Zarówno rolnicy jak i myśliwi wyszli na ulice w całej Polsce. Ci pierwsi domagają się zablokowania europejskiego Zielonego Ładu oraz oclenia ukraińskich produktów zalewających rynek. Co wspólnego z rolnikami mają myśliwi?

– Zarówno sektor rolniczy, leśny jak i łowiecki to jeden filar. Razem pracujemy na nasze dobro oraz dobro konsumentów. Jako myśliwi wspieramy rolników chociażby w zabezpieczeniu upraw przed szkodami czy walce z ASF – tłumaczy Hubert Ogar z radomskiego PZŁ. – Chcemy, żeby polska żywność trafiała do polskich konsumentów. Dlatego wspieramy rolników, a oni nas – tłumaczy.

Protesty rolników. „Jesteśmy marginalizowani”

Kluczem do zrozumienia skali protestów jest nie tylko ogólnopolska mobilizacja. Już dzisiaj organizatorzy zapewniają, że w najbliższych dniach – wcale nie chodzi tylko o protest zapowiadany w Warszawie – do Polski przyjadą też rolnicy z innych krajów.

– Spotkaliśmy się z kolegami z Niemiec oraz Holandii. Do tego reprezentanci Francji i Belgii. Rozmawialiśmy o tym, co dalej. Wychodzimy z założenia, że sytuacja nie dotyczy wyłącznie Polski, nie jest problemem lokalnym. Dlatego jesteśmy marginalizowani przez Brukselę – uważa Szczepan Wójcik

Kiedy kłopot stanie się ogólnoeuropejski, na pewno holenderski i niemiecki, nasze zdanie będzie brane pod uwagę. Planujemy coś dużego, na skalę całego kontynentu – zapowiada.

Złamali Kaczyńskiego, złamią i Tuska?

Obok Instytutu Gospodarki Rolnej, kolejnym z organizatorów protestów jest rolniczy OPZZ. Jak mówi Interii Sławomir Izdebski, szef związkowców, tylko zauważalne strajki czy blokady mogą poskutkować na decydentów w stolicy. Za przykład podaje czasy, kiedy branża rolna protestowała przeciwko „piątce dla zwierząt” PiS.

– Skoro manifestacja 70 tys. w Warszawie złamała nawet samego Jarosława Kaczyńskiego, co było niewyobrażalne, dlaczego mielibyśmy nie spróbować po raz drugi? Blokady nie przynoszą najwidoczniej pozytywnych rezultatów – ocenia Izdebski.

– Myśli pan, że rząd was nie słucha? Wiceminister rolnictwa Czesław Siekierski przyznał przecież: rolnicy protestują w słusznej sprawie – przypominamy szefowi rolniczych związków zawodowych. – Cenię ministra, znamy się ponad dwie dekady. Z pewnością jest ostatnią osobą która chciałaby, żeby rolnikom działo się źle – odpowiada Izdebski. – Wydaje mi się jednak, że potrzeba konkretów, przyjęcia delegacji rolników. Chcielibyśmy podsumować protesty, dowiedzieć się o realizacji naszych postulatów – mówi nasz rozmówca.

Czego domagają się rolnicy? Główne postulaty są trzy. To wycofanie się rządu z polityki Zielonego Ładu oraz przywrócenie kontyngentów taryfowych na ukraińskie produkty rolne tak, jak miało to miejsce przed rosyjską agresją. – Rząd RP powinien też obiecać, że nie będzie żadnych ograniczeń w hodowli zwierząt w Polsce. Również futerkowych – deklaruje Sławomir Izdebski.

Protest rolników. „Potrzeba kompromisu”

Przy wschodniej granicy nastroje niewiele różnią się od tych, które można usłyszeć w Szczecinie czy w Warszawie. – Ludzie mówią, że bardziej męczy ich myślenie o przyszłości niż stanie na granicy. Determinacja jest duża. Kilkukrotnie byłem w ministerstwie, rozmawialiśmy. Dużo obiecują tylko nic nie jest spełnione – podnosi Łukasz Martyn z „Oszukanej Wsi”. – Wmawiają nam, że nie można blokować granic. Kompromisem, na tę chwilę, jest cło, które ustabilizuje rynek i z automatu podniesie ceny płodów rolnych. Niech towary idą, tylko w systemie celnym – dodaje.

Nasz rozmówca nazywa europejską politykę Zielonego Ładu „hipokryzją”. – Nam, przy 100 ha gospodarstwa, każą wyłączyć z uprawy 4 ha. W naszym regionie jeden hektar to ok. 50 tys. zł. Mamy zamrażać po 200 tys. zł, bo oni tak chcą? – zastanawia się Martyn. – Z drugiej strony, z Ukrainy wszystko idzie szerokim strumieniem. Do tego produkcja, środki dozwolone i nie. Na wschodzie tego nie ma, a ich produkt ma być równy z naszym zbożem – podkreśla.

Jak przyznał rolnik z Podkarpacia, ani on ani jego koledzy nie oczekują żadnych dopłat od rządu. – To, co mają nam dać, to zwykła rekompensata. Wszystko zaczęło się jeszcze za PiS, PO nie rządziła – tłumaczy nasz rozmówca. – Rolnicy nie mają o to pretensji. Ale dzieje się to, co widać, więc trzeba coś zrobić. Nie trafia do nas tłumaczenie, że czegoś nie wolno, bo Bruksela nie pozwala. Potrzeba kompromisu – zaznacza.

Obecnie trudno jednak mówić o kompromisie, bo za tydzień rolnicy z całej Europy mają sparaliżować polską stolicę. – Na miejscu planujemy protest na kilkadziesiąt tysięcy ludzi, również delegacji zagranicznych z Francji, Holandii, Niemiec czy Litwy. Wybierają się z nami również transportowcy i górnicy z „Sierpnia 80”, którzy też chcą nas wesprzeć – zapowiada Sławomir Izdebski.

„Gwiaździsty Marsz na Warszawę” odbędzie się 27 lutego.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version