To robota ocieplenia, które spadło na nas na początku marca. Temperatura wzrosła, rośliny zaczęły wegetować, zwierzęta stały się aktywniejsze. Dla nich był to sygnał, że być może zima się skończyła.
„W marcu jak w garncu”? To prawda, ale teraz jest nieco inaczej
Sygnał fałszywy, bo ona nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. W drugiej części tego tygodnia znów pojawią się przymrozki, a w ciągu dnia temperatura sięgnie zaledwie kilku, a nie kilkunastu – jak ostatnio – stopni Celsjusza.
„W marcu jak w garncu” – mówi ludowe porzekadło i przyroda jest w pewnym stopniu przygotowana na takie zmiany pogody u progu wiosny, jednakże teraz są one drastyczniejsze niż kiedyś. Zmiany klimatyczne sprawiają, że stałe procesy przyrodnicze przebiegają teraz inaczej. I pojawiają się problemy.
Zwierzęta zmiennocieplne mogą zginąć w marcu
Jak informuje Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu, szczególnie trudna w obliczu „fałszywej wiosny” jest sytuacja zwierząt zmiennocieplnych, czyli zwłaszcza gadów i płazów. Żmije zygzakowate są już na powierzchni, gdyż wydostają się z kryjówek najwcześniej. Niekiedy nawet wtedy, gdy leży jeszcze śnieg. Szukają ciepła i słońca. Nie zawsze je znajdują.
Naukowcy dodają, że Poznaniu od dłuższego czasu aktywne są też traszki zwyczajne. „Nie jest to dla nas już nic nadzwyczajnego, bo zwierzęta te znane są z tego, że można je spotkać już w lutym” – komentują badacze. „Ich metabolizm zależy od otoczenia, a niewielkie rozmiary ciała sprawiają, że szybko mogą „przełączyć się” w tryb aktywnego funkcjonowania. O ile jest wystarczająco wilgotno„.
I tu jest właśnie pies pogrzebany. Nie same przymrozki i spadki temperatur są teraz problemem, ale brak wilgoci. Nie padało od wielu dni, na dodatek śnieg szybko stopniał po niedawnym ataku zimy. Woda spłynęła i to spłynęła zbyt szybko. Zrobiło się sucho.
To czynnik, który przy tak wysokich temperaturach silnie zagraża płazom, szczególnie większym gatunkom, jak ropuchy szare. Jeszcze do zeszłej soboty ropuchy z monitorowanych populacji pozostawały w swoich leśnych kryjówkach zimowych. Jednak wyjątkowo ciepła niedziela i silne parowanie podniosło wilgotność powietrza, a tuż po zmroku zwierzęta te na dobre obudziły się i podjęły masowe wędrówki

Sto ropuch szarych zmierza do wody
Tylko w Lasku Marcelińskim, który leży niedaleko stadionu Lecha Poznań, w ciągu kilku godzin przyrodnicy zaobserwowali aż 100 ropuch szarych zmierzających w stronę tutejszych oczek wodnych. Jedna z ulic poznańskich, ul. Leśnych Skrzatów została zresztą zamknięta z powodu aktywności płazów.
„To bardzo wcześnie jak na ropuchy szare w naszym regionie, których szczyt migracji do niedawna jeszcze przypadał na przełom marca i kwietnia” – zauważa Mikołaj Kaczmarski, herpetolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
„Niestety, zapowiadane ochłodzenie i możliwe przymrozki spowodują, że migrujące zwierzęta będą musiały szukać alternatywnych kryjówek na trasach migracji, które często dochodzą do 2 kilometrów i będą narażone na wychłodzenie i suszę, drapieżnictwo i śmiertelność” – podkreśla naukowiec.
Płazom i gadom nie sprzyjają zbyt… dobrze utrzymane lasy i parki. Tam nie ma wielu liści w ściółce, usuwane są próchniejące drzewa i takie tereny tracą szybko wilgoć. Zwierzęta sobie tam nie radzą. A fałszywa wiosna to duże ryzyko dla zmiennocieplnych, które przy nagłym ociepleniu i potem ochłodzeniu przedwcześnie tracą energię potrzebną do rozrodu.
Jest jeszcze jeden problem. Gdy teraz żaby i ropuchy, pod wpływem wysokich temperatur, złożą w wodzie skrzek już w połowie marca, powrót przymrozków może zabić jaja. Będą zamierały zarodki, mogą zamarznąć nawet dorosłe zwierzęta pilnujące skrzeku. To duże niebezpieczeństwo, które może zaszkodzić polskim płazom.
Co kumasz o żabach? Sprawdź się w quizie
