O ile w Donbasie Rosjanie posuwają się naprzód, tak w obwodzie kurskim mają cały czas problemy, aby odzyskać teren. Dzieje się to pomimo wykorzystywana elitarnych, w teorii, jednostek. Grupa Wojsk Kursk nie dotrzymuje kolejnych wyznaczonych przez Władimira Putina dat odbicia obwodu. Wkrótce może spróbować na tym odcinku wielkiej ofensywy.
Rosjanie największy nacisk kładą teraz na dwa odcinki frontu. W święta głównym celem ataków był Pokrowsk, gdzie armia Putina ponownie zaczęła używać podczas szturmów ciężkich pojazdów opancerzonych. Obok jednostek walczących w obwodzie kurskim, są to jedyne oddziały mogące liczyć na wsparcie czołgów i transporterów opancerzonych. Na innych odcinkach rosyjscy żołnierze muszą zadowolić się motocyklami, buggy i Buchankami.
Ukraińscy żołnierze operujący w kierunku Pokrowska w rozmowie z ArmyInform poinformowali także, że rosyjskie oddziały używają pod miastem dronów sterowanych przy pomocy kabli światłowodowych, które są odporne na zakłócenia ukraińskich systemów walki elektronicznej. Sterowanie przewodowe to w zasadzie powrót do lat 60. XX w. W dobie masowego zagłuszania ta dość prymitywna metoda jest jednak skuteczna.
Niestety, o ile technicznie Rosjanie są słabi, tak cały czas mają przewagę ilościową i to dzięki niej udało się im posunąć w okolicy Pustynki i Puszkina, a także Nowojelizawietki. Rosjanie ewidentnie próbują otoczyć Pokrowsk przez manewr od południa. Ukraińskie oddziały nadal nie są w stanie powstrzymać falowych uderzeń i cofają się na kolejne przygotowane ad hoc linie obronne.
Kolejną z punktu widzenia Rosjan zaletą zdobyczy terytorialnych na południe od Pokrowska jest to, że agresorzy znajdują się na tym odcinku w odległości zaledwie 10 km od granicy administracyjnej obwodu donieckiego i dniepropietrowskiego. Co było jednym z ważniejszych celów Putina. Teraz może zacząć wywierać presję na dowództwo, aby za wszelką cenę wojsko dotarło do granicy, zamiast otaczać Pokrowsk. Zajęcie całości obwodu donieckiego jest jednym z długoletnich celów Putina i dotarcie do jego granic byłoby znakomitym zagraniem propagandowym.
Cudze zdobywają, swego nie odzyskują. Kłopoty Rosjan pod Kurskiem
O ile w Donbasie Rosjanie posuwają się naprzód, tak w obwodzie kurskim mają cały czas problemy, aby odzyskać teren. Dzieje się to pomimo wykorzystywana elitarnych, w teorii, jednostek. Ukraińców z Rosji próbują wypchnąć oddziały m.in. 11. i 83. Brygady Powietrznodesantowej i 40. Brygady Piechoty Morskiej.
Są to brygady gwardii, jednak z ich elitarności pozostały jedynie nazwy. Wszystkie były już trzy razy przeformowywane, co oznacza, że z pierwotnego składu brygad zostało niewielu żołnierzy, a główną siłę stanowią rezerwiści zmobilizowani w ostatnich miesiącach. To jest jeden z powodów, przez które Rosjanie mają problem z odzyskaniem utraconych terenów.
Kolejnym jest to, że Ukraińcy po zajęciu części obwodu kurskiego wybudowali w kilku miejscach linie umocnień polowych, o które rozbijają się rosyjskie ataki. Grupa Wojsk Kursk nie dotrzymuje kolejnych wyznaczonych przez Władimira Putina dat. Najpierw mieli odzyskać utracone ziemie do końca września, potem do końca listopada, a teraz do końca stycznia, żeby zdążyć przed inauguracją prezydentury Donalda Trumpa.
Ostatnie działania rosyjskiej logistyki mogą sugerować, że Kreml faktycznie przygotowuje duże uderzenie w obwodzie kurskim. Na zapleczu frontu miały się pojawić eszelony przewożące ciężką artylerię służącą do przełamywania linii umocnień polowych. To kolejny z prezentów północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzon Una.
W połowie listopada w syberyjskim Krasnojarsku zauważono eszelon przewożący samobieżne działo polowe M-1989 Koksan kal. 170 mm. Teraz, wedle nieoficjalnych informacji, działa pojawiły się w zachodniej części Rosji.
Koksan jest północnokoreańskim odpowiednikiem radzieckich dział 2S7 Pion, kal. 203 mm, które podczas wojny rosyjsko-ukraińskiej wykorzystują obie strony do niszczenia linii umocnień – schronów bojowych, okopów, składów etapowych na bezpośrednim zapleczu frontu i stanowisk dowodzenia. To zapewne jest główny powód, dlaczego na zachodzie Rosji pojawiły się dwa pułki artylerii liczące po 36 sztuk dział M-1989 każdy.
Koreański sprzęt i żołnierze mają pomóc Rosjanom odzyskać utracone ziemie i zapewne w okolicach sylwestra Rosjanie rozpoczną masowe uderzenie na ukraińskie pozycje. Na Kremlu lubią tego typu symboliczne daty.
Zimne, ciemne i krwawe święta w Ukrainie
Rosjanie zgotowali też ukraińskim cywilom zimne, ciemne i krwawe święta Bożego Narodzenia. Ataki terrorystyczne były prowadzone codziennie.
Od grudnia 2022 r. Ukraińcy świętują Boże Narodzenie 25 grudnia, a nie 7 stycznia, jak to czyni większość wyznawców prawosławia. To tylko niewiele znaczący gest, ale mimo to prztyczek zabolał Kreml i już rok później Rosjanie w święta znacznie zintensyfikowali działania wojenne. Nie inaczej było tym razem.
Rosjanie przede wszystkim atakowali infrastrukturę energetyczną, chcąc sprawić Ukraińcom zimne i ciemne święta. Serię ataków rozpoczęli już 23 grudnia. Pomiędzy godz. 10 rano 23 grudnia a godz. 9 rano następnego dnia prowadzili ataki nękające na największe miasta, nie dając Ukraińcom wytchnienia. Tego dnia ukraińska armia zestrzeliła 36 irańskich bezzałogowców.
Foto: Mykola Kalyeniak / PAP
Wieczorem 24 grudnia rozpoczął się duży, masowy atak, który trwał niemal całą noc. Kiedy Polacy kończyli wigilijną kolację, Ukraińcy musieli się ukrywać w schronach. Od godz. 18 na terenie większości obwodów ogłoszono alarm przeciwlotniczy. Rosjanie zaatakowali, wykorzystując 78 pocisków rakietowych różnego typu i 106 bezzałogowych statków powietrznych. Obrona przeciwlotnicza zestrzeliła 113 celów. Większość stanowiły pociski manewrujące Ch-101 i Kalibr. Alarm odwołano dopiero rankiem pierwszego dnia świąt.
Ukraińscy urzędnicy poinformowali 24 grudnia, że podczas tego ataku rosyjska rakieta balistyczna uderzyła w budynek mieszkalny w Krzywym Rogu w obwodzie dniepropietrowskim, zabijając jednego cywila i raniąc 13.
Ataki terrorystyczne
Prócz ataków lotniczych, Rosjanie wykorzystali artylerię lufową i rakietową, aby nękać mieszkańców obwodów, które znajdują się w pobliżu linii frontu i granic z Federacją Rosyjską. Ponownie najciężej ostrzeliwany był obwód zaporoski. Tylko 23 grudnia na osiem miejscowości spadło 400 pocisków artyleryjskich, rakiet i dronów uderzeniowych. W Wigilię na 12 miejscowości spadło 421 różnego rodzaju pocisków i zniszczonych zostało 36 budynków mieszkalnych i obiektów infrastruktury energetycznej.
Mniejsze ataki przeprowadzono na obwód chersoński, dniepropietrowski, charkowski i sumski. Ze względu na bliskość rosyjskich linii bardzo często są ostrzeliwane miejscowości leżące na prawym brzegu Dniepru. W Wigilię ostrzelano, często pojedynczymi pociskami, ponad 20 miejscowości. Zniszczonych zostało 19 domów mieszkalnych, zginęła jedna osoba, a dwie zostały ranne.
Tego typu ataki przy użyciu pojedynczych pocisków artyleryjskich na losowo wybrane cele nie mają żadnego uzasadnienia militarnego. Atakowane są głównie budynki mieszkalne, a jedyną intencją jest sterroryzowanie cywilów. Rosjanie tym samym kolejny raz łamią międzynarodowe prawo wojenne, ale nadal nic sobie z tego nie robią.
Jedyna reakcja, z jaką się spotkali to krytyka ze strony Joe Bidena. Przedstawiciele Organizacji Narodów Zjednoczonych nie wyrazili nawet oburzenia. Tymczasem tego typu ataki o mniejszej częstotliwości są codziennością we wszystkich miejscowościach znajdujących się w zasięgu rosyjskiej artylerii. Nie tylko tych, które znajdują się na froncie.