PolSKI Turniej zakończył się w niedzielę 21 stycznia. Wyniki Biało-Czerwonych nie były najlepsze, co odzwierciedla szóste miejsce w klasyfikacji generalnej. Całe zmagania wygrali Austriacy, przed Słowenią i Niemcami. Niestety nie wszystkie konkursy w pełni się odbyły. Z powodu silnego wiatru nie dokończono konkursu w Szczyrku. Na temat przebiegu tych zmagań porozmawialiśmy z Rafałem Kotem. Członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego zdradził, czy wszystko poszło po myśli organizatorów.
Norbert Amlicki „Wprost”: Jak oceniłby organizacyjnie przebieg PolSKIego Turnieju?
Rafał Kot, członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego: PolSKI Turniej zebrał dobre recenzje, bo zarówno zawody w Wiśle, jaki i w Zakopanem stały na najwyższym poziomie. Oceny Sandro Pertillego i FIS są jednoznaczne, także jest świetnie. Natomiast jeśli chodzi o konkurs w Szczyrku, pierwszy raz w historii tego miasta miał się odbyć Puchar Świata. Niestety z powodu warunków atmosferycznych się nie odbył, więc trudno mi oceniać. Przygotowania były zakrojone na szeroką skalę i na pewno wszystko było na wysokim poziomie, ale przegraliśmy z pogodą.
Czy delikatną skazą na PolSKIm Turnieju jest właśnie ta sytuacja ze Szczyrku, gdzie konkurs nie został dokończony?
Nie mamy wpływu na to, jakie będą warunki atmosferyczne. Byliśmy przygotowani, chcieliśmy przeprowadzić ten konkurs, ale bezpieczeństwo wzięło górę i nie dało się zmagań w całości rozegrać. Odbyło się sporo skoków tego dnia, bo i w serii próbnej oraz czterdziestu zawodników w pierwszej serii.
Organizacyjnie się wywiązaliśmy, a o skazie z powodu pogody nie możemy mówić. Jeżeli by trzeba było przerwać zawody z powodu rozmrożenia sztucznych torów, złego przygotowania infrastruktury, to wtedy moglibyśmy o tym mówić.
Czy nie sądzi pan, że można było wstrzymać się jeszcze trochę, aż warunki się uspokoją, by puścić ostatnią dziesiątkę i zakończyć zmagania po pierwszej serii?
Przy tych warunkach odbyłaby się oczywiście tylko jedna seria. Natomiast są różne gdybania teraz. Pojawiają się również takie głosy, że można było też przeprowadzić ten konkurs dużo wcześniej, np. do południa, gdzie praktycznie nie wiało.
Ale wymogi wszystkich stacji telewizyjnych były takie, a nie inne, że wszystkie programy były zaplanowane na popołudnie i nie dało się tego zmienić. Tutaj w grę wchodzą umowy, komercja no i duże pieniądze.
Czy kuluarowo mógłby pan nam zdradzić, czy były jakieś problemy organizacyjne? Czy PolSKI Turniej przebiegł zgodnie z planem?
Jeżeli chodzi o nasze rozmowy kuluarowe (organizatorów – przyp. red.), wszystko poszło zgodnie z planem. Nie było żadnych potknięć i jakichś spraw, które mogłyby zaważyć negatywnie i to zarówno w Wiśle, jak i Zakopanem.
Niestety Sandro Pertille poinformował, że na przyszły sezon FIS ma inne plany i w kalendarzu co prawda znajdzie się miejsce dla konkursów w Wiśle i Zakopanem, ale w różnych okresach. Czy jest lekki żal, że PolSKI Turniej był jednorazową imprezą?
Przed tym turniejem ciężko było mówić, że PolSKI Turniej zagości na stałe w kalendarzu, bo są one ustalane przez FIS z dwuletnim wyprzedzeniem. Co prawda one są robocze, że tak powiem „na brudno”, ale jasno nam powiedziano, że turniej w Polsce będzie w tym roku i nie ma gwarancji, że będzie on cyklicznie organizowany.
Przy okazji FIS sprawdził, czy rzeczywiście w Polsce takie coś się może odbyć, jaki jest odbiór zawodników, ekip, telewizje i kibiców. Ogólny oddźwięk jest dobry. Sandro Pertille głośno powiedział, że nie wyklucza, iż PolSKI Turniej w przyszłości zostanie dodany do kalendarza. Jednak na przyszły rok FIS ma inne plany, także zobaczymy.
Teraz przejdźmy już do samych zmagań. Polscy skoczkowie niestety się nie przełamali. Czy ten sezon już został spisany na straty?
W Wiśle mieliśmy duety, gdzie wygrali Słoweńcy przed Austriakami i Niemcami. Polska była na szóstym miejscu, więc adekwatnym do tego, co w tym roku prezentuje. Indywidualny konkurs wygrał Kobayashi przed Kraftem i Wellingerem. Najlepszy z naszych Piotr Żyła był czternasty, 20. Zniszczoł, 25. Kubacki.
W Zakopanem Polska znów była szósta. Indywidualnie wygrywa Kraft i chciałbym podkreślić, że to była 37. wygrana oraz 109. podium, czyli w klasyfikacji wszechczasów prześcignął już Ahonena. Drugi był Wellinger i trzeci Lanisek. W tych zmaganiach nasi młodsi zawodnicy pokazali się z trochę lepszej strony.
Szczególnie błysnął Zniszczoł, który był 11. Po pierwszej serii zajmował czwarte miejsce i nawet niektórzy optymiści liczyli, że może wejść na podium. Niestety tak się nie stało i Olek nam się trochę spalił, bo za blisko było to podium no i niestety wypadł poza pierwszą dziesiątkę. Mimo wszystko pokazał się z dobrej strony i jest to dobry prognostyk przed zbliżającymi się mistrzostwami świata w lotach narciarskich.
Pozostali skaczą podobnie. Trochę coś drgnęło w Zakopanem. Biało-Czerwoni oddawali dużo lepsze skoki i zobaczymy, co pokażą podczas MŚ. Natomiast do końca sezonu jakiegoś wielkiego przełamania nie przewiduję. Zawodnicy będą skakać trochę lepiej, być może będziemy się meldować w dziesiątce. Idealnie by było, gdyby któryś z naszych reprezentantów znalazł się na podium, ale będzie o to bardzo trudno. Ten sezon jest już stracony.
Ironicznie mówiąc, najgłośniejszym momentem z udziałem polskich skoczków był wywiad Jakuba Wolnego, za który został zawieszony.
Kuba zrobił źle. Ja to oceniam tak, że powiedział niby prawdę, ale nie można w takich emocjach zaraz po oddaniu skoków lecieć przed kamerę do mediów i walić z armaty. Można było to rozegrać inaczej, tak, jak to powiedział Adam Małysz, czy my w zarządzie mówimy. Otóż mógł poprosić o rozmowę.
Byliśmy w Wiśle wszyscy, cały zarząd na czele z Adamem. Mógł przyjść, wylać swoje żale. Na pewno byśmy natychmiastowo reagowali, rozmawiali z innymi zawodnikami, czy sztabem szkoleniowym. Tak to idzie to w media i robi się z tego niesamowitą sensację.
Od 15 lat mam do czynienia z mediami. Jak są zwycięstwa, to się mówi o furorze, a jak tego nie ma – tak jak w tym roku – to szuka się sensacji i Wolny podał im ją jak na tacy. Tak się nie robi.
PZN zaskoczył, bo dość krótki był ten okres zawieszenia Jakuba Wolnego, który powróci do rywalizacji na arenie międzynarodowej w konkursach Pucharu Kontynentalnego w Willingen. Co skłoniło działaczy i sztab do zmiany tej decyzji?
Skróciliśmy mu to zawieszenie. Wolny przeprosił sztab szkoleniowy i prosił o możliwość wcześniejszego odwieszenia kary. Oczywiście przychyliliśmy się do tego, a Adam Małysz wspólnie ze sztabem szkoleniowym to skonsultował i doszli do wniosku, że już do Willingen będzie mógł jechać.
Czy w PZN panuje coś takiego jak „żółta kartka” za przewinienie i jeśli w przyszłości Jakub Wolny powtórzyłby podobny wybryk, to np. może zostać wydalony z kadry?
W przypadku Jakuba Wolnego nie trzeba było pokazywać „żółtej kartki”. On już to zrozumiał i takiego błędu już nie popełni.
Wszyscy mówią, że jest bardzo spokojną osobą.
Tak, jest spokojny i zrównoważony, więc nas to tym bardziej zdziwiło, że od niego zaczęła się ta cała sytuacja.
PZN planuje wprowadzić jakieś zmiany, by zawodnicy nie tłumili w sobie negatywnych emocji? Dawne wypowiedzi Dawida Kubackiego, o których wcześniej rozmawialiśmy, czy teraz ta sytuacja z Jakubem Wolnym pokazują, że w reprezentacji nie dzieje się najlepiej.
Oczywiście, po konkursie w Wiśle natychmiastowo zorganizowaliśmy spotkanie. Adam Małysz jako głowa PZN oraz zarządu spotkał się i ze wszystkimi zawodnikami z kadry B, jak i z całym sztabem szkoleniowym. Przy tych rozmowach uczestniczył Thomas Thurnbichler, jako koordynujący to wszystko.
Na tym spotkaniu udało się dojść do porozumienia i wnioski są takie, że trzeba rozmawiać. Do tej pory tego nie było. Zawodnicy i sztab szkoleniowy tłumili w sobie emocje, nie było przekazu informacji między sobą, przez co wszystko w nich narastało i stało się, jak się stało. W tej chwili wszyscy zadeklarowali współpracę i sporne kwestie mają być rozstrzygane między nimi.
Czy po tym, co się wydarzyło, istnieje możliwość współpracy bez uprzedzeń między Jakubem Wolnym a Davidem Jiroutkiem?
Jakub Wolny jest z tego starszego pokolenia, jest bardzo doświadczonym zawodnikiem i myślę, że potrafi do tego podejść jak zawodowiec. Tak samo Jiroutek, który jest trenerem od wielu lat. Wierzę, że jakieś animozje zejdą na dalszy plan.
Czy końcówka tego sezonu będzie idealnym treningiem na poprawę np. techniki przed następną kampanią, czy jeszcze skoczkowie walczą o wywalczenie możliwie jak najlepszego wyniku?
W sezonie każdy walczy o jak najlepszy wynik. W cyklu startowym nie ma miejsca na rewolucje. Żeby do niej doszło, musiałaby być przerwa – tydzień, czy dwa – by wrócić na mniejsze skocznie i zacząć wszystko od nowa.
To w takim razie, jaki cel PZN i sztab stawia sobie na mistrzostwa świata w lotach?
Nie stawiamy sobie żadnych celów, bo mogłoby to w tej chwili pogorszyć sytuację. Po prostu niech nasi zawodnicy skaczą jak najlepiej. Idealną sytuacją by było, jakby któryś z Biało-Czerwonych wdarł się do pierwszej dziesiątki, by wszyscy się kwalifikowali i mogli startować do samego końca. No i w drużynie, by postarali się o lepsze miejsce, jak szóste. Takie są według mnie cele na tę chwilę – odzyskanie radości ze skakania.
W ostatnim wywiadzie dla WP powiedział pan, że szykujecie rewolucyjne zmiany, które mają pozwolić doszlusować skoczkom z zaplecza do najlepszych. Czy może pan zdradzić więcej szczegółów?
Nie będę zdradzał, bo to musi być zatwierdzone przez zarząd PZN i dokładnie ustalone. Nie będę wychodził przed szereg i jak wszystko ustalimy, wyjdziemy z tym do mediów.
A jest już zaplanowane takie spotkanie zatwierdzające?
Myślę, że do końca sezonu się odbędzie. W tej chwili nie będziemy wprowadzać żadnych zmian, bo mogłoby to zaburzyć proces startowy w trwającym obecnie cyklu. Każdy ma skupić się na swojej pracy, jaka była mu przedstawiona przed rozpoczęciem kampanii.
Na koniec chciałbym, by skomentował pan decyzję Jana Winkla o rezygnacji z funkcji sekretarza generalnego Polskiego Związku Narciarskiego. Adam Małysz stwierdził, że „postawił PZN pod ścianą” i dodał, że takich rzeczy się nie robi w trakcie sezonu. Jakie jest pana zdanie?
Rozmawiałem z nim osobiście na ten temat i przychylam się do jego decyzji. Pewne rzeczy są priorytetem dla każdego, a rodzina jest ponad wszystko.
W ubiegłym sezonie Dawid Kubacki również to udowodnił.
Dokładnie. W tym przypadku nie ma nawet o czym dyskutować. Rozmawialiśmy również z Janem Winklem o tym, by nie rezygnował całkowicie ze współpracy z Polskim Związkiem Narciarskim i mamy dla niego pewną działkę, którą mógłby się zająć i by nie miał aż tak wielu obowiązków. Powiedział, że cieszy się z tej propozycji i wydaje mu się, że będzie mógł ją podjąć.
A co to za „działka”?
Tego też jeszcze nie zatwierdziliśmy, więc jeszcze nie mogę mówić. Jan Winkiel będzie na pewno współpracował z PZN.