Larry’ego), których życie wypełniają namiętność, fascynacje, miłość, pożądanie oraz zdrada. Zapewne opowieść tę interpretować można na wiele różnych sposobów, ale tu, dla nas, szczególnie interesująca będzie relacja Dana z Alice.

Para wyławia się wzrokiem z tłumu na ulicy. Chwilę później Alice ulega niegroźnemu wypadkowi samochodowemu. Dan jedzie z nią do szpitala. Tak rozpoczyna się ich związek. Alice (najmłodsza z czworga głównych bohaterów) z jednej strony wydaje się kobietą uwodzicielską i zmysłową, świadomie wykorzystującą swój powab, z drugiej zaś – w relacji z Danem – zachowuje się jak dziecko: jest naiwna, spragniona czułości i całkowicie zależna od swojego partnera. Dan, początkowo nią zafascynowany, po dwóch latach relacji, kiedy spotyka dojrzałą, spełnioną zawodowo Annę, zakochuje się bez pamięci. Jednocześnie o Alice mówi: „Nie można jej nie kochać. Nie można jej opuścić”. Rozpoczyna się dramatyczny okres, w którym Dan wymyka się z relacji z Alice, ona zaś próbuje go zatrzymać. W jednej z kłótni mówi: „Czekam na ciebie. Żebyś mnie opuścił”, w odpowiedzi słyszy: „Nie opuszczę cię. Bardzo cię kocham. O co ci chodzi?!”. Alice nie chce, żeby Dan wyjeżdżał bez niej, więc ciągnie rozmowę: „Pozwól mi jechać z tobą. Chcę tam przy tobie być”, ale on tego nie chce. W końcówce dialogu Alice stawia rozpaczliwe pytanie: „Dlaczego nie pozwalasz mi siebie kochać?”. Niedługo później Dan odchodzi.

Ta krótka sekwencja stanowi kwintesencję relacji symbiotycznej. Jedna osoba ginie, traci swoje granice, podporządkowuje życie drugiej. W filmowej relacji to Dan jest postacią dominującą. Ona – jako osoba czuła, spontaniczna i bezbronna wtapia się w jego życie. Staje się cieniem Dana – z jednej strony pełna emocji i czaru, z drugiej zlana z nim. Oddaje mu swoje życie jako fabułę do jego pierwszej książki i gotowa jest oddać znacznie więcej, jednak wtedy dla Dana jest już za blisko.

W relacjach symbiotycznych prędzej czy później jeden z partnerów zaczyna się dusić, czuje, że potrzebuje przestrzeni, wolności, zmiany. Dan kocha Alice jak dziecko, nie chce jej porzucać, ale przestaje jej pożądać. To miejsce w jego wyobraźni, a później w życiu, zajmuje Anna – kobieta niezależna, dojrzała i zdająca się go nie potrzebować. Zaprzeczenie Alice. Ten moment w związkach zawsze jest dramatyczny. Kiedy jeden się wycofuje i oddala, temu drugiemu świat wali się na głowę, wszystko się rozpada. Wówczas to porzucany rozpaczliwie walczy o zachowanie status quo, co jednak zazwyczaj kończy się fiaskiem. „Bliżej”, ale nie za blisko – gra z ogniem. Relacja symbiotyczna uwodzi, fascynuje, potem pochłania, zaciera granice po to, aby na końcu okazać się niemożliwą. W „zdrowej” symbiozie może istnieć wyłącznie dziecko w relacji z matką (i to też jedynie w swoich najwcześniejszych latach życia). Jeśli w dzieciństwie taka relacja nie zaistnieje, pozostaje nam opłakać stratę i pogodzić się z nią. Próby nadrobienia symbiotycznej więzi w relacjach partnerskich czy przyjacielskich prawie nigdy nie przynoszą ukojenia, wręcz przeciwnie – przysparzają wiele cierpienia.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version