– Kiedy z tobą rozmawia, przyjmuje bokserską postawę. Patrzy nieco spode łba, wbija w ciebie skupiony wzrok. Polecenia wydaje szybko. Słowami trafia jak prawym sierpowym – opowiadał o Karolu Nawrockim jeden z byłych współpracowników. Boks to wielka pasja obecnego prezesa IPN, sam boksował, chciał być sportowcem. Wkrótce jako kandydat na prezydenta może stanąć do walki o najwyższą polityczną stawkę.
Wydawało się, że Karol Nawrocki wypadł z gry o nominację PiS na kandydata na prezydenta. Wrócił jednak na ostatniej prostej i wszystko wskazuje na to, że to Nawrockiemu zdecydowało się zaufać kierownictwo partii. Choć formalnie ma być on kandydatem obywatelskim, a nie partyjnym. Sondaże nie dają mu wielkich szans w starciu z kandydatem KO, ale w swojej karierze Nawrocki nie raz już potrafił zaskoczyć. A jej początki były nadzwyczaj skromne.
Przypominamy sylwetkę Karola Nawrockiego, którą opublikowaliśmy, gdy zostawał prezesem Instytutu Pamięci Narodowej w lipcu 2021 r.
Piłkarska rozgrywka integracyjna pracowników Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Grają głównie mężczyźni, w różnej kondycji fizycznej. Piłkę podają sobie raczej na luzie. Ale kiedy na murawę wbiega dyrektor Karol Nawrocki – miękka gra się kończy.
– Nabuzowany energią, wręcz agresywny, jeśli chodzi o styl gry – relacjonuje jeden z byłych pracowników muzeum, który brał udział w meczu. – Dyrektor rzucił się na piłkę, biegł do bramki. Na drodze stanął jeden z chłopaków, chuchro. Rozpędzony Nawrocki dosłownie go staranował. To osoba, która podchodzi do zadań bardzo ambicjonalnie: musi dostać to, czego chce.
Kim jest Karol Nawrocki? „Prawda nie obroni się sama”
„Jako człowiek urodzony w latach 80. chcę wypełnić narodowy łańcuch świadomości historycznej, być jego ogniwem” – tymi słowy określił swoją misję dr Nawrocki. Do tego zapowiedział „inkluzywną ofertę edukacyjną, która będzie balansem między sacrum historii a profanum nieustannie zmieniającej się rzeczywistości”.
Mówił też, że chce „poddać refleksji strukturę Instytutu” oraz „zapoznać się z jego zasobami ludzkimi”, dokonać „przeglądu kompetencji pracowników”. Jak dopowiedział, celem jest zdobycie utalentowanych badaczy pracujących na co dzień w archiwach. Członkowie kolegium nie dopytali, co wspomniany „przegląd” miałby oznaczać.
Na tle pozostałych kandydatów wypadł bardzo korzystnie. Był energiczny, pewny siebie. Według informatora portalu OKO.press nominacja dr. Nawrockiego zyskała aprobatę na Nowogrodzkiej. Zwycięstwo było przesądzone.
Nawrocki do PiS-u nigdy nie należał, ale jest ulubieńcem polityków tej partii. To dzięki poparciu Jarosława Sellina zarządza Muzeum II Wojny Światowej – jednym z najważniejszych muzeów w kraju. Dr Nawrocki nie pozostaje im dłużny. Jak w rozmowie z „Newsweekiem” wskazuje prof. Grzegorz Motyka z Polskiej Akademii Nauk, podczas wystąpienia przed kolegium IPN Karol Nawrocki za swoje motto obrał słowa Jarosława Kaczyńskiego „prawda nie obroni się sama”.
Foto: Paweł Supernak
– Prezes PiS użył tego zwrotu w przemówieniu w Trybunale Konstytucyjnym, w którym zapowiedział stworzenie państwowej machiny, której celem ma być „obrona prawdy” – mówi prof. Motyka. – To chyba pierwszy przypadek, kiedy kandydat na prezesa IPN odwołuje się tak otwarcie do słów czynnego polityka i trudno to inaczej zinterpretować, niż jako deklarację wierności. Moim zdaniem, powinno to rodzić obawę o los IPN – wkrótce może zostać on upolityczniony do stopnia, jakiego dziś sobie nawet trudno wyobrazić.
Zapytaliśmy dr. Nawrockiego o komentarz. Jego stanowisko publikujemy w całości, na końcu tekstu.
„Dyrektor do zadań specjalnych”. Błyskotliwa kariera dr Nawrockiego
Przełomem w karierze Nawrockiego był 2017 r. i nominacja na fotel dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Zastąpił w tym miejscu prof. Pawła Machcewicza – twórcę placówki, obsadzonego za PO.
Muzeum było solą w oku PiS. Gigantyczny obiekt o powierzchni 23 tys. mkw. Sama wystawa zajmuje około 5 tys. m kw, znajduje się kilkanaście metrów pod ziemią. Oprócz tego placówka pełniła funkcję naukową, edukacyjną i wydawniczą.
Wielokrotnie odwiedzali ją wybitni historycy z całego świata. Jednym z częstych gości był prof. Timothy Snyder z Uniwersytetu Yale. Jednak w ocenie ministra Piotra Glińskiego wystawa nie odpowiadała „polskiej racji stanu”. Pokazywała wyłącznie negatywne aspekty wojny, brakowało w niej opowieści o bohaterstwie Polaków i roli duchownych. Jako że nie było innej możliwości, by usunąć z placówki Machcewicza, ministerstwo zdecydowało się na fikcyjne połączenie Muzeum II Wojny Światowej z Muzeum Westerplatte w Gdańsku. W ten sposób powstał nowy twór muzealny. Na dyrektora mianowano Karola Nawrockiego.
Mecenas Jacek Taylor, ówczesny członek Rady Powierniczej Muzeum, był zaskoczony. – Nazwisko nowego dyrektora nic mi nie mówi – dziwił się. Nie on jeden, bo dr Karol Nawrocki nie miał pokaźnego dorobku naukowego z zakresu badań nad historią II wojny światowej.
Ale nie taka miała być funkcja nowego dyrektora. Podczas pierwszej konferencji prasowej poinformował, że „profesor Machcewicz dostał dziś na spotkaniu propozycję pozostania w zespole, jako szeregowy pracownik MIIWŚ, i jeśli chce dalej z nami współpracować, to taka ścieżka negocjacji jest otwarta”.
– To był sposób na pozbycie się nas w białych rękawiczkach – mówi prof. Rafał Wnuk, jeden z twórców wystawy w MIIWŚ i szef działu naukowego.
– Również otrzymałem propozycję, której nie zdecydowałem się przyjąć. Polegała na degradacji, a przy tym znacznym obniżeniu wynagrodzenia. Nowa umowa o pracę została skonstruowana tak, że podpisując ją, musiałbym zrezygnować z pracy naukowej na uniwersytecie.
O swoich odczuciach mówi też inny pracownik (chce pozostać anonimowy), zwolniony po przejęciu placówki. – To jest typ człowieka, który autorytet buduje siłą. Sprawiał takie wrażenie, że jeśli chce się ciebie pozbyć, to będzie próbował tak długo, aż znajdzie sposób.
Dyrektor Nawrocki zabrał się też za zmiany na wystawie muzeum. Wprowadził kilkanaście nowych gablot i instalacji opowiadających m.in. o rotmistrzu Witoldzie Pileckim, rodzinie Ulmów, kaźni duchownych w obozach koncentracyjnych. To odpowiedź na oczekiwania ministra Glińskiego, który ocenił, że „treść tej ekspozycji powinna wyrażać podstawowe założenia i kierunki polityki historycznej zgodnie z polską racją stanu”.
Kolejną zmianą jest usunięcie pacyfistycznego filmu kończącego wystawę. Według dyrekcji muzeum film stanowił tylko „subiektywny ogląd rzeczywistości, pomijał przy tym istotne dla historii kwestie, na rzecz mocnego, zaangażowanego politycznego przekazu”. Dr Nawrocki zastąpił ten film produkcją IPN pt. „Niezwyciężeni”. Czterominutowy film streszcza historię Polski od 1939 do 1989 r. Wynika z niego, że wojna tak naprawdę wcale nie zakończyła się w 1945 r., ale trwała aż do upadku komunizmu.
Foto: Adam Warżawa / PAP
W 2019 r. podczas wystawy czasowej „Walka i cierpienie” najważniejszym eksponatem miała być bluza obozowa o. Maksymiliana Kolbe. Jej pozyskaniem z Muzeum św. Maksymiliana w Niepokalanowie dyrektor Nawrocki pochwalił się, wrzucając do sieci selfie z eksponatem.
„Jestem zaszczycony. Następca św. ojca Maksymiliana Kolbego – o. Gwardian Grzegorz Maria Szymanik z Niepokalanowa – przekazał na naszą wystawę pasiak swojego wielkiego poprzednika!”.
Odpowiedziało na to Muzeum Auschwitz.
„[…] prawdopodobieństwo, iż jest to pasiak należący w obozie Auschwitz do o. Maksymiliana Kolbe, w zasadzie jest zerowe. Muzeum II Wojny Światowej nie zwracało się do Muzeum Auschwitz w sprawie zweryfikowania autentyczności pasiaka”.
Później rzecznik MIIWŚ tłumaczył, że „wpis na prywatnym profilu nie jest wypowiedzią naukową. Był to skrót myślowy odpowiedni dla tej formy komunikacji. Ponadto dyrektor posłużył się opinią, którą zabytek cieszy się w miejscu, z którego go wypożyczamy – czyli w Niepokalanowie. A tam bluza i spodnie uznawane są za relikwię św. o. Maksymiliana Kolbego. Żadna analiza, którą posiadamy, nie wyklucza takiej możliwości, a pasiak ponad wszelką wątpliwość jest autentyczny”.
„Człowiek niepozbawiony uroku”
– Opozycja nie darzy go sympatią i zaufaniem z wielu powodów, często słusznych – ocenia Andrzej Kowalczys, gdański radny z ramienia KO, znajomy dyrektora MIIWŚ. – Ale myślę, że w czasach „dobrej zmiany” dr Karol Nawrocki sprawdzi się jako dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej. To człowiek niezwykle konsekwentny, sprawny w zarządzaniu. Jeśli schowałby swoje polityczne rękawice bokserskie, ma szansę na dobrą prezesurę.
Czy tak się stanie? – Jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej jest niestety bardzo zaangażowany w bitewki polityczne – dodaje ostrożnie Kowalczys.
– To typ karierowicza, choć nie pozbawiony uroku osobistego – ocenia dr Janusz Marszalec, historyk, jeden ze współtwórców wystawy w Muzeum II Wojny Światowej. Odszedł z placówki, gdy szefem został Nawrocki.
– Idealny kandydat do trudnych zadań. Dlatego stał się narzędziem rewolucji Kaczyńskiego. Nie zbuduje mu to marki naukowej, ale na tej mu nie zależy. Nie zawaha się przed faulem, jak na boisku – mówi Marszalec. Przypomina też, że krótko po nominacji na funkcję dyrektora, Karol Nawrocki zwolnił główną księgową. Powód? Została sfotografowana, jak po godzinach pracy piła z nim kawę w kawiarni.
– Zarzucił jej brak lojalności, a gdy ujawniła sprawę prasie, m.in. sugerował związki jej rodziny ze służbami specjalnymi PRL – dodaje historyk.
Muzeum się od tych zarzutów odcina. Potwierdza, że księgowa straciła pracę, ale „zakończenie współpracy z p. Ewą Joszczak spowodowane było całym szeregiem okoliczności”. Dyrekcja otrzymała zdjęcie od „całkowicie anonimowej i nieznanej osoby, jednak to nie ta informacja była powodem zakończenia współpracy z główną księgową”.
W oświadczeniu czytamy też: „spotkanie z p. Marszalcem, byłym wicedyrektorem Muzeum, w sytuacji skierowania roszczeń byłej dyrekcji na drogę sądową, stanowiło jedynie dodatkowy czynnik utwierdzający Dyrektora, że p. Joszczak nie może dłużej pozostawać na stanowisku głównej księgowej, które wymaga nie tylko wysokich kompetencji, co do których pojawiły się wyżej wspomniane, uzasadnione wątpliwości, ale także zaufania pracodawcy”.
Od zwolnienia minęły ponad dwa lata, ale Ewa Joszczak odniosła się do zarzutów z komunikatu Nawrockiego.
„Komunikat ten kreuje obraz skrajnie nieprawdziwy, który dotyka mnie jako profesjonalisty i człowieka. Mimo upływu długiego czasu od dnia, gdy został on upubliczniony, wobec utrzymywania się niesprawiedliwych wobec mnie zarzutów, jestem zmuszona do ich sprostowania. Nie mogłam tego zrobić w chwili, gdy dyrektor MIIWŚ zamieścił komunikat po raz pierwszy na stronie internetowej Muzeum, ponieważ nie pozwalała na to moja ówczesna sytuacja życiowa, w tym stan zdrowia. Dzisiaj jednak mam już siłę, aby bronić swe dobre imię” – napisała 27 maja 2021 na Facebooku.
Bokser i kibic Lechii Gdańsk
Karol Nawrocki urodził się 3 marca 1983 r. w Gdańsku. Jest synem introligatorki i tokarza. Miłością do sportu zaraził go ojciec. Zabierał go w latach 80. na mecze Lechii Gdańsk. Nawrocki niewiele z tamtego czasu pamięta. Świadomym kibicem został w 1992 r., jako dziewięciolatek, podczas spotkania Lechii ze Stadionem Gorzów w 1992 r.
Nastoletni Karol reprezentował piłkarską drużynę KKS Gedania (1997–2000), a później bokserską drużynę RKS Stoczniowiec (2000–2004). W barwach Stoczniowca w 2004 wywalczył pierwsze miejsce w Strefowym Turnieju pięściarskim o Puchar Polski dla juniorów w wadze 91 kg. Później wrócił do piłki – walczył jako zawodnik i kapitan drużyny piłkarskiej Ex Siedlce Gdańsk.
„Moja droga do dzisiejszej pracy zawodowej była dość skomplikowana – zawsze dużo czytałem i kochałem historię, ale nie myślałem, że będę ją uprawiał zawodowo. Przez lata myślałem, więc że będę sportowcem” – mówił w wywiadzie dla portalu lehiahistoria.pl już jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej. „Na wiele lat wylądowałem w piłkarskiej B i A klasie w EX Siedlce Gdańsk, boksersko rozbijałem się już wyłącznie sparingowo, ale za to we wszystkich możliwych klubach w Gdańsku – zrozumiałem, że sport pozostanie tylko pasją”.
W 2003 roku skończył Policealne Studiów Biznesu i Administracji – uzyskał tytuł specjalisty ds. zarządzania personelem. Tego samego roku rozpoczął studia w Instytucie Historii Uniwersytetu Gdańskiego.
„W dzień studiowałem i trenowałem, w nocy pracowałem w ochronie obiektów, a tam… zgarniałem całe 3,2 zł na godzinę. Ale nie to było ważne… Podczas 240 godzin właściwie bezczynnej «służby» w miesiącu przerzucałem dziesiątki książek. Dostałem nawet stypendium na I roku. Nie pamiętam tylko, kiedy spałem” – wspomina w wywiadzie dla kibiców Lechii Gdańsk.
Studenta Nawrockiego zauważył doktor (obecnie profesor) Grzegorz Berendt. Zaproponował mu udział w programie naukowym „Index Polaków zamordowanych i represjonowanych za pomoc Żydom” (Instytut Studiów Strategicznych w Krakowie).
„Sprawdziłem się i to otworzyło mi drogę do Instytutu Pamięci Narodowej” – krótko podsumowuje Nawrocki. Od stycznia 2009 r. był inspektorem w Biurze Edukacji Publicznej gdańskiego IPN. W 2013 r. został powołany na stanowisko p.o. naczelnika Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Gdańsku, 11 VI 2014 na stanowisko naczelnika. W 2013 r. zdobył tytuł doktora nauk humanistycznych, broniąc pracę „Opór społeczny wobec władzy komunistycznej w województwie elbląskim 1976-1989”. Promotorem był prof. Grzegorz Berendt.
– Jako pracownik IPN reprezentował instytucję na uroczystościach rocznicowych i patriotycznych. I tak też został zauważony przez nasze środowisko – mówił w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Kazimierz Koralewski, miejski radny z PiS. Kolejną zaletą Nawrockiego miało być jego zaangażowanie jako lokalnego aktywisty.
Karol Nawrocki „nie krył się z poglądami”
Zaangażowany, pomocny – tak mówią o Karolu Nawrockim mieszkańcy gdańskich Siedlec położonych w zachodniej części miasta. W latach 2011-2017 Nawrocki był ich przedstawicielem w radzie dzielnicy. Już wtedy wyróżniał się determinacją. Jako kandydat do rady zarzucił ulotkami całą dzielnicę, wyprodukował koszulki z własną podobizną, uruchomił stronę internetową, która do złudzenia przypominała witryny polityków.
– Mieszkaliśmy 200 m od siebie, to sprzyjało rozmowom – mówi Jędrzej Włodarczyk, przewodniczący zarządu dzielnicy Gdańsk Siedlce. Prywatnie kolega Karola Nawrockiego. – Karol od zawsze miał silnie konserwatywne poglądy. Nie krył się z nimi. Ja jestem lewicowcem, więc czasem dochodziło między nami do tarć, m.in. na temat dekomunizacji ulic w Gdańsku – mówi Włodarczyk. Ale też podkreśla: – Mimo różnic światopoglądowych zawsze udawało nam się dogadać w sprawach istotnych dla mieszkańców.
Największe sukcesy radnego Karola Nawrockiego? Stworzenie miejsca rekreacji w Parku Bema, forsowanie przebudowy ronda przy ulicach Zakopiańskiej i Wyczółkowskiego, współorganizacja Biegowego Grand Prix Dzielnicy. W 2016 r. zdobył wyróżnienie w plebiscycie Dziennika Bałtyckiego w kategorii działalność charytatywna i społeczna.
– W czasach kiedy współpracowaliśmy, nigdy nie potwierdził, że ma relacje z politykami PiS. Choć było to czasem tematem żartów i uszczypliwości z mojej strony – mówi Włodarczyk. – Prywatnie darzę go sympatią. Choć gdybym to ja miał decydować, czy osoba o poglądach takich jak Karol ma zostać szefem IPN-u, byłbym stanowczo przeciwny.
„Słowami trafia jak prawym sierpowym”
Jednym z pomysłów Karola Nawrockiego na promocję Muzeum II Wojny Światowej jest boks. Jako dyrektor był gościem gali „Kaszubski Gryf Pomorski Rocky Boxing Night”. Zapytany przez dziennikarza Polsat Sport o to, jaki związek z II wojną ma boks, odpowiedział:
– Mamy w historii polskiego sportu wspaniałą kartę bokserską. Nasze muzeum mieści się w Gdańsku, gdzie funkcjonował klub bokserski Gedania. Walczył w nim m.in. Jan Bianga. Po 1945 r. istniał również klub Stoczniowiec – mówił Nawrocki.
A dalej: – Znamy również historię wielkich gladiatorów polskiego boksu, którzy walczyli o przetrwanie w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau, takich jak Tadeusz „Teddy” Pietrzykowski. Walczyli oni na gołe pięści o margarynę i kawałek chleba. Sport jest elementem historii, historia jest elementem kultury. Rozmawiamy w momencie, gdy sport staje się częścią Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, co jest symboliczne.
Odkąd dyrektorem został Nawrocki, motyw walk bokserskich pojawia się w Muzeum systematycznie. W kwietniu 2021 r. placówka była patronem gali „Rocky Boxing Night”, która odbyła się na najwyższym, bo 34. piętrze biurowca w Gdańsku Oliwie (budynek mierzy 150 metrów wysokości).
Wcześniej Nawrocki był też pomysłodawcą imprezy z okazji 15-lecia IPN w Gdańsku, gali bokserskiej „Nigdy przed przemocą nie ugniemy szyi”. Odbyła się ona „w oprawie historycznej wokół postaci Anny Walentynowicz”. Pięściarze wychodzili na ring w takt pieśni Kaczmarskiego i Gintrowskiego.
Foto: Marcin Gadomski / PAP
Bokserzy są też mile widzianymi gośćmi w muzeum. Karol Nawrocki oprowadza ich po wystawie osobiście. Jednym z nich był były bokserski mistrz świata WBA Youri Calenga. Sam Nawrocki, choć karierę pięściarza ma za sobą, boksuje amatorsko. I chętnie używa metafor związanych z tym sportem.
„Ring wolny – drugie starcie” – napisał na Facebooku, kiedy został wybrany na drugą dyrektorską kadencję w muzeum.
– Odnoszę wrażenie, że nawet kiedy z tobą rozmawia, to przyjmuje bokserską postawę – mówi jeden z byłych pracowników. – Patrzy nieco spode łba, wbija w ciebie skupiony wzrok. Polecenia wydaje szybko, jest bardzo konkretny. Słowami trafia jak prawym sierpowym.
Dr Nawrocki nie wypowiada się na tematy światopoglądowe, choć zdarza mu się zdradzić się z nimi na Facebooku. W jednym z wpisów udostępnił news opublikowany przez sensacyjny, powielający nieprawdziwe wiadomości portal. „Był kobietą, jest mężczyzną. Teraz identyfikuje się jako pies” – brzmiał nagłówek. Nawrocki skomentował to słowami: „A mnie najbardziej przeraża, że to jest wyłącznie etap pewnego procesu…”.
Innym razem udostępnił informację z portalu nczas.com. Tytuł: „Koniec świata! Biskup poślubił swojego partnera, a ślubu udziela im arcybiskupka! Całe LGBTQRTVAGD pieje”.
Kiedy rozpoczęły się strajki kobiet po opublikowaniu orzeczenia Trybunału Przyłębskiej, napisał: „Ale łapy od kościołów to zabierajcie. Dajcie się modlić za dzieci zdrowe i chore. I za nas i za was – ludzi grzesznych”.
Człowiek wyróżniany
Część historyków uważa, że odkąd dyrektorem został Nawrocki, ranga MIIWŚ spadła. Sam nie ma zbyt dużego dorobku naukowego, a większość jego publikacji odnosi się do czasów powojennych. Napisał kilka książek: „Wokół elbląskiej 'Solidarności'”, „Studium przypadku. Opór społeczny wobec władzy komunistycznej w województwie elbląskim (1976–1989)”, „Mapa terroru. Śladami zbrodni komunistycznych w województwie gdańskim”.
Na swoim koncie ma też publikacje o historii lokalnych klubów sportowych: „Szkice z dziejów pomorskiej piłki nożnej (1903-2015)”, „Wielka Lechia moich marzeń”.
Mimo młodego wieku dr Nawrocki ma za to na swoim koncie wiele medali i wyróżnień. Na stronie internetowej wymienia m.in.: Odznakę Honorową „Bene Merito” przyznawaną przez Ministra Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej (2020), medal Stulecia Odzyskanej Niepodległości (2020), medal 100-lecia „Cudu nad Wisłą” (2020).
Dalej są: srebrna odznaka „Za zasługi w pracy penitencjarnej” (2021), Brązowy Krzyż Zasługi, za zasługi w dokumentowaniu i upamiętnianiu prawdy o najnowszej historii Polski (2017). Zdobył też Srebrną statuetkę BohaterON im. Powstańców Warszawskich, w kategorii osoba publiczna (2019).
Do tego „Pierścień Inki” z 2016 roku przyznany przez arcybiskupa Leszka Sławoja Głódzia za „postawę patriotyczną i krzewienie pamięci o żołnierzach wyklętych”. Był też jednym z inicjatorów powstania w Gdańsku alei Żołnierzy Wyklętych, współorganizował pogrzeb państwowy Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”.
– Pozostajemy w tej szczęśliwej, choć tragicznej sytuacji, że prawdę o polskiej historii w XX wieku po prostu należy opowiedzieć – mówił dr Nawrocki 19 maja w wywiadzie dla PAP. – To różni nas od naszych największych sąsiadów, którzy bez semantycznej i logicznej ekwilibrystyki płynącej z Zachodu czy brutalnej dekompozycji prawdy, płynącej z kolei ze Wschodu, nie są w stanie pogodzić się w pełni ze swoją przeszłością. Mimo to „prawda” potrzebuje swojego oręża, nie można pozostawić jej samej sobie, bo inaczej stwarza się przestrzeń dla półprawd czy kłamstw.
Dr Nawrocki staje w obronie Romualda Rajsa Burego, członka powojennego podziemia komunistycznego. W 1946 roku wspólnie ze swoimi żołnierzami spacyfikował kilka prawosławnych wsi nieopodal Bielska Podlaskiego. Zginęli wtedy cywile.
Szef MIIWŚ nie neguje, że „zbrodnia przeciwko kobietom i dzieciom jest godna potępienia”, ale według niego ocena działalności Burego nie jest łatwa. „Żołnierzy Niezłomnych możemy nazywać naszymi bohaterami z krwi i kości, wśród których konkretne postępowanie (…) zasługuje na potępienie”.
Pracownicy wspominają spotkanie, które dr Karol Nawrocki zorganizował po nominacji na prezesa IPN. – Jest świetny w gadkach motywacyjnych. Powiedział, że nie osiągnąłby tak dużego sukcesu jako dyrektor, gdyby nie my – wspomina jeden z pracowników przyjęty już za kadencji dr Nawrockiego.
Inna osoba mówi, że nie zgadza się z polityką historyczną uprawianą przez dyrektora, ale jednocześnie uważa go za dobrego szefa. – Jak na standardy branży kultury, mam naprawdę dobrą pensję. Nie wszystkim osobom podoba się kierunek, w którym poszło muzeum, ale odnoszę wrażenie, że bezpieczniej jest o tym nie rozmawiać.
***
Karol Nawrocki odpowiada „Newsweekowi”
Karol Nawrocki przysłał nam odpowiedzi na pytania mailem. Publikujemy je w całości.
Podczas prezentacji podkreślał Pan swoje kompetencje jako „specjalisty ds. zarządzania zasobami ludzkimi”. Proszę o informację, czy chodzi o doświadczenie w kierowaniu m.in. MIIWŚ czy posiada Pan również wykształcenie w tym zakresie? Jeśli tak, to jakie?
Na moje doświadczenie w zarządzaniu zasobami ludzkimi i zespołami składa się ponad 10-letnia praktyka: od 2017 r. kieruję Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, w latach 2014-2017 pełniłem funkcję naczelnika w gdańskim oddziale IPN, gdzie kierowałem pracami zespołu naukowo – edukacyjnego na obszarze trzech województw (pomorskie, kujawsko – pomorskie, warmińsko – mazurskie), w czasie studiów wyższych (2006-2009) kierowałem zespołami ludzkimi w prestiżowej sieci hoteli, jak i przez szereg lat (2011-2017) współkierowałem pracami lokalnego samorządu Gdańsk-Siedlce jako przewodniczący tej dzielnicy. Ponadto posiadam tytuł specjalisty ds. zarządzania zasobami ludzkimi, szereg szkoleń z zakresu zarządzania, a obecnie jestem studentem MBA Studies na Politechnice Gdańskiej.
Mówił Pan o „refleksji nad strukturą Instytutu” – co miał Pan na myśli?
W przestrzeni publicznej, a także wewnątrz Instytutu pojawia się wiele głosów o konieczności nie tylko zmian ustawowych, ale także zmian strukturalnych. Stąd jednym z moich postulatów jest powołanie specjalnego zespołu, który zbierze te pomysły, dokona ich analizy i – być może – wdroży działania usprawniające funkcjonowanie instytucji.
Wspomniał Pan również o „zapoznaniu się z zasobami ludzkimi IPN” oraz „przeglądzie kompetencji pracowników” – co to oznacza?
Instytutu Pamięci Narodowej zatrudnia około 2,5 tysiąca pracowników. Wielu z nich od nawet 20 lat pracuje na tych samych stanowiskach, a w czasie swojej zawodowej kariery nabyli szereg nowych kompetencji. Ponadto wśród pracowników jest wielu zdolnych ludzi, których np. kompetencje językowe, naukowe czy edukacyjne czynią doskonałym wsparciem dla polskiej dyplomacji historycznej. Owy przegląd będzie więc szansą dla zdolnych, kompetentnych i chcących służyć Polsce pracowników Instytutu. Każdy dyrektor, prezes, każdy szef przedsiębiorstwa czy instytucji musi znać zasób i kompetencje zespołu jakim dysponuje – to naturalne.
Opozycja zarzuca Panu, że jest Pan kandydatem „namaszczonym przez PiS” lub „wybrańcem Nowogrodzkiej”. Proszę o odniesienie się do tych słów.
Przekonanie do swojej kandydatury większości parlamentarnej jest warunkiem objęcia stanowiska Instytutu Pamięci Narodowej. Liczę na poparcie Prawa i Sprawiedliwości, całej Zjednoczonej Prawicy, ale także na poparcie wszystkich innych ugrupowań parlamentarnych, które chcą mnie wysłuchać i zaakceptować mój program działania dla Polski. Poza tym nie zajmuję się polityką, nigdy nie należałem do partii politycznej – jestem historykiem, a od dłuższego czasu przede wszystkim urzędnikiem i menadżerem.
Prof. Rafał Wnuk zarzuca Panu, że zlikwidował Pan Dział Naukowy. „Co potwierdza, że nauka jako taka nie jest dla niego ważna, nie interesuje go krytyczny namysł nad przeszłością” – mówi Wnuk. Czy pojawił się nowy dział, który pełni zbliżoną funkcję?
Fakt, że zlikwidowałem Dział Naukowy jest taką samą prawdą jak twierdzenie, że nie interesuje mnie krytyczny namysł nad przeszłością. Zdumiewa mnie, że poważny historyk jakim jest Rafał Wnuk jest tak nierozważny w swoich publicznych wypowiedziach. Dział Naukowo–Edukacyjny, wzmocniony ostatnio znacząco w swoich kompetencjach i zasobach, funkcjonuje w Muzeum II Wojny Światowej z powodzeniem pod kierownictwem dra Marka Szymaniaka oraz jego zastępcy prof. Karola Polejowskiego. Realizowane przez dział projekty naukowe, edukacyjne oraz memoratywne stanowią jeden z filarów merytorycznej dzielności MIIWŚ, której mógłby zostać poświęcony osobny numer Newsweeka.
Z czego wynikają dość częste zmiany na stanowiskach wicedyrektorów Muzeum? Jakie cechy ceni Pan u swoich współpracowników?
Moim pierwszym zastępcą od samego początku do dziś jest prof. Grzegorz Berendt. Cenię w nim ogromną wiedzę, szereg kompetencji potrzebnych na tym stanowisku oraz wyjątkową jak na naukowca umiejętność pracy w zespole. Natomiast zmiany na stanowiskach zastępców wynikały z dynamiki działań naszej instytucji – dziś w sektorach pracy dla moich zastępców realizujemy zupełnie inne cele niż te z roku 2017, czy nawet 2019. Funkcje zastępców są więc sprofilowane pod potrzeby instytucji, to gwarantuje świeżość, dynamikę działania i kolejne sukcesy.
Proszę o opisanie największych osiągnięć w MIIWŚ podczas pańskiej kadencji. Z czego jest Pan szczególnie zadowolony?
— Dzięki stworzeniu wyjątkowo sprawnego zespołu MIIWŚ, opowiedzieliśmy o polskim doświadczeniu w trakcie II wojny światowej w ponad 150 miejscach na świecie, obsłużyliśmy ponad 1,83 miliona gości, trafiliśmy do milionów ludzi z nowoczesną ofertą edukacyjną, w tym z realizowaną w trakcie pandemii akcją #MIIWŚwirtualnie, wyświetloną ponad 35 mln razy. Jestem dumny, że po 30 latach udało się usystematyzować sprawy formalno–prawne wokół Westerplatte i rozpoczęć proces inwestycyjny w tak ważnym dla Polaków miejscu. Odnalezienie szczątków obrońców Westerplatte jesienią 2019 r., jak i ich identyfikacja bezsprzecznie stanowiły przełomowy moment w historii naszego kraju. Cieszy mnie, że udało mi się obronić przed sądem muzealnictwo polskie przed zakusami prywatyzowania własności państwowej i przekazu ekspozycji. Dzięki wygranemu procesowi polska flaga, o. Maksymilian Kolbe, rtm. Witold Pilecki czy Irena Sendlerowa nie zostali usunięci z wystawy głównej MIIWŚ. Ostatnie 4 lata były okresem wytężonej pracy, realizacji wielu projektów, jak i rozwoju na wielu płaszczyznach. Wymierny efekt licznych sukcesów to także m.in.: ponad 30 zrealizowanych wystaw czasowych, ponad 1,7 tys. zajęć i warsztatów edukacyjnych w których wzięło udział 35 tys. uczestników, prawie 50 tys. zabytków odnalezionych w trakcie 7 etapów badań archeologicznych na Westerplatte, niemal 30 publikacji, ponad 70 wydarzeń kulturalnych i naukowych, w tym międzynarodowych projektów, ponad 12 tys. pozyskanych eksponatów do kolekcji zbiorów MIIWŚ, czy ponad 250 podpisanych porozumień o współpracy z wolontariuszami aktywnie włączającymi się w projekty muzealne, jak i licznie realizowane przez Muzeum działania CSR—owe.