Konflikty między ludźmi a dziką naturą narastają w miarę tego, jak miasta, wioski i uprawne pola zabierają coraz większe obszary dotąd będące domeną dzikich gatunków. W Pakistanie ofiarą tego konfliktu padają jedne z najbardziej majestatycznych wielkich kotów.
Pakistan. Lamparty umierają z rąk ludzi
Przypadki zabijania lampartów odnotowano w całym kraju, od górzystych terenów regionu Galiyat, przez obrzeża wielkiego Islamabadu po południowo-zachodnią prowincję Beludżystan. Według relacji ekspertów sytuacja zagraża przetrwaniu gatunku w całym kraju, zwłaszcza że populacja uznawana jest globalnie za wrażliwą.
„Liczba zabójstw lampartów dramatycznie wzrosła w ostatnich latach” – podkreśla w rozmowie z „Guardianem” Muhammad Waseem z World Wildlife Fund. Zebrane w 2024 r., niepublikowane jeszcze dane WWF wskazują, że w ciągu ostatnich pięciu lat w Pakistanie zginęło 45 lampartów, tyle samo co w poprzednich dwunastu latach. Waseem przypuszcza, że prawdziwa liczba jest jeszcze wyższa, bo wiele przypadków nie jest zgłaszanych.
Choć niektóre osobniki zabija się dla cennego futra, to – jak twierdzi Waseem – główną przyczyną zabijania wielkich kotów jest odwet za szkody wyrządzone przez drapieżniki wśród zwierząt hodowlanych lub w atakach na ludzi. Szybko malejąca powierzchnia lasów w Pakistanie (poniżej 5 proc. terytorium przy globalnej średniej 31 proc.) spycha koty bliżej ludzkich osiedli, co często kończy się konfliktem.
Dramatyczny konflikt człowieka z naturą
Szczególnie trudna sytuacja miała miejsce w regionie Galiyat, gdzie na początku XXI w. zanotowano serię ataków na ludzi. Najgłośniejszy był przypadek samicy leoparda o przydomku „Duch Galiyat”, która – według miejscowych relacji – miała zabić sześć kobiet, zanim w 2005 r. policja schwytała ją i uśmierciła.
Od tamtej pory organizacje ekologiczne prowadzą w okolicy kampanie edukacyjne, m.in. wśród kobiet i dzieci szkolnych. Mieszkańców instruuje się, jak minimalizować ryzyko ataku, np. poprzez poruszanie się w grupach w czasie zbierania drewna czy wody. Mimo to nie udało się całkowicie wyeliminować zagrożenia.
„Trzy lata temu szedłem pieszo do domu, gdy lampart rzucił się na mnie z lasu. Straciłem przytomność, a mięsień łydki został poważnie naderwany” – wspomina w rozmowie z dziennikarzami brytyjskiego dziennika Salamat Ali, robotnik budowlany z regionu Galiyat. Mężczyzna przeżył atak, jednak powrót do zdrowia trwał długo i do dziś nie może wrócić do cięższej pracy fizycznej.
W szczególnie trudnej sytuacji są drobni rolnicy, którym drapieżniki wybijają trzodę. “Byłbym szczęśliwy, gdyby lampartów wcale tu nie było” – przyznaje Mohammad Yaqub, który niedawno stracił kilka kóz. Przy niewielkiej liczbie zwierząt gospodarskich, każdy atak oznacza poważne straty finansowe i wiele rodzin nie jest w stanie się z tego podnieść.
Brak wsparcia i nieskuteczny system odszkodowań
Zgodnie z relacjami lokalnych działaczy większość rolników nie otrzymuje żadnych odszkodowań za utracony inwentarz. „Kiedy dochodzi do ataku, ludzie stają się agresywni. W mojej opinii zabijają lamparty, bo nie ma sprawnie działającego systemu rekompensat” – wyjaśnia Sajid Hussain, znany w regionie jako „Sherwala”, czyli „człowiek od wielkich kotów”.
System pomocy, choć teoretycznie funkcjonuje w niektórych prowincjach, w praktyce często okazuje się zbyt biurokratyczny i nieskuteczny. Jeśli zwierzęta hodowlane padły w obszarze chronionym, rolnik z góry traci szansę na odszkodowanie, nawet jeśli nie miał innego miejsca na wypas. Niewielkie kwoty przyznawane przez rząd przychodzą z opóźnieniem, często dopiero po wielu miesiącach lub latach, przez co poszkodowani zazwyczaj zdani są na wsparcie rodziny.
„Środki pochodzą z budżetu przeznaczonego na klęski żywiołowe, który już i tak jest nadwyrężony ze względu na ekstremalne zjawiska pogodowe w Pakistanie” – tłumaczy Waseem. Według niego aby ograniczyć zabijanie lampartów, konieczny jest sprawny program kompensacyjny oraz powołanie wyspecjalizowanych zespołów interwencyjnych do radzenia sobie z konfliktami na styku człowiek-dzika przyroda.
Niesprzyjająca jest także skala wylesienia. Informacje przekazywane przez turecką agencję Anadolu wskazują, że obok degradacji środowiska i braku skutecznych rządowych rozwiązań, do zabijania dużych kotów przyczynia się także coraz częstszy kontakt ludzi z tymi zwierzętami. „Zjawisko będzie narastać, jeśli nadal będziemy odbierać leopardom naturalną przestrzeń życiową” – zaznacza w rozmowie z turecką agencją Rab Nawaz z WWF Pakistan.
Mgliste dane o liczebności populacji
Dokładne dane o liczebności lampartów w Pakistanie są niedostępne. „Możemy tylko przypuszczać, że w całym kraju żyje zaledwie kilkaset osobników” – stwierdza Nawaz. Rina Saeed, ekspertka zajmująca się dzikimi zwierzętami i szefowa Islamabad Wildlife Management Board, zwraca uwagę, że brakuje krajowych badań na ten temat. Według niej Margalla Hills National Park w Islamabadzie może być domem dla 12 osobników, choć oficjalnie potwierdzono obecność ośmiu.
Bez względu na to, czy jest ich 200, 300 czy 500 – jak przypuszczają różne organizacje – perspektywy nie wyglądają dobrze. Lamparty zamieszkujące stołeczne wzgórza Margalla są szczególnie narażone, bo graniczą z coraz silniej rozbudowującym się miastem. W 2023 r. znaleziono tam zwłoki osobnika z licznymi ranami postrzałowymi.
Z kolei w prowincji Beludżystan nagrania pokazujące zabijanie drapieżników pojawiły się w mediach społecznościowych w połowie 2024 r. Sprawa z Dera Bugti, gdzie miejscowi zastrzelili lub otruli lamparta w obawie o zwierzęta gospodarskie, odbiła się szerokim echem i przyniosła interwencję władz. Według dziennika „Dawn” policja postawiła zarzuty złamania prawa o ochronie przyrody siedmiu okolicznym mieszkańcom.
Sytuację dodatkowo komplikują doniesienia, że zabity osobnik w Dera Bugti mógł należeć do podgatunku lamparta perskiego (Panthera pardus tulliana), występującego na irańskim płaskowyżu i w południowo-zachodnim Pakistanie. Na całym świecie żyje zaledwie ok. tysiąca tych zwierząt.
![](https://i.iplsc.com/000AVV8BINS1PIEG-C322-F4.webp)
Nadzieja w ośrodkach ratunkowych i edukacji
Mimo fatalnej sytuacji w skali kraju, istnieją miejsca, gdzie lamparty mogą liczyć na większe bezpieczeństwo. Islamabad Wildlife Rescue Centre to dawne miejskie zoo przekształcone w ośrodek rehabilitacyjny. Przebywa w nim kilkaset dzikich zwierząt, w tym trzy wielkie koty. Jednego z nich planuje się wkrótce wypuścić na wolność, a dwa kocięta, osierocone po zastrzeleniu matki, są pod ścisłą opieką pracowników.
„Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, ale skoro straciły matkę tak wcześnie, trudno będzie je w pełni przystosować do samodzielnego życia na wolności” – mówi kierująca placówką Sana Raja.
Jak przekonują organizacje ekologiczne, edukacja społeczeństwa i skuteczna ochrona obszarów leśnych to klucz do ocalenia lampartów w Pakistanie. Bez wprowadzenia realnych programów kompensacyjnych dla rolników i pasterzy, dalsze ofiary wśród dzikich kotów wydają się nieuniknione. Wymagania dużych drapieżników – rozległe terytoria, stabilne populacje dzikich kopytnych – kolidują z interesami biednych społeczności, które często muszą walczyć o przetrwanie w tych samych przestrzeniach.