W ciągu ostatnich godzin wiele wydarzyło się w Korei Południowej. Najpierw prezydent Yoon Suk-yeol ogłosił wprowadzenie stanu wojennego. W swoim telewizyjnym wystąpieniu oskarżył opozycję o sympatyzowanie z Koreą Północną, przejęcie kontroli w parlamencie i paraliżowanie rządu poprzez „antypaństwowe działania”.
Stan wojenny w Korei. Parlament podważa decyzję prezydenta
Jednak wydaje się, że prezydent nie ma poparcia nawet we własnej partii. Parlament już przegłosował uchwałę, wzywającą prezydenta do zniesienia stanu wojennego. W obradach uczestniczyło 190 z 300 deputowanych, a głosowanie zostało wygrane przy współpracy opozycji z najważniejszą partią rządzącą. Lider partii prezydenta Han Dong-hoon przeprosił Koreańczyków za całą sytuację i stwierdził, że dalsze sprawowanie władzy publicznej przez wojsko jest nielegalne.
Przed siedzibą parlamentu w Seulu zdążył już zebrać się tłum protestujących. W tym czasie siły stanu wojennego wkroczyły do budynku. Na licznych zdjęciach ze stolicy widać było uzbrojonych w broń długolufową żołnierzy. Jednak po pewnym czasie sytuacja się uspokoiła i przewodniczący parlamentu Woo Won-shik poinformował o opuszczeniu parlamentu przez wojskowych.
Kosiniak-Kamysz: Monitorujemy sytuację
Do sprawy odniósł się wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Sytuacja w Korei Południowej jest szczególnie ważna w kontekście polskiego bezpieczeństwa, ze względu na liczne kontrakty zbrojeniowe zawarte przez Polskę z koreańskimi firmami zbrojeniowymi.
„Monitorujemy sytuację polityczną w Korei Południowej. Jesteśmy w stałym kontakcie z naszym attache w Seulu, a także jego koreańskim odpowiednikiem w Polsce” – poinformował szef MON we wpisie na portalu X. „Otrzymaliśmy zapewnienie w imieniu MON Korei Południowej od wiceministra obrony Il Sunga, że nasza współpraca i realizacja kontraktów zbrojeniowych nie jest w żaden sposób zagrożona” – podkreślił Kosiniak-Kamysz.