Grzegorz Bierecki jakby zapomniał, że przez dwie dekady stał na czele krajowej SKOK i to on stworzył system, w którym mogło dojść, tak jak choćby w Wołominie, do gigantycznych nadużyć.
Jak na złość Komisja Europejska doceniła niedoceniany przez prezydenta Dudę „terror praworządności”, który wprowadza rząd Tuska, i odblokuje 137 mld euro dla Polski. To polityczna i ekonomiczna premia dla nowej władzy, która nie poddała się presji krzykaczy z PiS i pałacu prezydenckiego, dopiero co nawróconych na praworządność.
Oczywiście także poza obozem Zjednoczonej Prawicy różni polityczni esteci i puryści prawni kręcą nosem, narzekając na „zbyt zdecydowane”, „brutalne” działania Adama Bodnara, który wykorzystując prawne luki i kruczki, próbuje przywrócić normalne funkcjonowanie instytucji stanowiących fundament wymiaru sprawiedliwości. Krytykując ministra sprawiedliwości, warto jednak pamiętać, co robiła i co po sobie zostawiła ekipa Kaczyńskiego i Ziobry. Znakomicie zobrazował to profesor Marcin Matczak w swoim wpisie na platformie X. „Sprzątanie po czymś, co można nazwać świniobiciem praworządności, nigdy nie jest ładne. Ale to Bodnar zasługuje na zaufanie, nie ci, którzy szlachtowali praworządność”.
Grzegorz Bierecki jakby zapomniał, że przez dwie dekady stał na czele krajowej SKOK i to on stworzył system, w którym mogło dojść, tak jak choćby w Wołominie, do gigantycznych nadużyć
Bruksela także nie ma wątpliwości, po czyjej stronie jest racja w polityczno-prawnej bitwie warszawskiej Anno Domini 2024. Goszcząca w Polsce szefowa KE Ursula von der Leyen z uznaniem mówiła o wysiłkach naszego kraju w „odtworzeniu praworządności, która jest kręgosłupem społeczeństwa, w którym każdy przestrzega zasad, ludzie i firmy mają zaufanie do instytucji i są w stanie pociągnąć do odpowiedzialności władze”. To przesłanie raczej nie dotrze do polityków Zjednoczonej Prawicy, którzy przez osiem lat swoich rządów robili wszystko, aby sprywatyzować sądy, Trybunał Konstytucyjny i prokuraturę, zaprzeczając wszystkiemu, co kryje się pod pojęciem praworządność. Kontrola nad wymiarem sprawiedliwości była tak ważna w domknięciu układu Kaczyńskiego, że na szali położono gigantyczne unijne fundusze. Zapewne, gdyby nie zmiana władzy, wciąż byśmy na nie czekali.
Kto wie, czy nie główną rolę odegrał tu Adam Bodnar, który osobiście przedstawił Komisji Europejskiej plan naprawy wymiaru sprawiedliwości. Jego kluczowym elementem jest pakiet 10 ustaw, które mają zreformować sądy i prokuraturę. Minister nie powinien jednak tracić czasu na świętowanie, bo przywracanie praworządności dopiero się zaczęło, a do uzdrowienia jeszcze bardzo daleka droga.
Na razie żyjemy w państwie, które potrzebowało aż 10 lat, aby osądzić osoby zamieszane w ciężkie pobicie Wojciecha Kwaśniaka, wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego, w 2014 r. Przy czym jest to dopiero wyrok pierwszej instancji, gangster zaś, który pobił Kwaśniaka, uciekł wymiarowi sprawiedliwości i się ukrywa. Trudno się więc dziwić byłemu wiceszefowi KNF, który swoją pracę dla państwa przypłacił prawie życiem, że czuje się przez to państwo zdradzony. Tym bardziej że w jednym postępowaniu jest ofiarą zamachu zaplanowanego przez osoby powiązane ze SKOK Wołomin, a w drugim oskarżonym o opieszałość w działaniach, co miało doprowadzić do afery w wołomińskiej kasie. Po pokazowym zatrzymaniu Kwaśniaka w grudniu 2018 r. prokurator generalny Zbigniew Ziobro tłumaczył, że „być może Kwaśniak został zaatakowany, bo Komisja Nadzoru Finansowego przez lata rozzuchwalała przestępców”. Zaś dobry znajomy ministra Ziobry senator Grzegorz Bierecki, twórca systemu SKOK, przekonywał, że „to nie jest tak, że bandyci biją zawsze tego dobrego”.
Pięć lat później Bierecki, zeznając na procesie w sprawie pobicia Kwaśniaka, podtrzymywał swoją narrację, opowiadając przed sądem, że w przekonaniu środowiska spółdzielczych kas napaść na wiceszefa KNF to „mistyfikacja”. Najwyraźniej według senatora Biereckiego Wojciech Kwaśniak sam na siebie zlecił zamach, w którym mógł zginąć. „Była to bardzo dobrze przygotowywana afera, a wyłudzenia, które były prowadzone przez grupę przestępczą, były tolerowane przez ówczesne władze KNF” – kreślił przed sądem swoją wersję afery SKOK Wołomin senator PiS, który jakby zapomniał, że przez dwie dekady stał na czele krajowej SKOK i to on stworzył system, w którym mogło dojść, tak jak choćby w Wołominie, do gigantycznych nadużyć i strat liczonych w miliardach złotych.
Za rządów Zjednoczonej Prawicy senator Bierecki, spółdzielca milioner, nie musiał się martwić prokuratorskimi śledztwami w sprawach, które mogłyby dotyczyć także jego, bo takowych po prostu nie było. Dlatego ci, którzy przywracają dziś w Polsce praworządność, powinni zadbać również o to, aby afera systemu SKOK doczekała się wreszcie pełnego wyjaśnienia.