Władimir Putin nie jest oczywiście nowym Stalinem. Ale postać Józefa Wissarionowicza to jeden z kluczy do zrozumienia współczesnej Rosji.
„Bieżącą politykę rosyjską nazbyt często analizują ludzie niemający dostatecznej wiedzy o dziejach Rosji. A przecież znajomość przeszłości jest niezbędna do zrozumienia rozwoju wydarzeń w Rosji w ostatnich trzydziestu latach. Historia i mity – a reżim Putina posługuje się jednym i drugim – muszą zostać przemyślane na nowo, jeśli chcemy zrozumieć, dokąd zmierza Rosja” – pisze brytyjski historyk Orlando Figes w wydanej niedawno po polsku książce „Opowieść o Rosji. Władza i mit”.
Józef Stalin to dla Putina jeden z punktów odniesienia. Zbrodnie? Owszem, były. Ale dla obecnego prezydenta Rosji ważniejsze jest coś innego – Stalin wzmocnił państwo, a uczynił to dzięki silnej, skupionej w jednym ręku władzy.
Właśnie mija 100 lat, odkąd Stalin zaczął budować swoją pozycję jedynowładcy. Silny był już przed śmiercią Lenina w styczniu 1924 r. Wódz rewolucji w ostatnich miesiącach życia ciężko chorował, praktycznie pozbawiony świadomości. Ale dopiero kiedy Lenin skonał, wyścig po władzę mógł ruszyć pełną parą. W następnych latach Stalin wyeliminował wszystkich konkurentów – rzeczywistych i urojonych. Dekadę później jego pozycja była już niepodważalna.
Stalin zadbał, by stać się jedynym prawowitym spadkobiercą Lenina. Kazał zabalsamować jego zwłoki – nierozkładające się ciało było uznawane we wschodnim chrześcijaństwie za oznakę świętości – i zorganizował wokół nich kult. Sam obwołał się jego głównym apostołem. Przysięgał, że będzie kontynuował leninowskie dzieło. To dało mu prawo do prześladowania wszystkich „odstępców”.
Oczywiście Stalin zadbał też o praktyczną stronę przejmowania władzy. Jako sekretarz partii mianował swoich stronników na kluczowe stanowiska. Ogarnięty obsesją spisków, wykorzystywał służby do szpiegowania kolegów. Jego metody jeszcze za życia Lenina wywoływały w partii obawy. Uważano je za okrutne i przesadne, choć bolszewicy nie byli przecież niewiniątkami. Okazały się jednak skuteczne, choć cena była potworna.
„Wpływy Stalina odcisnęły się wszędzie w strukturze państwowej Rosji, pod wieloma względami mamy do czynienia z tym samym tworem” – mówił rok temu „Newsweekowi Historii” biograf Czerwonego Cara Simon Sebag Montefiore. Putin oczywiście nie jest Stalinem. Jego osiągnięcia, choć również ponure, są znacznie mniejsze. Ale Putin rządzi Rosją już ponad dwie dekady – a wszystko wskazuje na to, że w marcu przedłuży swoje rządy na kolejne sześć lat – także dzięki stalinowskim inspiracjom. Dlatego historię stalinowskiej Rosji po prostu trzeba znać.