Czterdzieści osobistych relacji, bohaterowie z najróżniejszych zakątków świata i wspólny mianownik – przełomowy moment wojny, listopad 1942 r. Książka szwedzkiego historyka Petera Englunda to interesujący eksperyment historyczny.
Początek roku 1942 rysował się pomyślnie dla hitlerowskich Niemiec i państw z nimi sprzymierzonych. Wydawało się, że wkrótce Moskwa będzie w ich rękach i że Sowietom nie pozostanie nic innego jak kapitulacja. W tym samym czasie w Afryce Północnej ruszyła ofensywa sił Osi, a Japończycy przełamali aliancką obronę w Indochinach i zajęli Kuala Lumpur. Jednocześnie Niemcy rozpędzają machinę masowej eksterminacji Żydów – 20 stycznia w podberlińskim Wannsee hitlerowscy dygnitarze uzgadniają szczegóły „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. W połowie roku zacznie funkcjonować obóz zagłady w Treblince, padnie broniona przez aliantów twierdza Tobruk, Niemcy zajmą kolejne tereny na wschodzie i rozpoczną zmasowane natarcie na Stalingrad.
Spoglądając na sytuację wojenną w tym czasie, nietrudno dojść do wniosku, że szale zwycięstw na każdym z frontów przechylały się na stronę państw Osi. Tymczasem już kilka miesięcy później widmo rychłego sukcesu zaczęło niknąć z pola widzenia Berlina, Rzymu i Tokio. Koniec roku przyniósł potężną zmianę – Niemcy i Włosi rozpoczęli odwrót w Afryce, a Armia Czerwona rozwinęła potężną kontrofensywę i okrążyła hitlerowskie siły w Stalingradzie. To wszystko wydarzyło się w listopadzie 1942 r. W ostatnich dniach grudnia Hitler nakazał wstrzymać natarcie na Kaukaz, a japoński cesarz Hirohito poddał wyspy Guadalcanal i zgodził się na ewakuację swoich żołnierzy.
Ten moment uznawany jest za przełom w wojnie. I właśnie to przedstawia w swojej książce szwedzki pisarz Peter Englund. Zdecydował się jednak na interesujący eksperyment. Choć obronił doktorat z historii na prestiżowym Uniwersytecie w Uppsali, nie miał zamiaru wydawać kolejnego podręcznika. Podobnie jak brytyjski historyk Max Hastings, autor znanych także w Polsce monumentalnych dzieł „I rozpętało się piekło. Świat na wojnie 1939-1945” oraz „Tajna wojna 1939-1945. Szpiedzy, szyfry i partyzanci”, Englund oddaje głos uczestnikom wydarzeń, które opisuje. Losy bohaterów wysuwa na plan pierwszy. Wprowadza czytelnika głęboko w ich emocje, nasyca narrację opisami, obrazami, doświadczeniami, szczegółami dostrzegalnymi wyłącznie z poziomu historii pojedynczego człowieka.
Aby osiągnąć jak najlepszy efekt, autor „Punktu zwrotnego” sięga po środki literackiego wyrazu. Na przykład w tragicznej historii Horsta Höltringa, dowódcy niemieckiego okrętu podwodnego, kładzie nacisk na zmysły. Najważniejszymi są tu węch i słuch. Jak pisze, powietrze, którym wypełniony jest U-Boot i którym oddycha Höltring, przesyca smród niemytych ciał, potu i oleju do smażenia, zmieszany z lepkim, tłustym odorem diesla. Dodatkowo każdy nietypowy dźwięk rozbrzmiewający wewnątrz stalowej skorupy niesie niepokój. Gdy pojawia się odgłos śrub nieznanej jednostki, cała załoga zamiera w obawie, że zostali namierzeni przez wrogi okręt i że za chwilę zginą. Z jednej strony jest strach przed śmiercią, z drugiej śmierć, którą sami zadają innym. Kiedy po storpedowaniu amerykańskiego transportowca niemiecka załoga dostrzega łódź z rozbitkami, Höltring nakazuje najpierw wypytać ich o szczegóły dotyczące zniszczonej jednostki, a następnie zastrzelić. Śmierć staje się także codziennością dwunastoletniej Ursuli Blomberg, która żyje ze swoją rodziną w zajętym przez Japończyków Szanghaju, gdzie na ulicach leżą ciała zmarłych owinięte w maty ze słomy ryżowej. Z kolei sowiecki partyzant Nikołaj Obryńba zmaga się z wyrzutami sumienia, bo właśnie otrzymał od dowódcy rozkaz rozstrzelania schwytanego dezertera, Białorusina, uciekiniera z niemieckich oddziałów pomocniczych.
Englund przeplata ich historie i spina wspólnym odnośnikiem – listopadem 1942 r. Czas i emocje są dla niego najważniejsze, przedstawia je szeroko, czasem może nawet zbyt chaotycznie. Wymaga od czytelnika skupienia, zwłaszcza że mamy tu czterdziestu głównych bohaterów i tyle historii do opowiedzenia. Raz sięga do przeżyć 21-letniej Żydówki studiującej w Paryżu, innym razem przywołuje pamiętniki poetki z Leningradu, wspomnienia koreańskiej niewolnicy seksualnej z Mandalaju, relację sowieckiego żołnierza walczącego pod Stalingradem czy losy więźnia obozu w Treblince. Każdemu z nich poświęca taką samą dozę uwagi. Oni nie zdają sobie sprawy, że są osadzeni w przełomowym miesiącu wojny, ale ich historie składają się na obraz przełomu.
Englund sam określa swoją książkę mianem „splotu biografii” i dodaje, że dla niego „w centrum stoi indywidualny człowiek, jego przeżycia, a przede wszystkim jego uczucia – wszystko, co być może da się wyczytać z przypisów, co czasem pojawia się jak przelotny kolorowy błysk w przytłaczającym strumieniu opowieści, lecz przeważnie pozostaje niezauważone”. Rzuca publicystyczne światło na ludzkie losy – bez oceny, komentarza, bez wartościowania wyborów. Wykonuje tym samym najprostszą i najcenniejszą pracę historyka – pozwala wypowiedzieć się swoim bohaterom. Przy okazji odpowiada na pytanie, które z pewnością ciśnie się na usta ortodoksyjnym historykom: „tym, którzy się zastanawiają, co sam dopisałem do owych (…) historii, odpowiadam prosto: nic. Źródła, z których korzystałem, są aż nadto bogate”.
Premiery
Foto: Materiał prasowy
Peter Englund, „Punkt zwrotny. Listopad 1942”, tłum. E. Wojciechowska, Wydawnictwo HI:STORY 2024