Rośnie liczba kradzieży w sklepach w Polsce. Z danych Komendy Głównej Policji, które podaje „Rzeczpospolita” wynika, że w zeszłym roku stwierdzono ponad 40 tys. przestępstw kradzieży w sklepach. To wzrost o ponad 22 proc. w stosunku do 2022 roku, i o ponad 60 proc. w porównaniu z rokiem 2021.
Coraz więcej kradzieży w sklepach
Dane policji pokazują również, że w 2023 roku stwierdzono aż 278,5 tys. wykroczeń kradzieży w sklepach, czyli o prawie 17 proc. więcej niż rok wcześniej i aż o 45 proc. w stosunku do 2021 roku.
– Szacuje się, że tylko 10 proc. kradzieży jest ujawnianych. Gdyby tak faktycznie było, to nie mielibyśmy 40 tys. przestępstw kradzieży, tylko np. 400 tys., a to są już naprawdę ogromne liczby i milionowe straty dla handlu, które – trzeba sobie jasno powiedzieć – są oczywiście przerzucane na uczciwych konsumentów, bo innego mechanizmu w tej kwestii nie ma – komentuje cytowany przez gazetę Robert Biegaj, ekspert rynku handlowego z Grupy Offerista.
Wpływ na wzrost kradzieży miały zmiany, jakie nastąpiły w październiku zeszłego roku w Kodeksie karnym. Przewidują one m.in. zwiększenie kwoty – z 500 zł do 800 zł – od której kradzież przestaje być wykroczeniem, a staje się przestępstwem.
– Złodzieje z reguły są dobrze zorientowani w kwestiach sankcji. Stąd też często potrafią wręcz w sposób aptekarski dobierać „łupy”. Natomiast w kwestii przestępstw kradzieży widzimy wyraźnie, że złodzieje próbują balansować na granicy i starać się tak kraść, żeby w razie wpadki nie wejść w rygory przestępstwa, a jedynie wykroczenia – mówi Biegaj.
Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że najczęściej występujące kwoty kradzieży w przestępstwach stwierdzonych w zeszłego roku to 600 zł (579 takich przestępstw). Do kradzieży w 2023 roku najczęściej dochodziło na Mazowszu, a także w województwach dolnośląskim i śląskim.
Wykroczenia efektem inflacji?
Według eksperta rynku handlowego znaczący wzrost wykroczeń ma związek ze wzrostem inflacji. – Mówiąc wprost – w dużej części należałoby to określić jako tzw. przymus ekonomiczny, tj. do kradzieży dochodziło z powodu biedy i/lub chwilowej potrzeby – mówi Biegaj.
– Tego typu sprawcy kradli głównie towary pierwszej potrzeby, żywność, chemię gospodarczą itd., a nie jak w przypadku zorganizowanych grup – ubrania, elektronikę czy też perfumy. Po części na ten stan rzeczy mogła też wpłynąć zmiana przepisów – dodaje.
„Rzeczpospolita” zwraca uwagę, że wzrost liczby kradzieży miało wpływ również upowszechnienie się kas samoobsługowych, które ułatwiają taki proceder, przynajmniej w niektórych sytuacjach.
Przykry trend utrzyma się?
Eksperci przewidują, że przykry trend utrzyma się w tym roku. Ma to związek ze wspomnianymi nowymi przepisami, ale też brakiem determinacji państwa do walki z plagą kradzieży. Sklepy – jak zauważa Robert Biegaj – są w tej kwestii pozostawione same sobie i nie do końca radzą sobie z tym tematem. Według eksperta może natomiast nastąpić lekki spadek w kwestii wykroczeń, co ma związek ze spadającą inflacją.