Co się dzieje: 4 grudnia o godz. 10:00 przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył proces w sprawie Doriana S. Sędzia Paweł Dobosz po rozpoznaniu wniosku obrony poinformował o częściowym wyłączeniu jawności postępowania. Ma to dotyczyć zeznań oskarżonego oraz biegłych. W pozostałym zakresie rozpoznanie sprawy ma pozostać jawne. Po odczytaniu aktu oskarżenia Dorian S. przyznał się do części zarzutów, ale nie do tego, iż chciał zabić.
Kradzież i napaść: Mężczyzna odmówił składania wyjaśnień, dlatego sędzia Paweł Dobosz odczytał treść jego zeznań. Mężczyzna mówił wówczas, że „był w jakimś amoku”, gdy doszło do zdarzenia. „Czułem się dziwnie, nie umiem tego opisać (…). Nie czułem strachu, nic. Podszedłem do niej i założyłem kominiarkę. Była zrobiona z nogawki” – odczytał sędzia. Dorian S. chciał od dziewczyny pieniądze, zabrał jej też telefon, bo sądził, że zadzwoni na policję. „Wtedy zacząłem dusić rękoma. Potem zdjąłem swój pasek, żeby obwiązać go wokół jej szyi i przywiązać ją do tej bramy” – odczytywał sędzia.
Straciła przytomność: Oskarżony nie potrafił wyjaśnić, dlaczego zgwałcił dziewczynę, ale przyznał, że była wówczas nieprzytomna, a „stosunek był jeden”. „Potem zacząłem zbierać swoje rzeczy, telefon, jej torebkę, portfel i buty. Jej telefon też zabrałem (…). Nie była wtedy przytomna” – cytował wyjaśnienia sędzia.
Co dalej: W trakcie rozprawy zeznania złożyli również ochroniarz, który znalazł nieprzytomną dziewczynę i wezwał służby ratunkowe, przyjaciółka Lizy, jej partner oraz dwie kobiety, które widziały w bramie Doriana S. i Lizę. Kolejny termin rozprawy został wyznaczony na 16 grudnia. Zeznawać mają biegli oraz członkowie rodziny Doriana S. Ten fragment rozprawy będzie niejawny. Dorianowi S. grozi dożywocie.
Więcej na temat tej sprawy przeczytasz w artykule Katarzyny Rochowicz: „Brutalny gwałt w centrum Warszawy. Zaatakowana kobieta nie żyje”.
Źródło: IAR