Służby śledcze Korei Południowej potwierdziły, że wydany 7 stycznia przez sąd nakaz aresztowania został zrealizowany w środę o godzinie 10:33 czasu lokalnego (2:33 w Polsce).
Jun Suk Jeol został przewieziony do siedziby biura ds. korupcji wśród najwyższych rangą urzędników (CIO), gdzie mają zostać przeprowadzone dalsze czynności. CIO ma 48 godzin na przesłuchanie prezydenta, po czym musi wystąpić o nakaz zatrzymania go na okres 20 dni lub zwolnić.
Korea Południowa. Prezydent Jun Suk Jeol został aresztowany
Jun Suk Jeol, zanim został aresztowany, zdążył nagrać oświadczenie, które następnie przesłano do mediów. Polityk przekonywał w nim, że ani organy prowadzące dochodzenie w jego sprawie, ani sądy wydające im nakazy aresztowania, nie mają do tego uprawnień.
– Postanowiłem stawić się przed CIO, mimo że jest to nielegalne dochodzenie, aby zapobiec rozlewowi krwi. Nie oznacza to jednak, że aprobuję ich dochodzenie – powiedział Jun, dodając, że „choć są to mroczne dni (…) przyszłość tego kraju jest pełna nadziei„.
Urzędnicy CIO podjęli próbę aresztowania zawieszonej w obowiązkach głowy państwa już 3 stycznia, działając na mocy pierwszego wydanego nakazu. Wówczas jednak zaniechano ostatecznych działań z powodu wielogodzinnej blokady ze strony służb prezydenckiej ochrony (PSS).
Urzędnik CIO przyznał, że podczas drugiej próby, którą śledczy i policja rozpoczęli ok. godz. 5 czasu lokalnego (godz. 21 we wtorek w Polsce), PSS nie utrudniała ich działań.
Początkowo nastąpił trwający blisko dwie godziny impas, podczas którego doszło m.in. do krótkich przepychanek między osobami tworzącymi kordon przez główną bramą prowadzącą na teren kompleksu, gdzie mieści się siedziba głowy państwa. Jun nie opuścił jej od 12 grudnia ub.r. Następnie śledczy dostali się pod wartownię przy bramie rezydencji Juna, a po krótkich negocjacjach zostali wpuszczeni do budynku.
Korea Południowa. Wprowadził stan wojenny. O losie prezydenta zdecyduje Trybunał Konstytucyjny
Przed kompleksem prezydenckim w dzielnicy Yongsan od wczesnych godzin porannych gromadziły się tysiące zwolenników Juna, którzy, jak podaje agencja Yonhap, na informacje o aresztowaniu polityka zareagowali płaczem.
Jun cały czas broni swojej decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego, tłumacząc, że chciał w ten sposób chronić demokrację w kraju przed sympatykami reżimu w Pjongjangu. Opozycyjni deputowani twierdzą jednak, że był to zamach stanu, w związku z czym wystąpili z wnioskiem o impeachment głowy państwa, który przegłosowano 14 grudnia.
Od tego czasu Trybunał Konstytucyjny ma 180 dni na decyzję, czy zatwierdzić odwołanie Juna, czy przywrócić go na stanowisko. Pierwsza rozprawa w tej sprawie trwała zaledwie cztery minuty, ponieważ przywódca się na niej nie stawił. Kolejną zaplanowano na czwartek i jak zapowiedziano, odbędzie się ona bez względu na to, czy prezydent pojawi się, czy też nie.
Dotychczas kilku wysokich rangą urzędników zostało już aresztowanych w związku z ich rolą we wprowadzeniu stanu wojennego, w tym dowódcy wojskowi i były minister obrony Kim Jong Hjun.