– Defetyzm oparty na założeniu, że Rosja jest zbyt duża, aby przegrać, to produkt rosyjskiej propagandy. Dajcie nam obiecaną broń i amunicję, a my zrobimy swoje – mówi były minister obrony Ukrainy Andrij Zahorodniuk.

Andrij Zahorodniuk: Skąd ta konstatacja? Dlaczego sądzi pan, że Ukraina przegrywa?

– Przypinanie nam łatki przegranego stało się ostatnio na Zachodzie bardzo modne, ale to nie jest prawda. Sytuacja na froncie jest trudna, ludzie są niezadowoleni, wielu rzeczy brakuje, ale opowiadanie, że ukraińskie morale jest niskie, to gruba przesada. Wiem, co mówię, bo codziennie rozmawiam z wojskowymi. Są bardzo zmęczeni, ale to nie znaczy, że podupadli na duchu i nie wierzą w zwycięstwo. Wręcz przeciwnie, będą dalej bronić kraju, ale potrzebują broni i amunicji.

– Nie ma racji. Ciekaw jestem, jak to tłumaczy?

– Generał Barrons kompletnie się myli. Mówię to bez ogródek, ale takie wypowiedzi mnie do tego zmuszają. Owszem, jeśli chodzi o broń, przewaga Rosji jest oczywista, i to w stosunku dziesięć do jednego. Ale mając tak ogromną przewagę, Rosja nie poczyniła znaczących postępów od czasu zajęcia Awdijiwki. Co więcej, w ciągu ostatniego roku Ukraina odniosła znaczne sukcesy np. na Morzu Czarnym. Czy tak się przegrywa wojnę?

– Chodzi mi o przywrócenie swobody żeglugi i ponowne otwarcie korytarza zbożowego. Osiągnęliśmy to sami, bez bezpośredniej pomocy wojskowej z zagranicy. Rosjanie posuwają się do przodu, ale w zależności od analizy i źródła informacji mówimy o kilkudziesięciu, kilkuset metrach, w niektórych wypadkach paru kilometrach dziennie. To nie jest znaczący sukces, biorąc pod uwagę fakt, że Siły Zbrojne Ukrainy mają dziesięć razy mniej amunicji.

– Mam nadzieję, że doprowadzi do przełomu. Na froncie nie zdarzają się cuda, więc żeby skutecznie walczyć, Ukraina potrzebuje broni i amunicji. Jej braki spowodowane zablokowaniem amerykańskiej pomocy były dla nas wielkim zaskoczeniem. Stany Zjednoczone cały czas zapewniały bowiem Ukrainę, że będą ją wspierały tak długo, jak będzie to konieczne. Dowódcy wojskowi uwzględnili te deklaracje i nasze plany operacyjne opierały się na założeniu, że dostawy pewnego rodzaju broni i amunicji będą szły nieprzerwanie. Gdy w 2023 r. zostały wstrzymane, zapewniano nas, że to tymczasowy problem, który zostanie rozwiązany do października. Nastał październik i słyszeliśmy, że pomoc ruszy w listopadzie, w listopadzie – że w grudniu, i tak dalej. Ostatecznie prezydent Biden podpisał ustawę o pomocy dla Ukrainy dopiero 24 kwietnia. Unia Europejska miesiące temu obiecała nam milion sztuk amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm, ale jak dotąd ich dostaliśmy. Każdy więc, kto opowiada, że Ukraina przegrywa, powinien najpierw zastanowić nad tym, czemu to służy? Trudno mi o tym mówić bez emocji, bo znam ludzi, którzy walczą na froncie. Oni zasługują na to, by traktować ich fair.

– Od kiedy Chodorkowski jest ekspertem od wojskowości? Mówiąc poważnie, sprawa jest bardziej skomplikowana, niż się wydaje. Wojna jest rywalizacją na zdolności wojenne, na które składa się wiele czynników: ludzie, wyszkolenie, doktryna wojenna, uzbrojenie, amunicja itp. Pieniądze nie przekładają się bezpośrednio na owe zdolności, chyba że obie strony wykonują na froncie dokładnie takie same działania wojenne, co obecnie nie ma miejsca. Poza tym ocena zdolności stron nie jest tylko ćwiczeniem matematycznym – sporządzając ją, musimy brać pod uwagę wiele czynników, których nie da się policzyć. Gdyby chodziło tylko o liczby, Ukraina dawno już by przegrała, ponieważ Rosja zawsze miała przewagę liczebną. Prowadzimy wiele działań asymetrycznych, więc możemy pokonać Rosję pomimo większych nakładów Kremla na wojnę. Oczywiście pod warunkiem, że nasze wojska będą odpowiednio wyposażone. Poza tym musimy traktować wszystkich sceptyków z ostrożnością, mając w pamięci to, że większość z nich przewidywała, iż Ukraina przegra w ciągu miesiąca. Defetyzm, szczególnie oparty na idei, że Rosja jest zbyt duża, by przegrać, jest produktem rosyjskiej propagandy.

– Jeśli znajdzie się na terytorium Ukrainy, to na froncie będzie w ciągu jednego-dwóch dni. Część broni i amunicji była już w Europie na granicy z Ukrainą niedługo po głosowaniu w Kongresie, ale pewne systemy czekają wciąż na wysyłkę w USA. Jeśli drogi w Polsce nie zostaną zablokowane, co było wcześniej poważnym problemem, pierwsze dostawy trafią na front szybko.

– Tak, ale nie wiadomo, kiedy je dostaniemy i czy będą od razu przekazane do naszej dyspozycji.

– Prezydent Zełenski mówił ostatnio, że siedmiu.

– To, o co zabiegamy na Zachodzie, to nie jest nic szczególnie wygórowanego, przynajmniej z technicznego punktu widzenia. Problemy są natury politycznej, a to bardzo trudno wytłumaczyć ludziom walczącym na froncie. Pytają, co się dzieje, gdzie są obiecane pociski artyleryjskie, gdzie jest broń. Ukraińscy żołnierze są w stanie wytrzymać różne trudności, ale rozziew między słowami a czynami nie działa na nich najlepiej. Byli przekonani, że Zachód będzie im pomocny – formalnie rzecz biorąc jest, ale trudno nie dostrzec tego, że przywódcy Zachodu więcej obiecują, niż dają. I to jest problem.

– Rosjanie przygotowują coś dużego, to pewne. Pytanie brzmi, na czym się skupią, kiedy w końcu zaczną tę ofensywę. Kreml ma różne plany – w grę może wchodzić okupacja całego Donbasu albo zajęcie lub okrążenie Charkowa. Nie sądzę, żeby im to się udało. Niestety, jeśli spróbują zrealizować któryś z tych scenariuszy, zanim otrzymamy całość pomocy, Ukraina zapłaci niezwykle wysoką cenę, bo stracimy mnóstwo ludzi. Jeśli jednak dostaniemy na czas to, co nam obiecano, rosyjska ofensywa skończy się fiaskiem. Do 9 maja, czyli Dnia Zwycięstwa, Putin nie będzie miał się raczej czym pochwalić, chyba że na froncie coś pójdzie bardzo nie tak, ale o tym wolałbym nie spekulować.

– Tego nikt nie wie, bo nie ma jeszcze szczegółowego terminarza przekazania tych maszyn. Jest pewne, że wszystkich od razu nie dostaniemy.

– Musimy być. Z tego, co wiem, przygotowania idą pełną parą.

– Siły Zbrojne Ukrainy. Głównym celem F-16 będzie powstrzymywanie rosyjskiego lotnictwa przed operowaniem w ukraińskiej przestrzeni powietrznej, a przede wszystkim uniemożliwienie Rosjanom wykorzystywania bomb kierowanych. Są one wyposażone w stery i system kierowania, więc po zrzuceniu z bezpiecznej dla agresora odległości są precyzyjne naprowadzają na cel. To jest wielki problem, który, mam nadzieję, rozwiążą F-16. Oczywiście ważne jest to, jakie wersje samolotów otrzymamy i z jakim wyposażeniem, ale jeśli będą to te, o które prosiliśmy, zamkniemy nasze niebo dla rosyjskiego lotnictwa.

– Zdecydowanie w tym pomoże, ale mobilizacja trwa tak czy owak.

– Mamy dość ludzi, by zrealizować tegoroczne plany mobilizacyjne Sztabu Generalnego, co nie znaczy oczywiście, że przy tych zasobach ludzkich jesteśmy w stanie prowadzić wojnę przez 10 lat, zwłaszcza przy obecnym poziomie strat. Jeśli chodzi o Ukraińców w wieku poborowym mieszkających w Polsce czy innych krajach Europy, to do powrotu do kraju nie zmusi ich żadna mobilizacja. Sądzę, że jeśli sami nie będą chcieli pójść na front, to do Ukrainy nie wrócą. Swoją drogą, nie wiem, ilu mieszkańców krajów Europy byłoby gotowych dziś walczyć za swój kraj. W Ukrainie wciąż duży odsetek obywateli zgłasza się do wojska na ochotnika…

– Nigdy nie wiadomo, ilu ludzi chwyci za broń, dopóki nie zacznie się wojna. Wtedy wielu zaciąga się na ochotnika, choć nigdy wcześniej nie myśleli o tym, że są w stanie walczyć. Trafiają na front, choć jeszcze dzień przed wybuchem wojny tego nie planowali. Myślę, że mnóstwo Polaków zrobiłoby w obliczu zagrożenia to samo co Ukraińcy. Więcej – mam co do tego pewność.

– Na pewno przywrócenie swobody żeglugi na Morzu Czarnym. A przede wszystkim to, że mając tak dużą przewagę, Rosja nie osiągnęła zbyt wiele. Szacuje się, że codziennie traci około tysiąca żołnierzy i nie posunęła się w znaczący sposób do przodu. Rosjanie chcieli wykorzystać okazję, jaką był okres oczekiwania na obiecane dostawy broni i amunicji z Zachodu, ale nie byli w stanie tego zrobić. To okienko możliwości zaczyna się teraz zamykać, bo Amerykanie wreszcie coś przysyłają. Mam nadzieję, że zmobilizuje to Europejczyków i że w konsekwencji zmniejszy się nierównowaga między armią ukraińską a rosyjską.

Jest jeszcze coś, na co media nie zwracają uwagi, a co ma moim zdaniem ogromne znaczenie. Otóż ustawa o pomocy dla Ukrainy podpisana przez Bidena zobowiązuje Departament Stanu i Departament Obrony do przygotowania i zaprezentowania amerykańskiej strategii na rzecz zwycięstwa Ukrainy. Mam nadzieję, że w USA zacznie się strategiczne planowanie dotyczące przebiegu wojny. Najważniejsze dziś pytanie brzmi: jak długo będzie trwała wojna? Ukraina nie jest oczywiście zainteresowana tym, by ciągnęła się w nieskończoność, ale Rosja owszem, bo Kreml uważa, że ma dość zasobów, by wygrać wojnę na wyniszczenie. Chodzi więc o to, co zrobić, by zakończyć tę wojnę zwycięstwem tak szybko, jak to możliwe. Odpowiedź może znaleźć się w strategii, o której wspomniałem. Musi ona zawierać informacje, ile i jakiej broni oraz szerzej – jakiego rodzaju zasobów – będzie potrzebowała Ukraina, żeby odnieść zwycięstwo.

– Trump, owszem, mówi, że rozwiąże problem, ale nie sądzę, że miałby to zrobić, wstrzymując pomoc wojskową dla Ukrainy. Z tego, co rozumiem, będzie starał się postawić Putina przed jakimś potężnym dylematem, aby Rosja sama zakończyła wojnę.

– W USA i Europie nie brakuje ludzi, którzy uważają, że Donald Trump nie jest wcale tak nieracjonalnym politykiem, za jakiego uchodzi, i że jeśli zostanie prezydentem, dostarczy Ukrainie większą pomoc wojskową, niż powszechnie się uważa. Oczywiście istnieje ryzyko, że polityka USA może się zmienić. Chciałbym jednak podkreślić, że Partia Republikańska nie jest przeciwko Ukrainie. Wielu republikanów mówi wprost, że Ukraina musi wygrać albo że wojna nie może skończyć się naszą porażką.

Andrij Zahorodniuk (rocznik 1976) w latach 2015-2018 kierował biurem odpowiedzialnym za reformę ukraińskiego ministerstwa obrony, wiosną 2019 r. został doradcą prezydenta Zełenskiego, a następnie ministrem obrony. Obecnie jest szefem Centrum Strategii Obronnych w Kijowie.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version