– Przeszedłem ten szlak, bo chciałem sprawdzić czy da się przez Polskę przejść na dziko – mówi w rozmowie z Przemysławem Białkowskim Michał Felińczak – podróznik, który dziennie pokonywał ok. 30 kilometrów z plecakiem ważącym dwadzieścia kilogramów. Nie miał telefonu, omijał miasta, szedł głównie w otoczeniu dzikiej przyrody. Na wyprawę wyruszył spod tzw. Czerwonackich Mazur pod Poznaniem, a celem była Republika Ściborska w Krainie Wielkich Jezior Mazurskich.
– Padł pomysł, że fajnie byłoby wykorzystać korytarze ekologiczne. Nawet nie miałam świadomości, że coś takiego jest – opowiada Michał.
Od początku podróży Michała towarzyszył symbol – wilk. Nie był to przypadkowy wybór „patrona” podróży.
– Uznałem, że to dobry moment, żeby opowiedzieć o tych zwierzętach bez idealizowania. Na zasadzie – sprobujcie zrozumieć przyrodę. Zrobiłem to, żeby odczarować wilka – opowiada Michał, który w podróży bez telefonu komórkowego nie widzi niczego dziwnego.
Zadawanie sobie podstawowych pytań typu „czy jest we mnie radość” jest kluczowe.
Michał zwraca uwagę, że z powodu ostatniej decyzji ws. obniżenia statusu ochronnego wilka na terenie UE, nieprawdziwe mity o groźnym wilku znów przewinęły się przez media. Przypomnijmy, że Stały Komitet Konwencji Berneńskiej zagłosował za obniżeniem statusu ochronnego wilka na terenie Unii Europejskiej. Eksperci ds. ochrony środowiska uważają, że w wielu krajach Europy dojdzie do odstrzałów redukcyjnych, z powodu których mogą ucierpieć również inne zwierzęta, w tym zagrożone rysie i niedźwiedzie.
Podróżnik poprzez swoją wyprawę chciał pokazać, że wilki są kluczową częścią ekosystemu i nie powinniśmy się ich bać, a wręcz przeciwnie, powinniśmy je poznać i zrozumieć. – Szczególnie, jeśli żyjemy na styku zurbanizowanych terenów, powinniśmy wiedzieć, jak się przygotować na spotkanie z dziką przyrodą. Czasami trzeba naturze po prostu nie przeszkadzać – zwraca uwagę Felińczak. – Wilki nie są bezpośrednim zagrożeniem dla człowieka – dodaje.
Projekt otrzymał nazwę „Nie taki straszny wilk”. Natalia Gilicka z Fundacji Równe Moce, która jest odpowiedzialna za to przedsięwzięcie tłumaczyła w rozmowie z Polsat News, że celem wyprawy było także pokazanie korytarzy migracyjnych drapieżników i tego, czy zwierzęta mogą się po nich swobodnie poruszać.
Michał zakończył z powodzeniem wyprawę w połowie stycznia. Już planuje kolejne podróże, tym razem nieco krótsze.