Pięć tytułów mistrzyni Polski, cztery Puchary Polski i tyle samo Superpucharów. Wygranie Pucharu CEV czy brązowy medal mistrzostw Europy z reprezentacją Polski. Paulina Maj-Erwardt to prawdziwa siatkarska multimedalistka. Po latach grania kończy swoją karierę.
Paulina Maj-Erwardt o czasach pracy z Andrzejem Niemczykiem
Z pewnością tak uznana „marka” w siatkarskim świecie ma mnóstwo ciekawych historii, zarówno z samego boiska, jak i poza niego, patrząc na sportowe doświadczenie. W rozmowie dla TVP Sport Maj-Erwardt, mistrzyni Polski z 2023 roku w barwach ŁKS Commercecon Łódź, opowiedziała o czasach „Złotek”. Czyli legendarnego zespołu narodowego siatkarek, który zdobył dwa mistrzostwa Europy z rzędu (2003 i 2005).
W szczególnych słowach odnosząc się do Andrzeja Niemczyka. Nieodżałowanej legendy siatkówki, nie tylko na polskim podwórku.
– Każdy miał świadomość, że Andrzej Niemczyk pił, ale nagle komuś zaczęło to przeszkadzać. To było niepotrzebne. W kluczowych chwilach potrafił się ogarnąć. Na tamte czasy jako jedyny miał jakąkolwiek wizję i świetnie wyłapywał relacje interpersonalne. Wiedział, kiedy dziewczyna się zagotowała i potrafił dobrać jej zmienniczkę. Znał bardzo dobrze naturę kobiet i tym wygrywał. Wtedy na mistrzostwa jednak nie pojechał i pojawiło się trochę niepotrzebnego kwasu – przyznała w rozmowie z Sarą Kalisz, była libero reprezentacji.
Porównanie z późniejszym okresem, kiedy kadrę prowadził Marco Bonitta? Z perspektywy czasu Maj-Erwardt oceniła realia jednoznacznie.
– Z nim dialogów nie było, zresztą nie miałam za dużo do powiedzenia, po prostu byłam w zespole i robiłam, co mogłam, żeby dorównać poziomem […] Związek wybrał Bonittę, który był dobrym szkoleniowcem, ale strasznym człowiekiem. Mając Andrzeja Niemczyka, który zauważał, że pokręciłaś pięknie włosy, a chwilę po nim człowieka, który nie potrafił z tobą rozmawiać… Przepaść była ogromna – przyznała siatkarka dla TVP Sport.
Reprezentacja Polski siatkarek wraca na igrzyska olimpijskie
Warto zauważyć, że rok 2023 był niezwykle udany dla kadry siatkarek. Biało-Czerwone zdobyły brązowy medal Ligi Narodów, pierwszy w historii startów. Do tego całkiem nieźle pokazały się na mistrzostwach Europy, odpadając w ćwierćfinale z późniejszymi mistrzyniami, Turczynkami. Podobny scenariusz spotkał Polki rok wcześniej podczas mistrzostw świata, wówczas na drodze drużyny trenera Stefano Lavariniego stanęła reprezentacja Serbii.
Co jednak najistotniejsze z perspektywy założonych celów, Polki wywalczyły awans na igrzyska w Paryżu (2024). Dla siatkarskiej drużyny pań będzie to powrót do turnieju olimpijskiego, pierwszy raz od zawodów w Pekinie z 2008 roku. Wówczas drużyna była prowadzona przez… wspomnianego Bonittę.