Przypomina lustro, które pokazuje odbicia i ślady ważnych osób w naszym życiu. Im bardziej znaczące są relacje z nimi, tym większe pozostałości po nich w naszej osobowości. Jeśli ktoś jest dla nas istotny, bardziej liczymy się z jego zdaniem i chcemy mu zaimponować. Część jego zachowań możemy potem naśladować, a także „wcielać” do naszej osobowości — mówi psycholożka dr Ewa Skimina.
„Newsweek”: A gdyby tylko jedna osoba ukształtowała naszą osobowość?
Ewa Skimina: To raczej niemożliwe. Przez całe życie musielibyśmy mieć kontakt wyłącznie z nią i przebywać poza społeczeństwem. Zdarza się jednak, że pojedynczy człowiek potrafi znacząco wpłynąć na naszą osobowość.
Oglądał pan miniserial „Informacja zwrotna” na podstawie książki Jakuba Żulczyka? Jego głównym bohaterem był alkoholik Marcin Kania, który miał ogromny wpływ na ukształtowanie osobowości swojego syna Piotra. Nie otaczał go opieką oczekiwaną od rodzica. Nie interesował się jego pasjami. Nie dawał mu przestrzeni do rozwoju. Głównie zagrażał jego bezpieczeństwu, nieustannie pijąc i nie wracając do domu. Piotr dorósł, po czym urwał kontakt z ojcem. Nie potrafił jednak porzucić wzorców z przeszłości. Nie odnajdywał się w miłości, bo nie znał tego uczucia. Utrzymywanie romantycznych relacji sprawiało mu problemy. Choć spotykał życzliwe mu osoby, najczęściej obawiał się ich. W dodatku podejmował ryzykowne zachowania. Zadawał się z niewłaściwymi osobami, podobnie jak jego ojciec.
Przekazy transgeneracyjne?
– Też, czyli inaczej – komunikaty od naszych przodków dotyczące tego, jak powinniśmy żyć. Dziedziczymy je nieświadomie. To między innymi z ich powodu Piotr powielał schematy z domu.
Da się je zmienić?
– Tak, choć zmiany wzorców zachowania są zmianami w osobowości. Trzeba zatem odpowiedzieć sobie, czym ona jest. Istnieje wiele teorii na jej temat. Gdybyśmy jednak spróbowali sprowadzić je do wspólnego mianownika, moglibyśmy powiedzieć, że osobowość działa niczym dynamiczny system. Mieści się w naszym mózgu i odpowiada za dostosowywanie zachowań do konkretnych sytuacji. Jej konsekwencją jest choćby to, że możemy obserwować u poszczególnych osób pewne powtarzalne schematy postępowania. Ale dzięki niej także czujemy i myślimy w określony sposób.
A co ją tworzy?
– Potocznie uważa się, że cechy, i jest to dość zgodne z trendami w nauce, ponieważ wielu badaczy stosuje do opisu osobowości model pięcioczynnikowy. Nazywamy go w psychologii Wielką Piątką. W jej skład wchodzą: ugodowość, otwartość na doświadczenie, sumienność, ekstrawersja i neurotyczność. Warto jednak wspomnieć, że osobowość to znacznie więcej niż te pięć cech.
Czyli osobowość jako puzzle?
– To rzeczywiście wieloelementowa układanka, ale bardziej przypominająca budynek składający się z kilku pięter. Każde powstaje w innym czasie i w różny sposób. Fundament tej budowli stanowi temperament. Aktualnie psycholodzy uważają, że jest wrodzony, uwarunkowany biologicznie i w ciągu życia ulega niewielkim modyfikacjom. Odpowiada między innymi za to, jak intensywnie reagujemy emocjami w obciążających sytuacjach. Choleryk czy melancholik to właśnie typy temperamentu.
Następną warstwą naszej osobowości jest regulacja emocji. To już umiejętność, której musimy się nauczyć. Najczęściej rozwija się zgodnie z temperamentem. Ale nieraz również na przekór niemu, co widać szczególnie u osób, na które oddziałuje silny wpływ zewnętrzny. Na przykład ktoś reagujący silnymi emocjami może nauczyć się je kontrolować i choć jego typ temperamentu określimy jako choleryczny, wcale nie musi w napiętych sytuacjach rzucać talerzami. Natomiast towarzyszące mu pobudzenie emocjonalne będzie można zauważyć choćby po wypiekach na twarzy lub zaciśniętych pięściach.
Dalsze poziomy mają jeszcze inną naturę, bowiem „nie sterują” bezpośrednio naszym zachowaniem. Bardziej odpowiadają za potrzeby psychiczne, motywację do działania, kształtowanie się systemu wartości. O, na przykład jednym z takich pięter jest tożsamość. Wznosimy je, będąc nastolatkami. To właśnie wtedy poszukujemy odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jesteśmy, co lubimy, co sądzimy o sobie.
Układ tych pięter może zmieniać się w przyszłości?
– W ciągu całego życia wchodzimy w różne role, rozwija się nasz organizm, ewoluuje system wartości, waha się poziom hormonów, które wpływają na osobowość. Kolejność jej warstw nie ulega jednak modyfikacji. Raczej z biegiem lat dobudowujemy nowe i zmieniamy stare. Zatem część tych pięter będzie wyglądać inaczej w wieku nastoletnim, a inaczej podczas emerytury.
A kto je urządza?
– Cały system społeczny. Jeśli chcemy w nim żyć, musimy dostosować się do jego zasad. Czyli pracować, ale też współgrać z innymi. Naszą osobowość kształtują także elementy tego systemu: szkoła, media, prawo. Dzięki nim dowiadujemy się, które zachowania są pożądane bądź niedopuszczalne.
Wpływ na nas mają również konkretne osoby. Oczywiście rodzice, których zachowania naśladujemy w młodym wieku. Ich zadaniem jest stworzenie nam przestrzeni do rozwoju osobowości. Nie chodzi tylko o wsparcie finansowe, ale też emocjonalne. To pomaga dziecku choćby kształtować własne pasje, zamiast tylko przejmować je od innych.
W dzieciństwie ważną rolę odgrywa jeszcze starsze rodzeństwo. Nieraz dziecko postrzega siebie jako trochę gorsze, ponieważ z racji wieku nie posiada pewnych kompetencji. „Jestem już duży” – przekonuje, choć ma dopiero cztery lata. Skoro starszy brat bądź siostra potrafią więcej, stają się dla niego wzorem do naśladowania i obiektem podziwu. Oni grają na gitarze, to on też. Jeśli będzie robić to systematycznie, nawet tak niepozorna czynność może wpłynąć na strukturę jego osobowości.
Niby jak?
– Ćwiczenie gry na gitarze to także ćwiczenie wytrwałości. Na początku nic nam nie wychodzi. Jednak wraz z regularnym treningiem osiągamy coraz więcej. Wytrwałość, którą wówczas zdobywamy, możemy potem przenieść na inne obszary życia.
Kolejnymi osobami, które czasem modyfikują nasze piętra osobowości, są rówieśnicy z okresu dorastania. Jeśli identyfikujemy się z nimi, mamy większe tendencje do przejmowania ich wartości bądź zachowań. W późniejszych latach ważną rolę odgrywa również partner romantyczny. Skoro jest dla nas tak ważny, potrafi wpłynąć choćby na styl przywiązania, który ukształtowaliśmy kiedyś w relacji z rodzicami bądź opiekunami. On oddziałuje także na nasze przekonania o sobie samym i świecie, a te są kolejnym poziomem osobowości. Partnerzy mogą nam je bardzo uporządkować. Potrafią jednak także zrobić w nich bałagan.
Wyobraźmy sobie kobietę o bardzo silnej potrzebie sprawowania kontroli. Jej zachowanie może spowodować, że partner pomyśli: „Skoro ona wszystko sprawdza i wiecznie jest czujna, świat musi być niezwykle zagrażający”. Niełatwo wykręcić się z takiej relacji. Jeśli już nam się udaje, często wychodzimy z niej z większym poziomem lęku, a także niższym poczuciem własnej wartości.
To groźne dla osobowości?
– Podobne zmiany traktowałabym poważnie, ponieważ są trwałe i przekładają się na zachowanie w wielu sytuacjach. Pewnie teraz wprowadzę trochę zamieszania w głowie czytelników, ale chciałabym powiedzieć, że finalnie trudne relacje mogą mieć także pozytywny wpływ na osobowość. Słyszał pan o potraumatycznym wzroście? Dochodzi do niego u ludzi, którzy z kryzysowej sytuacji wyciągają jakąś lekcję. Zaczynają ją rozumieć, dzięki czemu osiągają większą świadomość siebie. Nie przez przypadek młode osoby, które doświadczyły wielu trudności, wydają nam się dojrzalsze. Najprawdopodobniej dzieje się tak, ponieważ przewartościowały swoje życie, a czasem nawet przeformułowały jego cel. Niekiedy takie wydarzenia są jak papierek lakmusowy naszej osobowości. Możemy dzięki nim zaobserwować, czy działa ona zdrowo i w miarę adaptacyjnie. Nie chodzi jednak o to, abyśmy teraz sami narażali się na kryzysy, ponieważ zamiast potraumatycznego wzrostu mogą wystąpić zespół stresu pourazowego czy depresja.
To, jak reagujemy na trudności, zależy oczywiście od naszej osobowości. Być może mamy dzięki niej zasoby, by lepiej radzić sobie z kryzysem. Ale pamiętajmy, że działa tu zasada dwukierunkowości. Z jednej strony doświadczenia i relacje kształtują naszą osobowości, a z drugiej – osobowość decyduje, jak będziemy wszystko interpretować.
Wychodzi na to, że osobowość jest sumą naszych relacji.
– Nie do końca. Ona bardziej przypomina lustro, które pokazuje odbicia i ślady ważnych osób w naszym życiu. Im bardziej znaczące są relacje z nimi, tym większe pozostałości po nich w osobowości. Nie ma tu znaczenia ich częstotliwość, ale głębokość. Jeśli ktoś jest dla nas istotny, bardziej liczymy się z jego zdaniem i chcemy mu zaimponować. Część jego zachowań możemy potem naśladować, a także „wcielać” do naszej osobowości.
Świadomie?
– Najczęściej nie. Osobowość kształtuje się głównie w dzieciństwie. Wtedy nie mamy umiejętności, by poddawać ją krytycznej analizie. Nie mamy również wpływu na to, jak kształtują się nasze przekonania, bo brakuje nam jeszcze autorefleksji. Nie zastanawiamy się więc, co robią nasi rodzice bądź opiekunowie i jakie mają motywy. Po prostu kopiujemy ich zachowanie. Jako nastolatkowie naśladujemy kogoś popularnego w grupie, aby uzyskać podobne uznanie. To wciąż jednak może odbywać się automatycznie.
Nieco więcej świadomości mamy jako dorośli. Pod warunkiem oczywiście, że próbujemy analizować własne zachowanie. Dzięki temu zaczynamy rozumieć, jak wyglądają piętra naszej osobowości. Wnioski jednak nie muszą być wyłącznie miłe. Niektórzy przeżywają wówczas frustrację, żal, rozczarowanie. Nigdy bowiem nie chcieli być jak krzyczący ojciec, a jednak tak jak on podnoszą głos. Gdy myślą o zmianie tego elementu swojej osobowości, obawiają się, że popełnią błąd. Albo poddają się, twierdząc: „To przecież nie moja wina, że krzyczę. Tak już zostałem ukształtowany. Nic z tym nie zrobię”.
Brzmi jak usprawiedliwianie się.
– To prawda. Część tych osób dochodzi do wniosku, że ich osobowość ukształtowali inni ludzie, ale też biologia. Dzięki temu uzyskują spokój i wytłumaczenie swojego postępowania, przez co pozostają bierni. Nie chciałabym jednak, aby taki był wydźwięk naszej rozmowy. Nigdy bowiem nie tracimy odpowiedzialności za własne zachowanie. Nie mówię o cechach temperamentalnych, ale o piętrach, które odpowiadają m.in. za przekonania, regulację emocji, sposoby radzenia sobie ze stresem. Modyfikowanie ich nie należy do najłatwiejszych. Musimy bowiem pracować nad czymś, co zostało nam wdrukowane. Stworzenie nowych mechanizmów wymaga czasu i wielokrotnego powtarzania danej czynności. Możemy próbować dokonywać tego sami lub z pomocą psychoterapeuty. Jedno jest pewne – da się to zrobić.
I jeszcze co do odpowiedzialności – ponosimy ją nie tylko w kontekście własnych zachowań, ale także tego, jaki wpływ mamy na osobowość innych ludzi. Łatwo powiedzieć sobie: „Mój partner mnie zranił”. A co, jeśli przez lata sami nieświadomie go krzywdziliśmy i doprowadzaliśmy do niekorzystnych zmian w jego osobowości?