Adrian Zandberg będzie kandydatem na prezydenta partii Razem. – Startuję w tych wyborach, bo głęboko wierzę, że nasz kraj stać na coś więcej, niż wojna Tuska z Kaczyńskim – mówił w sobotę na partyjnej konwencji.
Nie zabrakło odniesień do kontrkandydatów. Zandberg krytykował, że w mediach faworytami odtrąbiono już – Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiegoi i atakował kandydata Konfederacji Sławomira Mentzena. – Pan Mentzen chciał wsadzać kobiety do więzienia za przerwanie ciąży z gwałtu. Chciał wprowadzać śluby z zakazem rozwodu. To przepis na kolejne piekło – powiedział.
Zandberg wskazywał też sprawy, na których chce się oprzeć w kampanii prezydenckiej. Po pierwsze energia. – Podpiszmy ponadpartyjną umowę wszystkich sił, że budujemy osiem bloków jądrowych, każdy po 1,5GW. To wystarczy, żeby zapewnić twardą bazę dla polskiej gospodarki – mówił.
Po drugie zdrowie. Kandydat partii Razem zaproponował, by wydatki na zdrowie wynosiły 8 proc. PKB. – To jest minimum, żeby ten system postawić na nogi – podkreślał. Kolejna propozycja dotyczy lekarzy. – Czas wprowadzić zasadę: albo pracujesz w państwowym szpitalu, albo na prywatnej praktyce. Czesi tak zrobili, i my też możemy tak zrobić – przekonywał. Argumentował, że w Polsce doszło do prywatyzacji służby zdrowia. – To jest chore, kiedy ordynator najpierw kasuje pacjentów na prywatnych wizytach, a potem przyjmuje na oddział w publicznym szpitalu – stwierdził.
Mówił też o zdolności do produkcji leków, progresywnych podatkach, potrzebie nowych inwestycji.
Adrian Zandberg polityczną zagadką
Razem, po tym jak dokonało exodusu z koalicji rządzącej, zdecydowało się pójść własną ścieżką także w wyborach prezydenckich. Adrian Zandberg jest drugim lewicowym kandydatem w wyścigu do Belwederu. Zmierzy się ze swoją dawną partyjną koleżanką – Magdaleną Biejat, która została kandydatką Nowej Lewicy.
Zdaniem politologa dr Olgierda Annusewicza w świetle koalicyjnego rozłamu, Razem nie mogło w wyborach prezydenckich poprzeć Biejat, bo wyborcom trudno byłoby zrozumieć ten krok. Adrian Zandberg był dość oczywistym wyborem. Choć partia podkreśla kolektywne przywództwo, to właśnie on jest najbardziej rozpoznawalny, w dodatku ma potrzebne cechy lidera. Swój wizerunek skutecznie zbudował m.in. startując w poprzednich kampaniach prezydenckich, kiedy to zaprezentował całej Polsce predyspozycja błyskotliwego mówcy, brylującego na debatach kandydatów.
– Zandberg jest dla mnie polityczną zagadką i niespełnionym dotąd liderem. Miał ogromny potencjał, by stać się znaczącym liderem politycznym, ale go nie wykorzystał. Pamiętamy błyskotliwe występy z sejmowej mównicy i tyle, a sądzę że miał szansę zostać wicepremierem, lub co najmniej ministrem – uważa politolog.
/
Walka o polityczne życie i ryzyko drugiego kandydata
– Partie, które rezygnują z wystawienia kandydata na prezydenta, ryzykują tym samym zniknięciem z politycznej sceny. Razem stawiając na Zandberga, broni się więc przed polityczną śmiercią. Ale kij ma dwa końce. Idąc własną drogą partia osłabia lewicowego kandydata – mówi Interii dr Olgierd Annusewicz.
Obecnie lewicowy wyborca ma do wyboru Magdalenę Biejat i Adriana Zandberga – dwie osoby, niegdyś współtworzące partię Razem. Jest i Rafał Trzaskowski, który w poprzednich kampaniach skutecznie trafiał do lewicowych serc.
– Na koniec dnia może się okazać, że Magdalena Biejat dostanie 4 proc. i Adrian Zanberg dostanie 4 proc. Lewicowy elektorat zostanie rozdrobniony. Kto może na tym zyskać? Gdzie dwóch małych się bije, tam trzeci duży – czyli Rafał Trzaskowski – korzysta – odpowiada politolog.
Rozdrobnienie elektoratu – w ocenie eksperta – jest dla Lewicy bardzo niekorzystne, w dłuższej perspektywie będzie utrudniało przetrwanie, pogłębiając problemy, których teraz nie brakuje.
– W 2015 roku w ogóle nie dostali się do Sejmu. W obecnej kadencji to się udało, ale tylko dlatego, że utworzono gigantyczną koalicję wszystkich możliwych lewicowych ugrupowań. Tymczasem poparcie dla lewicy kształtuje się wciąż poniżej 10 proc. Złote czasy Leszka Millera i popularności na poziomie 40 proc. minęły. Lewica już dawno straciła swój naturalny robotniczy elektorat – stwierdza ekspert.
Skutecznie przejęło go Prawo i Sprawiedliwość wprowadzając kolejne programy socjalne. Z kolei Koalicja Obywatelska przejęła niektóre tematy społeczne. W tej sytuacji Lewica ma ogromny problem ze skutecznym zdobyciem elektoratu.
– Kwestia związków partnerskich, aborcji, czy ochrona środowiska nie napełnią portfeli Polaków – mówi politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
A to właśnie rosnące ceny, bezpieczeństwo, gospodarka i ochrona zdrowia są wskazywane jako kluczowe tematy kampanii prezydenckiej.