Biełgorod to pierwsze rosyjskie miasto, które doświadczyło wojny – na aglomerację spadały zarówno rakiety, jak i drony, ataki w okolicy przypuszczali także walczący po stronie Ukrainy i przeciw dyktatowi Putina rosyjscy dywersanci – przypomina na początku tekstu opublikowanego przez rosyjski niezależny portal The Moscow Times Waleria Bezrukowa.
Autorka wspomina o wychowaniu w wierze, że „Ukraińcy i Rosjanie są braćmi i sąsiadami”, wycieczkach do Charkowa, a także o pierwszych chwilach po wybuchu wojny, gdy była zrozpaczona. W kontrze do wspomnień ze swojego dzieciństwa przytacza postać swojej siostry, która w telefonie ma zainstalowaną aplikację powiadamiającą o zagrożeniu ostrzałem. „Pyta, dlaczego nikt nie może powstrzymać ostrzału, ale nikt nie może jej odpowiedzieć” – czytamy.
Wojna dosięgnęła Biełgorod. „Rosja o nas zapomniała”
W tekście czytamy także o największej cenie, jaką Rosjanom z Biełogorodu przychodzi teraz płacić. Mowa o utraconym dzieciństwie pokolenia, ale przede wszystkim ofiarach śmiertelnych konfliktu. Bezrukowa mówi także o życiu w Biełogorodzie – strachu przed śmiercią, eksplozjami i nieustępującym ani na chwilę lęku.
Zdaniem Bezrukowej wojenna sytuacja w Biełgorodzie oddzieliła miasto od reszty Rosji, bo „trudno czuć bliskość do ludzi, którzy żyją zupełnie inaczej niż ty”. „Mieszkańcy Biełgorodu zaczęli oznaczać posty w sieciach społecznościowych hashtagiem ’Biełgorod to Rosja’, desperacko próbując przypomnieć władzom federalnym i mieszkańcom innych regionów o swoim istnieniu” – ocenia rodowita mieszkanka i opisuje, że gdy w Moskwie świętowano rocznicę aneksji Krymu, w Biełgorodzie umierali ludzie.
Wojna w Ukrainie a Biełgorod. Rosjanka: Upiorna obojętność władz
Autorka uderza też w samego Władimira Putina. Ten miał powiedzieć, że Rosja odpowie Ukrainie w ten sam sposób. „Jakby ostrzał Ukrainy nie był pierwszym powodem, dla którego Biełgorod jest ostrzeliwany” – kwituje, wskazując na „upiorną obojętność” władz. „Przyzwyczaiłam się do tego, że władze traktują mnie i mieszkańców mojego miasta jak zwykłe statystyki, które dziś są, a jutro ich nie ma” – czytamy.
Jednocześnie mieszkanka Biełgorodu stwierdza, że czuła, iż jej miasto, jak i cały kraj, były zaniedbywane zanim rozpoczęła się wojna. Bezrukowa pisze też o poczuciu niesprawiedliwości i obarczaniu winą mieszkańców Biełogorodu za to, co robi armia Putina.
„Ludzie dosłownie uciekają z miasta, bo nie da się żyć w ciągłym strachu przed śmiercią” – podsumowuje.
Źródło: The Moscow Times
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!