We wtorek 9 stycznia wieczorem doszło do zatrzymania Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Do akcji policji doszło w Pałacu Prezydenckim, bo politycy PiS przebywali tam przez kilka godzin po uroczystości mianowania nowych prezydenckich doradców, na którą zostali zaproszeni.
Szefowa Kancelarii Prezydenta: Została naruszona godność polskiego państwa
O szczegółach akcji policji na antenie TV Republika opowiedziała szefowa Kancelarii Prezydenta Grażyna Ignaczak-Bandych.
– Pan Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński byli gośćmi pana prezydenta – opowiadała szefowa Kancelarii Prezydenta. – Będąc w Pałacu Prezydenckim, mieli z panem prezydentem rozmowę. Ponieważ to jest normalny dzień pracy pana prezydenta i pan prezydent miał bardzo dużo obowiązków, takich jak spotkanie z panią Cichanouską w Belwederze i z opozycjonistami białoruskimi. I pan prezydent wyjechał z Pałacu na to spotkanie. Po powrocie miał jeszcze rozmawiać z panami posłami. w tym czasie nastąpiło wejście policji do Pałacu Prezydenckiego. Chce zaznaczyć, że nikt nie okazał żadnego dokumentu, na podstawie którego policja mogłaby wejść do Kancelarii – stwierdziła.
Szefowa Kancelarii Prezydenta poinformowała, że cały czas była na miejscu.
– Wszyscy wiedzieli i nawet ja komunikowałam Służbie Ochrony Państwa, że jestem na miejscu i będę, jak długo potrzeba, a na pewno do powrotu pana prezydenta. Kiedy rozmawialiśmy z panami ministrami w jednym z gabinetów naprzeciwko gabinetu pana Prezydenta, weszli policjanci i gości pana prezydenta zatrzymali – opisała. – Ja się przedstawiłam i pytałem, na jakiej podstawie i dlaczego ze mną nie rozmawiali przed wejściem. Panowie powiedzieli, że takie mieli prawo. My uważamy, że wtargnęli bezprawnie – podkreśliła.
Grażyna Ignaczak-Bandych dodała, że pracownicy Kancelarii nie stawiali oporu. – Policjanci byli niegrzeczni, nie chcieli ze mną rozmawiać i nie chcieli przedstawić żadnego dokumentu, który by upoważniał ich do takiego działania – powtórzyła. – Nie otrzymaliśmy żadnych sygnałów. Ja miałam tylko informację od oficerów SOP, że policja jest przed Pałacem. Powiedziałam, że jak przedstawią dokumenty, to ja z nimi porozmawiam. Nie byłam poproszona o rozmowę, żadnych dokumentów mi nie przedstawiono, po prosto wtargnięto do Kancelarii i aresztowano gości pana prezydenta – opisywała urzędniczka.
Zatrzymanie Wąsika i Kamińskiego. „Prezydent chciał natychmiast wracać”
Szefowa Kancelarii Prezydenta opowiedziała też o reakcji prezydenta na wiadomość o zatrzymaniu Kamińskiego i Wąsika. – Kiedy pan prezydent został poinformowany, o tym, co się dzieje w Pałacu, chciał natychmiast wracać. I wyjazd z Belwederu został zastawiony autobusem komunikacji miejskiej – mówiła. – Musimy wszyscy zdać sobie sprawę z tego, że zostały uruchomione mechanizmy niebezpieczne dla państwa. Jeśli można nieprzestrzegań ułaskawienia pana prezydenta, jeśli można przestrzegać gościnności prezydenta, to czego możemy jeszcze oczekiwać. To złamanie wszelkich zasad i norm. Nie będzie na to zgody Prezydenta RP – podkreśliła.
Ignaczak-Bandych opowiedziała też o szerszej redakcji prezydenta.
– Reakcja Prezydenta była taka, jak przy pierwszej zapowiedzi: że Panowie Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik są więźniami politycznymi, że jest to kara za wykrycie afery korupcyjnej na szczytach władzy – stwierdziła Ignaczak-Bandych. – To, co się dzisiaj stało, jest złamaniem zasad państwa prawa i jest naruszeniem jego godności. Wejście do siedziby głowy państwa bez dokumentów należy traktować jako wtargnięcie i tak to traktujemy. Prezydent Andrzej Duda działa zgodnie z prawem. Jest strażnikiem Konstytucji. Skutecznie ułaskawił Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika – podkreśliła.
O autobusie opowiedział też Onetowi minister Wojciech Kolarski, który był z prezydentem w Belwederze.
— Prezydent jak co roku urządził spotkanie noworoczne dla białoruskich opozycjonistów w Belwederze. Dlatego nie było go w Pałacu Prezydenckim, gdy wkroczyła tam policja. Gdy tylko prezydent dowiedział się telefonicznie od szefowej Kancelarii Prezydenta Grażyny Ignaczak-Bandych o tym, że ministrowie Kamiński i Wąsik zostali zatrzymani, zdecydował o natychmiastowym powrocie – opowiadał. – Tyle że przez dłuższy czas nie mogliśmy opuścić Belwederu, bo wyjazd blokował autobus miejski, stojący na światłach awaryjnych. Jestem przekonany, że to była celowa akcja — dodał.