Członkostwo Ukrainy w NATO jest nierealne, tak samo jak powrót tego kraju do granic sprzed 2014 roku, gdy Rosja zajęła Krym. Poza tym Ukraina to problem Europy, a nie USA – tak w skrócie prezentuje się podejście nowej amerykańskiej administracji do wojny Rosji z Ukrainą. Przedstawili je w środę prezydent Donald Trump i sekretarz obrony Pete Hegseth, który składa właśnie wizytę w Europie.
Komentator „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze, że każdy, kto śledził w ostatnich miesiącach amerykańskie media, nie powinien być tym zaskoczony, bo tego typu propozycje od dawna wyciekały z kręgów republikańskich strategów. Teraz stało się to jednak oficjalną polityką Waszyngtonu.
„Nowa faza niepewności”
„Jest to daleko idące zerwanie z dotychczasową polityką Zachodu wobec Ukrainy. Wychodzi Putinowi bardzo daleko naprzeciw i delegitymizuje sporo z tego, co zostało powiedziane i zrobione w tej sprawie w ostatnich latach w najważniejszych państwach europejskich, w tym w Niemczech. W tych okolicznościach nie będzie już zwycięstwa Ukrainy” – pisze Nikolas Busse.
Jego zdaniem jeśli Moskwa przystałaby na zawieszenie broni, to bez wątpienia oznaczałoby to wielką ulgę na mieszkańców Ukrainy i żołnierzy po obu stronach frontu. „Jednak z geopolitycznego punktu widzenia najprawdopodobniej oznaczałoby to początek nowej fazy niepewności w Europie, ponieważ Rosja mogłaby zatankować nowe siły i kalkulować, że NATO mocno zredukowane do Europy nie będzie już tak trudnym przeciwnikiem jak wcześniej” – dodaje.
„Od razu poszedł na ustępstwa”
Krytycznie posunięcia Donalda Trumpa ocenia też dziennik „Sueddeutsche Zeitung”. Komentator tej gazety Hubert Wetzel pisze, że amerykański prezydent poszedł na ustępstwa wobec Rosji jeszcze zanim zaczęły się prawdziwe negocjacje. W dodatku rozpoczął swoją telefoniczną dyplomację w pojedynkę, bez zaangażowania partnerów. „Ani europejscy sojusznicy NATO nie byli znacząco zaangażowani, nie byli nawet konsultowani przed rozmową Trumpa z Putinem, ani prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Został on poinformowany przez Trumpa dopiero po rozmowie” – podkreśla..
Jak czytamy, Trump jednym ruchem zamienił w makulaturę to, co Europejczycy powtarzali jak mantrę: że o losie Ukrainy nie wolno decydować bez Ukrainy i bez Europejczyków. Teraz przy stole negocjacyjnym spotkają się prawdopodobnie tylko Trump i Putin. „Rosyjskiemu dyktatorowi, który rzekomo czuł się tak upokorzony i ignorowany przez Zachód, że musiał dokonać inwazji na sąsiedni kraj, oczywiście podoba się to polityczne dowartościowanie” – dodaje.
„Taki pokój może osiągnąć każdy głupiec”
Krytyki pod adresem administracji USA nie kryje też komentator dziennika „Die Welt”. Jak czytamy, jest jeszcze zbyt wcześnie, aby powiedzieć, czy Donald Trump będzie w stanie zawrzeć pokój z Rosją w sprawie Ukrainy. „Jedno jest jednak pewne: Sposób, w jaki Amerykanie wytyczają swoje cele i plany w kontaktach z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, jest dowodem dyletantyzmu, który zapiera dech w piersiach” – pisze. Autor tekstu Jacques Schuster przypomina, że sztuka negocjacji polega na tym, że początkowo utrzymuje się przeciwnika w niepewności i niewiedzy, a stawianym żądaniom muszą towarzyszyć twarde dyskusje, targi i spory.
„Zamiast tego nowa administracja USA spełnia większość rosyjskich warunków z wyprzedzeniem – i w dużej mierze pozostawia swojego ukraińskiego partnera na lodzie. Oczywiście, jeśli jest się tak chętnym do realizacji celów wojennych przeciwnika, nawet największy głupiec może osiągnąć pokój w ciągu kilku dni. Ale czy taki był cel?” – czytamy.
Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle.