Niezależnie od tego, jak potoczą się losy naszego dziecka, zawsze będzie ono skazane na towarzystwo jednej osoby – siebie samego. Jeśli więc chcemy, żeby wiodło mu się dobrze, pomóżmy mu w dwóch rzeczach: poznawaniu siebie oraz w trzeźwej ocenie własnych cech i umiejętności. Jak rozwijać w dziecku samoświadomość?

Większość rodziców chce dobrze dla swoich dzieci. Idea słuszna, przynajmniej jako hasło. Problem pojawia się, gdy wejdziemy w szczegóły. Bo owo „dobrze” bywa różnie definiowane. Dla jednych oznacza usuwanie dziecku kłód spod nóg i chronienie przed dyskomfortem. Dla innych wprost przeciwnie – rygor, granice i wystawianie dziecka na dyskomfort w imię idei „zahartuję cię, bo świat nie będzie się z tobą pieścić”. Jeszcze inni rodzice skupiają się na planowaniu ścieżki kariery, szukając już od etapu żłobka optymalnych źródeł i metod edukacji. Każda z tych dróg – nawet ta ostatnia, „eugeniczna” – daje dużo większą szansę na przyszły zarobek dla psychoterapeutów niż na wychowanie osoby, która w dorosłym życiu będzie mogła czuć się szczęśliwa i spełniona. Doprecyzujmy zatem, na czym polega rodzicielskie wyzwanie. A potem poszukajmy drogi do jego realizacji.

Niezależnie od tego, jak potoczą się nasze losy, zawsze będziemy skazani na towarzystwo jednej osoby. To my sami. Z tego punktu widzenia kluczem do szczęścia i spełnienia jest dobra relacja z samym sobą. Nasz stosunek do siebie wynika z poczucia własnej wartości określanego też jako samoocena. Poczucie własnej wartości z kolei to funkcja tego, co wiemy na swój temat, oraz jak to oceniamy. Kombinacja tych dwóch składników daje wiele możliwości.

Możemy np. dobrze oceniać siebie, ale mało o sobie wiedzieć. Samoocena będzie wtedy wysoka, ale potencjalnie niestabilna. Niedostatki w zakresie wiedzy o sobie mogą prowadzić do tego, że będziemy zaskakiwani przez własne reakcje. A to podkopuje wiarę w siebie. Odwrotna kombinacja – gdy wiemy o sobie dużo, ale oceniamy to źle – doprowadzi do sytuacji stabilnej, ale zaniżonej samooceny. Wtedy łatwo będziemy czuć się sobą rozczarowani.

Co jest w takim razie pożądane? Optimum to wysoka świadomość siebie połączona z trzeźwą oceną własnych umiejętności i cech na tle innych osób. I to właśnie wskazówka dla rodziców. Jeśli chcesz dobrze dla swojego dziecka, pomóż mu w dwóch rzeczach: poznawaniu siebie oraz w trzeźwej ocenie własnych cech i umiejętności.

Dla niewtajemniczonych kawa może po prostu smakować albo nie. Wtajemniczeni potrafią opisać znacznie więcej parametrów: smak, posmak, kwasowość, tzw. body i wiele innych. Podobnie rzecz ma się z malarstwem czy muzyką. Możemy słuchać „Take Five” Brubecka jako muzyki w tle. Ale wystarczy, żeby ktoś powiedział: „Zwróć uwagę, jak pianino przeplata się z perkusją w różnych momentach utworu”, abyśmy zdołali zauważyć głębię kompozycji. Im więcej wiemy na jakiś temat, tym więcej niuansów potrafimy zauważyć. Ta sama prawidłowość dotyczy nas samych.

Możemy bezrefleksyjnie reagować na różne sytuacje. Możemy też zadać sobie trud, by zatrzymać się i zastanowić nad treścią danego doświadczenia. Bezrefleksyjność jest wygodna, ale kosztowna. Umyka wtedy głębia. Będąc rodzicami, wciąż dokonujemy wyborów dotyczących tego, czy nauczymy nasze dzieci rozpoznawania niuansów ich własnej emocjonalności, temperamentu i charakteru, czy też poprzestaniemy na binarnych charakterystykach typu dobre/złe dziecko. Jakże inaczej brzmi komunikat: „Jesteś niegrzeczny!” w porównaniu z: „Widzę, że jesteś już zmęczony i przez to dużo trudniej jest ci spokojnie reagować na moje prośby”. Głębia sprzyja budowaniu świadomości siebie. Bezrefleksyjność nie. Tylko czy da się nauczyć dziecko dostrzegania głębi, nie mając do tego fachowego przygotowania? Na szczęście tak. Podobnie jak można delektować się złożonością „Take Five” bez ukończenia szkoły muzycznej, można również odkrywać intrapersonalne niuanse, nie mając magisterium z psychologii.

Dobrym punktem wyjścia będzie wyobrażenie sobie postaci reportera z kamerą w dłoni. Zamiast bezrefleksyjnie słuchać jazzu, chłonąć rządową propagandę czy karcić własne dziecko, możemy zatrzymać się i zadać sobie pytanie: co się właśnie dzieje? A następnie przejść do opisu doświadczanej rzeczywistości. Trik polega na tym, by nie oceniać. Tak właśnie działa kamera: rejestruje obraz i dźwięk, a nie oceny i interpretacje. Jeśli mamy w pokoju czerwony wazon, to na obrazie z kamery zobaczymy czerwony wazon, nie zaś ładny wazon ani brzydki wazon.

Oceny to domena bezrefleksyjnego autopilota, który szybko kategoryzuje doświadczenie i przechodzi nad nim do porządku dziennego. I nagle mamy głupie dziecko, które prawie zbiło ładny wazon. Skarcić, posprzątać, pójść dalej. Nagranie z kamery da nam dużo większe możliwości. Możemy zatrzymać obraz, zobaczyć, co się na nim dzieje, przewinąć wstecz i sprawdzić, jak doszło do danego zdarzenia. Płynący z offu głos reportera uzupełni obraz informacją: „Tym razem wazon znalazł się dużo bliżej krawędzi stołu, dziecko zaś zignorowało prośbę rodzica, by nie bawić się piłką w domu”. Co to zmienia? Bardzo wiele. Łatwiej zobaczyć przyczyny wypadku i wyciągnąć, a następnie przekazać wnioski na przyszłość. Świadomy rodzicielski komunikat może tym razem brzmieć: „Jesteś bardzo energiczny i zapominasz się czasem w zabawie. Dlatego nie chcę, żebyś bawił się piłką w domu”. Samoocena nie cierpi, świadomość siebie rośnie, rodzicielskie zakazy nabierają sensu.

Dzieci mają w sobie ogromną ciekawość świata i chętnie przyjmują wszelkie narzędzia, które pomagają uporządkować doświadczenie. Wspomniany reporter dostarczy wielu przydatnych narzędzi. Przy takim wsparciu dziecku będzie dużo łatwiej poznawać siebie i opisywać różne odcienie własnych zachowań i emocji. Ale do zdrowego funkcjonowania w świecie to za mało. Potrzebujemy jeszcze wiedzieć, jak to, co mamy w sobie, ma się do świata, Jesteśmy istotami społecznymi. Równocześnie potrzebujemy ludzi i jesteśmy na nich skazani. Dlatego warto wiedzieć, jak różne cechy własnej osoby mają się do cech innych osób oraz oczekiwań ze strony innych.

Do zrozumienia tej idei posłużmy się kreską narysowaną na kartce. Skoro już ją mamy, to zadajmy sobie dwa pytania. Pierwsze brzmi: Jak długa jest ta kreska? Poszukując odpowiedzi, możemy wziąć linijkę i zyskać obiektywną miarę. A teraz drugie pytanie: Czy ta kreska jest długa, czy krótka? Tym razem linijka nie wystarczy. Potrzebujemy umieścić naszą kreskę w kontekście. Odnieść jej długość do czegoś. Innych kresek narysowanych na tej samej kartce, założonej wcześniej długości kreski czy też jakiegoś indywidualnego archetypu kreski noszonego w umyśle.

Podobnie jest z naszymi ludzkimi cechami. To kontekst czyni z nich wady lub zalety. Wysoki wzrost będzie zaletą, gdy trzeba odnaleźć się w tłumie bądź sięgnąć coś z najwyższej półki w supermarkecie. Ten sam wzrost stanie się wadą podczas podróży samolotem przez ocean. Miejsce w samolocie okaże się zbyt ciasne. Chyba że stać nas na klasę biznesową, ale to już inna historia. „Trudniejsze” cechy również możemy rozpatrywać w tych samych kategoriach. Wysoka impulsywność może przynieść nam dużo problemów podczas czynności wymagających rozwagi i spokojnego działania. Łatwo wtedy kupić coś drogiego i niepotrzebnego lub zachować się w sposób, którego później żałujemy. Jednocześnie wysoka impulsywność może nam ułatwiać podejmowanie decyzji w sytuacji, kiedy trzeba działać szybko i zdecydowanie. I znów to kontekst decyduje, czy dana cecha stanie się wadą, czy też zaletą.

Połączenie wysokiej świadomości siebie oraz umiejętności umieszczania własnych cech w kontekście pozwala na dwie rzeczy. Pierwsza to empatia wobec siebie. Mając narzędzia do tego, by rozpoznawać własne wewnętrzne stany, zyskujemy możliwość dostosowania środowiska do siebie. Jeśli wiemy, że wieczorami bywamy przeładowani i zmęczeni, możemy planować trudniejsze zadania na wcześniejszą porę dnia. Jeśli zdajemy sobie sprawę z własnej impulsywności, zyskujemy możliwość powiedzenia sobie stop i dania dłuższego czasu na ważne decyzje. Zamiast karcić się, zaczynamy tworzyć scenariusze, które niosą w sobie większą szansę na sukces.

Druga rzecz to umiejętność poszukiwania właściwego dla siebie kontekstu. Zamiast wdrażać się w ramy, które nie są nasze, możemy znaleźć takie, w których własne cechy stają się zaletami. Zatem, drodzy rodzice, rozwijajcie w dziecku samoświadomość i umieszczajcie różne rzeczy w kontekście, zamiast bezrefleksyjnie chwalić, krytykować, pozwalać i zakazywać. Czy to wystarczy, by wasze dziecko znalazło szczęście w dorosłym życiu? Na pewno ułatwi poszukiwania.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version