Jedna z najbardziej nierozpoznanych i perfidnych form przemocy. Gaslighting, czyli manipulacja emocjami, wmawianie i oskarżenia. Wszystko po to, aby słuchać niekończących się wyjaśnień, aby drugą osobę w związku osłabić i zaniżyć jej poczucie wartości. Z takich relacji uciec najtrudniej.
„Jesteś taka wspaniałomyślna, pomagasz wszystkim, nawet bezdomnym psom, a nie chcesz pomóc naszemu związkowi?!” – krzyczał W., mąż Justyny (35l.), kiedy dowiedział się, że złożyła pozew rozwodowy. „Poddajesz się bez walki?!” – wrzeszczał, gdy nie reagowała na kolejną falę pretensji.
– Oskarżenia i pretensje. Wieczne wmawianie mi całej winy. Tak wyglądało całe nasze małżeństwo, choć narzeczeństwo pewnie też, ale wtedy byłam jeszcze tak zaślepiona i zakochana, że niczego nie dostrzegałam – opowiada Justyna. Osiem lat spędzonych z W., którego określa jako „cholernego narcystycznego egoistę”, odbiło się mocno na jej psychice. Stany lękowe, bezsenność, nerwowość, brak apetytu, niskie poczucie własnej wartości (nigdy aż tak niskiego nie miała, nawet w wieku dorastania).
Sama sobie odpowiedz
O ile na początku czuła się w tym związku zadbana, wielbiona i obsypywana komplementami, o tyle tuż przed samym ślubem sytuacja się odmieniła. Wszystko, co się sypało czy nie udawało, nawet awaria prądu w mieszkaniu i przedziurawiona w samochodzie opona, zdaniem W. była jej winą. „Nie dopilnowała, mogła przewidzieć, mogła się domyślić, mogła mu dać znak, mogła zapobiec”. I tak dalej… Potem do listy oskarżeń doszła regularna procedura wmawiania Justynie różnych faktów.
– Na przykład W. nie wrócił z pracy do domu któregoś razu w piątek. Telefon miał wyłączony, szalałam z niepokoju. Byłam pewna, że coś mu się stało. Wieczorem już obdzwaniałam jego rodzinę i znajomych, nikt nic nie wiedział. Mąż odezwał się w sobotę rano, po mojej nieprzespanej nocy. Wesołym głosem oznajmił, że jest w Tatrach. Podobno na wyjeździe integracyjnym z firmy. Twierdził, że mówił mi o tym trzy razy, ale „jestem tak zajęta swoimi sprawami, że nawet tego nie zarejestrowałam”. I znowu wyszłam na fatalną żonę! Czułam się winna, może faktycznie coś mi mówił? Ale dam sobie rękę uciąć, że nie… Potem to się zaczęło powtarzać.
Co było przełomem? Kiedy i jak zrozumiała, że jest manipulowana i niesłusznie oskarżana? – Najpierw oczywiście nie mogłam w to uwierzyć. Myślałam, że jestem niedostateczna, że powinnam się bardziej starać. Później bałam się, że coś ze mną nie tak. Przedmioty i ubrania, które od zawsze kładłam w konkretne miejsca, nagle zaczęły te miejsca zmieniać. Moja szczoteczka do zębów, odstawiona jak co rano do kubka pod lustrem w łazience, wieczorem znalazła się w… chlebaku, w kuchni. Niebieskie mokasyny, zamiast w szafce na buty w holu, stały sobie na pralce. Kiedy pytałam męża, dlaczego moje rzeczy są w dziwnych miejscach, robił wielkie oczy i ironizował: „Sama sobie odpowiedz na to pytanie” – opowiada Justyna. Sugerował jej wizytę u psychiatry.
Traciła pewność siebie. Była podłamana. Na dodatek on stawał się coraz bardziej niezadowolony z ich związku, z Justyny jako żony. Pewnej bezsennej nocy, scrollując telefon, natrafiła na psychologiczny podcast o gaslightingu. – Przeraziłam się, bo to, o czym słuchałam, działo się w moim małżeństwie…
Gasnący ogień
Tajemniczy muzyk Gregory Anton (Charles Boyer) w wiktoriańskiej Anglii bierze ślub z młodą i majętną Paulą (Ingrid Bergman). Żona stopniowo nabiera podejrzeń, że Gregory zdobył swój majątek przez zamordowanie bogatej kobiety. W jej domu znikają przedmioty, słychać dziwne dźwięki. Mąż twierdzi, że ona ma urojenia. Wmawia małżonce chorobę psychiczną. Oto fabuła nakręconego w 1944 roku filmu „Gaslighting” (reż. George Cukor), który zyskał status kultowego. Także dlatego, że zainspirował powstanie psychologicznego terminu „gaslighting” (dosłownie: gasnący ogień).
U nas wciąż brakuje polskiego określenia, wszyscy używają anglojęzycznego. – Postrzegam gaslighting jako zjawisko manipulacji psychologicznej, w której mamy sprawcę i ofiarę – mówi dr Daniel Cysarz, psycholog, seksuolog, terapeuta, także par. – Sprawca próbuje zrobić wszystko, żeby ofiara zaczęła wątpić w swoje postrzeganie rzeczywistości, w swoje rozeznanie, a także w to, co się z nią dzieje. Chodzi o to, żeby przestała ufać sobie. W skrajnych przypadkach ofiara zaczyna wątpić nawet we własne zdrowie psychiczne. Powiedzmy to wprost: gahslighting to przemoc.
– Celem takiego działania jest sprawienie, abyśmy zaczęli wątpić w swoje postrzeganie świata, pamięć i zdrowie psychiczne – dodaje Daria Świderek, psycholożka i seksuolożka z poradni psychologicznej Open Mind. – Choćby poprzez zaprzeczanie wydarzeniom, które miały miejsce („Nigdy tego nie powiedziałem/am, chyba coś ci się przyśniło”), bagatelizowanie naszych uczuć („Przesadzasz, jesteś przewrażliwiona”), obwinianie nas za swoje zachowania („Nie wybuchłabym, gdybyś się tak nie zachowywał”) czy celowe wprowadzanie w błąd („Wszyscy uważają, że to z tobą jest problem, nie ze mną”).
Fałszywa interpretacja
Psycholożka przyznaje, że dość regularnie pojawiają się w jej gabinecie osoby, które doświadczają gaslightingu. Najczęściej kobiety w wieloletnich związkach.
– Zazwyczaj orientują się, że to przemoc, gdy zauważają negatywny wpływ na samopoczucie emocjonalne i psychiczne. Często wtedy zaczynają szukać pomocy specjalistycznej u kogoś bezstronnego. Chcą zrozumieć, co się dzieje w ich relacji i zaczynają zauważać, że złe samopoczucie znika tylko wtedy, gdy nie mają kontaktu z osobą partnerską – mówi Daria Świderek.
Najczęstsze mechanizmy tego typu? – Najbardziej banalne i niestety częste są sytuacje, w których jeden partner wmawia drugiemu, że ten na coś się z nim umówił, na coś wyraził zgodę, albo o czymś został odpowiednio wcześniej poinformowany – relacjonuje dr Daniel Cysarz. Ekstremalne wydanie gaslightingu? – Cóż, znam przypadki pacjentów, którzy umawiają się na masaż erotyczny z tak zwanym „szczęśliwym zakończeniem”. A kiedy sprawa wychodzi na jaw, wmawiają żonom, że one przecież o tym wiedziały i nawet wyraziły zgodę – dodaje.
Z jego obserwacji wynika, że samospełniające się proroctwa często zaczynają kreować rzeczywistość. Najpierw ktoś zaczyna nam opowiadać, jacy to fatalni jesteśmy. Na początku się z tym nie godzimy, a później, chcąc nie chcąc, zaczynamy funkcjonować w taki sposób, jak ta opowieść sugeruje. – Okazuje się, że nawet fałszywa interpretacja rzeczywistości może mieć wielką moc, realnie na nią wpływać – zauważa dr Daniel Cysarz.
Ostrzega, że jeśli pewne osoby nie mają oparcia w rzeczywistości lub nie posiadają wsparcia z zewnątrz, faktycznie mogą zacząć wątpić w rzetelne postrzeganie sytuacji. – A jeśli takie mechanizmy się powtarzają i sprawiają, że druga strona zaczyna w siebie wątpić (w tym we własne odbieranie rzeczywistości), dochodzi do przemocy – twierdzi dr Cysarz.
Związek deficytów
Kolejne, pokrewne zjawisko: ghost-lihting. – Znam parę, która żyła ze sobą na odległość. Partner karał często swoją partnerkę, znikając. Także wtedy, gdy chciał coś od niej uzyskać, wymusić. Przestawał się odzywać, nie odpowiadał na żadne wiadomości, nie odbierał, nie oddzwaniał, całymi dniami. Ona szalała z niepokoju, że coś mu się stało, bo przecież znikał bez uprzedzenia. Poza tym wciąż wmawiał partnerce, że ona go zdradza. Twierdził, że ma dowody, choć pozostawała mu wierna – mówi dr Cysarz.
– Po pewnym czasie, akurat w tej relacji, to zadziałało jako samospełniające się proroctwo. Kobieta, po wielu miesiącach wmawiania jej zdrady, dopuściła się jej. Może to zabrzmi dziwne, lecz twierdzi, że poczuła ulgę. Cała fałszywa opowieść domknęła się w jej rzeczywistym świecie – komentuje psychoterapeuta.
I zaznacza, że zjawisk czy mechanizmów, które można wrzucić do worka pod hasłem „gaslighting”, znajdziemy sporo. Wniosek? – Często te mechanizmy się przeplatają w relacji. Bywa, że para jest zakleszczona w czymś, co się nazywa koluzją. Czyli spotykają się w tak zwanych własnych deficytach: narcystyczny partner i uległa partnerka. Wtedy manipulacje stają się klejem, który ich spaja, uniemożliwiając rozstanie – opowiada terapeuta.
– Moja partnerka robi ze mnie debila, jeśli mam określić to wprost. Jesteśmy razem od trzech lat i już czuję, że się duszę w tej relacji – opisuje Filip (41 l.). Co go powstrzymuje, aby odejść?
Strach. – Wiem, wiem, że to niemęskie, dlatego opowiadam o sobie tutaj pod zmienionym imieniem. Ale ja się czasami mojej partnerki boję. Kiedy podejrzewała mnie o romans z sąsiadką, zupełnie bezpodstawnie, ze złości pocięła mi moje najlepsze koszule. Wszystkie sześć, kupione specjalnie do biura. A sąsiadka poskarżyła się we wspólnocie, że ktoś umazał jej drzwi psią kupą. Nie mogę uwierzyć, że to moja dziewczyna, ale jestem tego pewny. W co ja się wpakowałem?
Zniszczyć pewność siebie
Filip co kilka dni słyszy, że jest „je..aką” i „wyrywa koleżanki z biura”. Gdyby to były tylko czcze zarzuty, jakoś by może dawał radę. Albo dochodzi do tego, że partnerka wypisuje do niego z obcych numerów telefonu, podszywając się pod inne kobiety. Zagaduje, wiedząc, co Filip lubi, oczekuje odpowiedzi. Kiedy parokrotnie odpisał w uprzejmy sposób (od razu się domyślił, że to ona go testuje), wpadła w szał. Robiła mu awantury, wmawiając Filipowi podwójne życie. Dwa razy uderzyła go w twarz. Kilka razy wysłała SMS-y ze skargą do jego rodziców i siostry, przekonując, że Filip ją zdradza i ona nie wie, co ma robić. Prosiła ich o pomoc. W rodzinie zrobiło się spore zamieszanie.
– Marzę o tym, aby być znów singlem i żyć po swojemu. Specjalnie biorę nadgodziny, aby siedzieć dłużej w biurze, choć to powoduje nowe oskarżenia o romanse. Jestem jak w jakiejś matni. Chcę odejść, ale boję się, że ona w akcie zemsty zniszczy życie moje i rodziców. Odechciewa mi się wszystkiego. Zrezygnowałem nawet z chodzenia na siłownię, bo było mi wmawiane, że flirtuję z trenerką. To jakiś koszmar – mówi Filip.
– Dlatego właśnie gaslighting jest formą przemocy emocjonalnej, ponieważ celowo niszczy nasze poczucie własnej wartości i pewność siebie. Powoduje szereg szkód emocjonalnych, takich jak chroniczny stres, lęk, depresja, a nawet objawy psychosomatyczne – komentuje Świderek. – Osoba doświadczająca gaslightingu (celowo unikam określenia ofiara) może zacząć izolować się od otoczenia, zwłaszcza jeśli osoba partnerska manipuluje także bliskimi osobami, zwiększając poczcie osamotnienia. Bywa, że traci zaufanie do własnych odczuć i decyzji, co utrudnia jej funkcjonowanie w codziennym życiu. Szczególnie że zwykle nie jest to jedyna forma stosowanej przemocy; nieraz łączy się z izolowaniem osoby od znajomych, którzy mogliby podważyć to, co mówi/robi manipulant. Poza tym łączy się czasami z przemocą ekonomiczną oraz fizyczną.
Chroń siebie, nie relację
Jak się ratować? Co robić, kiedy mamy podejrzenia lub pewność, że żyjemy z osobą, od której doświadczamy gaslightingu?
Świderek przekonuje, że tak jak w przypadku każdej przemocy w relacji, należy ratować siebie (i dzieci, jeśli są). Nie relację. Tutaj więc kluczowe musi być skupienie się na ochronie własnego zdrowia psychicznego i emocjonalnego.
– Pierwszym krokiem jest rozpoznanie manipulacji: zaufajmy swoim odczuciom i intuicji – podpowiada psycholożka. – Warto prowadzić dokumentację, zapisując wydarzenia, rozmowy i sytuacje, które budzą w nas wątpliwości; to pomoże utrwalić fakty i przeciwstawić się próbom zniekształcania rzeczywistości. Ważne jest również ustawienie granic poprzez wyraźne komunikowanie, jakie zachowania są dla nas nieakceptowalne. Szukajmy wsparcia u zaufanych osób – przyjaciół, rodziny czy specjalistów, którzy mogą potwierdzić nasze doświadczenia i udzielić wsparcia. Poszerzajmy grono własnych znajomych, którzy nie mają kontaktu z osobą partnerską. Wzmacniajmy poczucie własnej wartości, inwestując czas w siebie, pasje i zainteresowania; im silniejsze będzie nasze poczucie własnej wartości, tym trudniej będzie nami manipulować. Unikajmy konfrontacji na warunkach manipulanta – nie dajmy się wciągnąć w dyskusje, mające na celu podważenie percepcji. Warto zachować spokój i pewność siebie. Jeśli mimo podjętych działań manipulacja nie ustaje, lepiej rozważyć zakończenie relacji. Najważniejsze jest nasze dobro i zdrowie psychiczne.