Nasza debata publiczna nie może być w dobrym stanie, skoro ci, którzy mogliby jej poziom podwyższać, regularnie go obniżają.
„Jestem pisarzem i żyję z pracy własnej wyobraźni, ale w istnienie takich ludzi jak p. Mikołaj uwierzyć jest mi dość trudno, chociaż jest ich przecież legion. Moja wyobraźnia nie jest w stanie objąć tego, jakich deficytów w poczuciu własnej, osobistej godności potrzeba, by składać takie hołdy, i o ile p. Mikołajowi tych deficytów autentycznie współczuję, to przecież praktyka polityczna w Polsce, we wszystkich formacjach tak bezwstydnego lizusostwa nie karze, lecz bez szacunku, ale nagradza i tych, którzy na wspomniane wyżej deficyty ciepią, w końcu promuje i wynosi ku górze. I gdy takie charaktery ludzkie – jak ten tutaj, jak Matecki, Misiewicz i cała im podobna reszta – kształtują nam w końcu państwo, to jak się dziwić, że to państwo wygląda tak, jak wygląda. Ludzie, którzy gardzą sami sobą, gardzą też innymi, zwłaszcza słabszymi, boją się silniejszych i gardzą dobrem wspólnym. A w wodzowskich partiach o innych trudno”.
„Pan Mikołaj” z powyższego wpisu to Mikołaj Wasiewicz, działacz Platformy Obywatelskiej z Warszawy. Jego działalność obserwuję z zażenowaniem, to ktoś między memem a postacią z kreskówki, która wciąż przewraca się na skórce od banana. Nie wiem, jak jest oceniany przez partię, ale nie zdziwiłbym się, gdyby czołobitność posuniętą do granic oraz brak wyobraźni (np. wrzucony, a potem kasowany filmik, na którym słychać „j… PiS” podczas Campusu Trzaskowskiego) odrzucało nawet wiele osób sympatyzujących z PO.
