Dopiero co się rozwiodły, rozstały albo owdowiały. Nagle w wieku 50 lat trafiają na rynek matrymonialny. Jedne szukają miłości na całe życie, inne przygód i seksu. Nieliczne realizują wreszcie swoje fantazje, włącznie z kontaktem lesbijskim. Większość czuje zagubienie i zdumienie. Bo w świecie randkowania i relacji obowiązuje wiele nowych zasad. Nie zawsze fair play.

Wcale nie chciałam się rozwieść. To mąż o tym zdecydował. Tuż po niedzielnym deserze (zjadł ze smakiem mój sernik na zimno) ogłosił, że się zakochał. I odchodzi. Miło, że zostawił mi mieszkanie. Auto i wspólne oszczędności zabrał. Nie mogę do tej pory się otrząsnąć. Od kilku miesięcy jestem sama. Słowo „singielka” powoduje we mnie chęć płaczu. Jest okropne, gorsze niż „rozwódka”. Nie umiem tego wyjaśnić… — mówi Barbara (51 l.).

— Synowie podpytują, kiedy założę konto na Tinderze i objaśnili, jak ta aplikacja działa. Prędzej umrę, niż pojawię się na Tinderze. Czułabym się jak w sklepie, do którego ktoś przychodzi i wybiera towar. Zapisałam się do amatorskiego chóru, zawsze o tym marzyłam. Podoba mi się dyrygent, ale nie mam śmiałości go zagadnąć. Na razie przefarbowałam włosy na ciemny blond i kupiłam pierwsze buty na obcasie od dziesięciu lat — dodaje.

– Kiedy córka wyszła za mąż, postanowiłam, że ja zakończę moje małżeństwo. Nie było w nim nic wartego uwagi. Nigdy nie dostałam komplementu, nigdy nie usłyszałam „kocham cię”. Żyliśmy jak średnio lubiący się lokatorzy, z tym że to ja gotowałam, prałam, sprzątałam i robiłam zakupy. Mąż, otrzymując pozew rozwodowy, myślał, że żartuję. A ja po trzydziestu latach miałam dość bycia służką. I to niedocenianą. Proces rozwodowy potrwa długo, bo teraz nagle w sądzie mąż krzyczy, że mnie kocha. Proszę bardzo, poczekam na ten papier — opowiada Krystyna (54 l.).

— A na randki już zaczęłam się umawiać. Mąż był moim jedynym mężczyzną, także seksualnie. Ostatnio byłam na dwóch kolacjach, zakończonych seksem. Żeby było jasne: z dwoma innymi mężczyznami. Czułam się jak dwudziestolatka, podobnie nieporadna. Ale wino pomogło. Chodzimy z koleżanką, rozwódką, do dyskoteki, gdzie poznajemy mężczyzn. Nie planuję się z nikim wiązać. Chcę zrozumieć, co lubię, czego potrzebuję i kim jestem.

– Przez ostatni rok obserwowałam kilka takich procesów: para rozstaje się po 20-30 latach małżeństwa, kiedy dzieci są odchowane. I nagle kobieta na nowo zostaje singielką – komentuje Agata Stola, psychoterapeutka i seksuolożka z Instytutu SPLOT w Warszawie, współautorka książki „Sztuka bycia razem”.

– To często trudne historie, bo też powody rozstań i rozpadów długoletnich małżeństw bywają złożone, dramatyczne, związane ze zdradami czy przemocą. Zauważam w tych kobietach wiele lęku. Boją się, że ktoś zwiąże się z nimi tylko po to, aby je okraść, wykorzystać. W gabinecie opowiadają o tych obawach. Stoi za nimi ogromny deficyt poczucia własnej wartości. Niestety, pięćdziesięciolatka, szczególnie w roli singielki, rzadko czuje się atrakcyjna. Raczej szuka tej atrakcyjności w swojej pozycji zawodowej, w posiadanych dobrach – podkreśla.

Nic dziwnego: kobiety nierzadko były w związkach niedoceniane, niezauważane, nieszanowane. Jednej z nich eksmąż powtarzał: „Nie dasz sobie rady beze mnie”, a innej: „Odchodzę, bo strasznie się zapuściłaś, nie podniecasz mnie”.

– Samoakceptację często uniemożliwia sytuacja, w której mąż odchodzi do kobiety znacznie młodszej lub do mężczyzny, bo bywa i tak – mówi Agata Stola.

Zauważyła, że część kobiet (zwykle atrakcyjnych, z określoną pozycją zawodową) w pewnym momencie sygnalizuje potrzebę szerokich zmian w życiu prywatnym. Małżeństwa przestają je satysfakcjonować: brakuje im pasji, czułości, komplementów, zrozumienia, porozumienia czy seksu. – One czasami deklarują, że nie szukają długich związków. Choć z mojego zawodowego doświadczenia wynika, że jednak istnieje podświadomie fantazja „disneyowska”, ta o znalezieniu wielkiej romantycznej miłości. Kiedy bowiem nieoczekiwanie pojawia się w życiu takiej kobiety ktoś, kto chce z nią stworzyć udany związek, ona zazwyczaj chętnie wchodzi w tę relację – opowiada psychoterapeutka.

Najczęstsze obawy? „No przecież nie wypada”, „a co powiedzą dzieci?”, „już nie wyglądam tak dobrze, jak kiedyś”, „on na pewno woli młodsze, więc szybko mnie rzuci”.

– Dostrzegam, że wiele kobiet ma problem ze swoim powrotem na tzw. rynek wtórny – zauważa psycholog i seksuolog Adam Lewanowicz. – O ile mężczyźni w dojrzałym wieku powszechnie nie stresują się tym, o tyle kobiety często już tak. Wstydzą się, nie mają pewności, czy mogą, czy im wypada. Słyszę o tym także w gabinecie. Choć wśród obecnych 50-latek jest sporo i takich, które zdrowo się odżywiają, trenują, świetnie się ubierają, podróżują, mają pasje. Są świadome i tego typu lęków nie odczuwają.

W gabinecie Lewanowicza dominują pacjenci w wieku 30-40 lat. Przychodzą także dorosłe dzieci 50-, 60-letnich kobiet. Opowiadają, oburzone, że „mama się rozwodzi z ojcem” albo, kto to widział, „mama zaczęła randkować!”.

– A wtedy ja mówię: „Zaraz, zaraz, przepraszam, jeżeli pańska mama jest nieszczęśliwa, to co dziwnego w tym, że się rozwodzi?”. W odpowiedzi słyszę: „Bo mama z tatą jest tyle lat”. Następnie pytam, jak pan czy pani ocenia związek rodziców, a zwykle ktoś mówi: „Oj, między nimi nigdy nie było dobrze”. Więc zadaję pytanie, dlaczego nadal mieliby być razem? Okazuje się, że większość pań w wieku ok. 50 lat czeka, aż dzieci dorosną. Pragną się uwolnić z toksycznych małżeństw, choć zwykle mają z tyłu głowy myśl: „co ludzie powiedzą?”.

– Córki „nowych singielek” na swojej terapii opowiadają, jak usilnie próbują matki zaktywizować – relacjonuje Agata Stola. – Pewna 25-latka opowiadała mi, że po żałobie, spowodowanej śmiercią jej taty, długo namawiała mamę, żeby kogoś sobie znalazła. Potem okazało się, że problem nie tkwił wcale w tym, aby związać się z kimś nowym, tylko w zrobieniu ładnego portretu profilowego na Facebooka. Tam jej mama ma wielu znajomych. Chciała umówić się ze swoim dawnym chłopakiem z liceum, ale odkładała to, bo nie miała aktualnego zdjęcia, na którym się sobie podobała. Już samo przełamanie się, aby wejść do świata internetu, zacząć używać aplikacji randkowych, umówić się z kimś, wciąż bywa wyzwaniem i problemem dla wielu kobiet – przyznaje.

Jej zdaniem obecnie osoby 50+ często poznają się w internecie, lecz wcale nie na portalach typu Tinder. Raczej na Facebooku i różnych grupach dyskusyjnych. To nieco bezpieczniejsze rozwiązanie, bo na social mediach jednak każdy posiada już jakąś historię osobistą, w tym znajomych. W „apkach” można stworzyć całkowicie fałszywy profil.

Jakiś czas temu głośno było o dojrzałej mieszkance Warszawy, z dzielnicy Praga, która przekazała pewnemu mężczyźnie, poznanemu w internecie, 65 tys. zł, a ten oczywiście natychmiast zniknął z sieci. Oszuści matrymonialni szczególnie chętnie polują na dojrzałe kobiety, które zwykle mają już pewne oszczędności czy dobra materialne, a jednocześnie szukają miłości, zauważenia, docenienia. Nie wszystkie potrafią odróżnić, który profil jest fałszywy (klasyka: amerykański żołnierz, lekarz pomagający w Afryce, pracownik platform wiertniczych). Oszustwa matrymonialne w sieci mają już tak wielką i międzynarodową skalę, że zajęły się nimi pracownicy FBI. Stworzyli oni charakterystykę kobiet, które najczęściej stają się ofiarami: „źli »aktorzy« atakują panie w wieku powyżej 40 lat, wdowy lub rozwódki, starsze i/lub z niepełnosprawnością”.

Kolejna trudność, na którą napotykają dojrzałe „nowe singielki”, to kwestia seksualności, przyznaje Agata Stola. Nierzadko przecież kobieta miała w życiu tylko jednego partnera, czasem dwóch. A teraz nagle „musi” rozebrać się przed kimś obcym, ryzykować komentarze, odrzucenie.

– Pewna kobieta, ponad pięćdziesięcioletnia, z którą pracowałam terapeutycznie, opowiedziała mi o swojej randce, pierwszej od wielu lat. Ogromnie się stresowała, nie mogła spać przez kilka nocy. Bała się, że nowy partner nie zaakceptuje jej ciała. Rozważała, dlaczego on chce się spotkać właśnie z nią, a nie z kimś młodszym, ładniejszym… Podczas upojnego wieczoru okazało się, że mężczyzna ma problem z erekcją. Dla tej kobiety to nie był kłopot: wie, że takie rzeczy się zdarzają. Potem porozmawiali o tym wszystkim. I dla niej było szokiem, gdy usłyszała, że on też bardzo się stresował, bo chciał świetnie wypaść. „Tyle się denerwowałam, a nie wiedziałam, że on ma takie same obawy”, opowiadała. To doświadczenie przyniosło jej ulgę – relacjonuje.

Istnieje jeszcze jedna grupa kobiet. – Ta, która ma najtrudniej – uśmiecha się Agata Stola. – Osoby próbujące jeszcze raz znaleźć miłość. Kogoś, z kim będą do końca swoich dni. I takie rzeczy też się zdarzają, gdy dwie osoby w pewnym momencie życia łączą się na dojrzałym poziomie. I seks im się zgadza, i emocje, i intelekt, i status. W kolejny etap życia wchodzą razem.

Psychoterapeutka przywołuje kolejną historię z gabinetu: pewna 50-latka, o określonej pozycji zawodowej, marzyła, aby kolejne lata spędzać w dużej mierze na podróżowaniu po Azji, na testowaniu potraw i poznawaniu ludzi. Jej mąż w ogóle nie był tym zainteresowany. Ba, wyśmiał ten pomysł, choć nie chodziło o finanse. – Ostatecznie rozstali. Wkrótce kobieta poznała na forum podróżniczym mężczyznę, o jakim marzyła. Oboje mieli taki status, że mogli podróżować, niewiele pracując. Zrealizowali marzenia, których do tej pory nie zdołali spełnić w poprzednich relacjach.

Niektóre dojrzałe kobiety po rozstaniu czy śmierci małżonka uważają, że to dla nich koniec szansy na miłość, na seks, na szczęście osobiste. Jednocześnie odczuwają lęk przed samotnością. Trudno to pogodzić.

Zdaniem Adama Lewanowicza wiek 50 lat to świetny moment na randkowanie, na cieszenie się życiem. Dzieci odchowane, zwykle pozycja zawodowa też już jest, a zdrowie dopisuje. Kiedy kobieta wreszcie przekroczy bariery lęku i wstydu, powraca na rynek matrymonialny. Loguje się na aplikacje randkowe, zapisuje do biura matrymonialnego albo zaczyna wychodzić do barów, kawiarni i klubów, na różne zajęcia i aktywności. Część z nich bywa rozczarowana. Nie zawsze rozumieją, że komuś może chodzić tylko o one night stand. Albo że ktoś po jakimś czasie znika (ghosting). – Niektóre usłyszały od męża przy rozwodzie, że na pewno sobie nie poradzą albo że zgłupiały na starość, że są brzydkie, a to bywa raniące, osłabiające – przyznaje Lewanowicz.

Zauważa, że dojrzałe kobiety, które poznały kogoś interesującego, niestety szybko popadają w oszałamiający zachwyt: „O, tak! To będzie miłość mojego życia!”. – Szczególnie jeśli mężczyzna jest młodszy lub atrakcyjny i uwodzący – opisuje psycholog. Tutaj trzeba uważać na pułapki matrymonialne. – Choć są i takie kobiety, które wreszcie chcą poeksperymentować i zrealizować fantazje, włącznie z trójkątem czy seksem lesbijskim. One czują się tak, jakby po latach wyszły na wolność, z więzienia oczekiwań i powinności.

Co odważniejsze wybierają znacznie młodszych kochanków. Lewanowicz dziwi się, że ludzie wciąż pozwalają sobie na komentarze typu: „stara baba znalazła sobie młodego chłopa”. Nieraz słyszał to nawet w gabinecie, gdy pacjentki relacjonowały, jak przyjmuje je otoczenie. – Przecież kobiety po 40. roku życia mają często najlepszy okres seksualny, jeszcze przed menopauzą, z kolei u mężczyzn poziom testosteronu spada po osiągnięciu 24 lat. Oni zazwyczaj więc uzupełniają się poziomami swojej seksualności. To jednak wciąż temat tabu – przyznaje Lewanowicz.

Co można poradzić kobietom, które rozstały się po wielu latach związku? Tym, które wciąż nie mają odwagi sięgnąć po randkowanie czy nowy związek, a czują, że tego potrzebują?

– Warto zrobić rozeznanie przed wejściem w nowe sytuacje. Najlepiej iść do psychologa czy seksuologa, opowiedzieć o swoich obawach, zapytać o nowe zjawiska – podpowiada Adam Lewanowicz. – Kolejna sprawa: mimo że kobieta po menopauzie staje się bezpłodna, musi uważać na wszelkiego rodzaju choroby weneryczne. To jest zmora i plaga naszych czasów! A seks, szczególnie przypadkowy, stanowi wylęgarnię takich chorób. Należy się zabezpieczać i regularnie chodzić na kontrole ginekologiczne. Poza tym… nie ma się co bać tego randkowania. Warto pogodzić się z tym, że początki są trudne: wypadliśmy z rytmu, więc na nowo trzeba się nauczyć flirtu, gry, zasad aplikacji. I jeszcze jedno: trzeba bezwzględnie – a o tym kobiety nie wiedzą lub zapominają – przestrzegać zasad cyberbezpieczeństwa. Tymczasem w sieci klasyką jest wysyłanie swoich nagich zdjęć osobom, których nawet nie znamy osobiście.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version