Jak opisuje „Rzeczpospolita”, mjr Radosław Sz. w połowie grudnia uczestniczył w kolizji na Podkarpaciu. Jechał służbowym samochodem. Gdy na miejsce przyjechała drogówka, okazało się, że nie ma uprawnień do kierowania pojazdami. – Funkcjonariusz miał wcześniej zatrzymane prawo jazdy, najprawdopodobniej za punkty, czyli w momencie kolizji kierował pojazdem służbowym bez wymaganych uprawnień. Fakt, że stracił prawo jazdy, zataił przed przełożonymi i dalej wielokrotnie wykonywał zadania pojazdem służbowym – mówi „Rz” informator z SOP.
Funkcjonariusz SOP prowadził samochód bez uprawnień. Wpadł przez kolizję
Radosław Sz. był szefem pirotechników w SOP, którzy, jak tłumacz dziennik, przed wizytą ochranianej osoby badają, czy w danym miejscu nie ma materiałów wybuchowych bądź podsłuchów. Sz. ma być jednym z najbardziej zaufanych gen. Radosława Jaworskiego, komendanta SOP.
„Sprawcą rzeczonej kolizji była osoba trzecia, wobec czego, zgodnie z procedurami, na miejsce została wezwana Policja. Natomiast funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa biorący udział w zdarzeniu i wykonujący w tym czasie zadania służbowe nie znajdował się pod wpływem alkoholu. Nadmieniam, iż mjr SOP Radosław Sz. (SOP podaje pełne nazwisko – przyp. „Rz”) nabył uprawnienia do emerytury i zdecydował się złożyć wniosek o odejście ze służby” – przekazała w odpowiedzi na pytania gazety SOP. Służba potwierdziła, że funkcjonariusz miał cofnięte uprawnienia do kierowania pojazdami. W sprawie rozpoczęto postępowanie wyjaśniające, które – jak tłumaczy zespół prasowy SOP – „ze względu na odejście funkcjonariusza ze służby na emeryturę stało się tym samym bezprzedmiotowe”.
Sprawę skomentował szef MSWiA Marcin Kierwiński. – Kontrole zamierzamy przeprowadzić we wszystkich formacjach oraz MSWiA, ale potrzebujemy czasu. Zapewniam, że sprawa majora będzie wyjaśniana na poziomie ministerstwa – poddam ją weryfikacji ze wszystkimi tego konsekwencjami – przekazał.