– Wiem, że powodzianie są teraz w ferworze walki. Nie każdy myśli o odszkodowaniu. Kiedy pierwszy kurz opadnie, coraz więcej osób się tym zainteresuje – mówi Interii adwokat Artur Rudziński z Głuchołazów.

Wskazuje, że na wstępnym etapie dochodzenie odszkodowania w związku ze szkodami powodziowymi nie jest specjalnie skomplikowane. – Ubezpieczyciel umawia zazwyczaj rzeczoznawcę, który dokona oględzin miejsca szkody. Prosi też o przygotowanie dokumentów, wysłanie zdjęć – opowiada.

I zaznacza: – W miarę rozwoju sprawy problemy mogą zacząć się piętrzyć. Firmy żądają coraz więcej różnych zaświadczeń, które też wymagają pewnych nakładów finansowych.

Powódź 2024. „To śni mi się po nocach”

Jak to wygląda, adwokat Artur Rudziński wyjaśnia na swoim przykładzie. Sam również został poszkodowany.

Mnie też powódź doświadczyła. Śni mi się po nocach – wyznaje.

Na wysokość 40 cm zalało jego 64-metrowe mieszkanie na parterze i całą piwnicę. – Na szczęście dostałem zgodę na kucie zanim pojawił się rzeczoznawca. Z racji wykonywanego zawodu, w ramach zabezpieczenia, zatrudniłem też równolegle swojego eksperta, który oszacował w mieszkaniu straty – mówi prawnik.

Powódź 2024. Poruszające zdjęcia z południa Polski

Po oględzinach usłyszał, że zanim przystąpi do osuszania, musi dostarczyć „świadectwo badania wilgotności powietrza”. – Inaczej, jeśli wcześniej zacznę osuszać, nic mi nie wypłacą. Przecież wiadomo, że było zalane i że jest wilgotno. Nie jest do tego potrzebny ekspert – komentuje. Teraz czeka na decyzję ubezpieczyciela.

„Szukają dziury w całym”. Powodzianie muszą uważać na „absurdalne propozycje ugodowe”

Wiedząc, że w takiej sytuacji jak on jest mnóstwo ludzi, którzy nie znają się na tego typu sprawach, postanowił wyjść do nich z propozycją. W mediach społecznościowych opublikował post i zaoferował podstawową bezpłatną pomoc prawną.

– Wiem, że ubezpieczyciele zawsze szukają dziury w całym – spodziewałem się, że tak też może być teraz. Nie minęła jeszcze doba, a już dostałem kilkanaście telefonów i wiadomości z opisem sytuacji i prośbą o pomoc – mówi adw. Artur Rudziński.

Przesyła nam jedną z nich:

– Kobieta ma zalaną pompę ciepła, a oględziny dopiero 15 października. To jest kuriozalne. Jak ona ma suszyć mieszkanie? – komentuje nasz rozmówca.

– Pojawiają się też absurdalne propozycje ugodowe. Nie wiedzieć czemu często ubezpieczyciele proponują powodzianom kwotę… trzech tysięcy zł. Starsze osoby są tu najbardziej poszkodowane. Usłyszą, że należy im się kilka tysięcy złotych, biorą to i na tym sprawa się kończy. One nie wiedzą nawet, że można w jakiś sposób się od takiej decyzji odwołać, zareklamować ją – dodaje prawnik.

Ubezpieczyciele odmawiają wypłaty odszkodowań. „Gra słów”

Niestety, są też już przypadki decyzji odmownych ze strony ubezpieczycieli.

– Jeden z poszkodowanych w powodzi stracił samochód, został on całkowicie zalany. Usłyszał, że jego wariant ubezpieczenia nie przewiduje takiej odpowiedzialności ubezpieczyciela. Przesłał mi swoją polisę i co? Jest wręcz przeciwnie.

– Odezwała się też do mnie kobieta z zalanym mieszkaniem, która też usłyszała, że jej wariant polisy nie obejmuje powodzi. I znów okazało się, że ubezpieczyciel nie miał racji, bo powódź w ogólnych warunkach ubezpieczenia jest ujęta – opowiada adwokat.

I wyjaśnia: – Ogólne warunki ubezpieczeń nigdy nie są uzgadniane z ubezpieczającym, w związku z tym konsument zazwyczaj nie wie, co kupuje. Opiera się jedynie na informacji przekazanej przez agenta. Ubezpieczyciele często stosują grę słów. Człowiek słyszy: jest pan ubezpieczony od zalania. A później okazuje się, że zalanie to uszkodzenie ciągu wodno-kanalizacyjnego na wyższej kondygnacji powodujące zalanie na kondygnacji niższej. I w razie powodzi nic mu się nie należy.

Powódź. Próbują zniechęcić poszkodowanych. „Okropne świństwo”

– Wydaje się, że ubezpieczyciele próbują zniechęcić poszkodowanych do dochodzenia swoich praw. To okropne świństwo – komentuje jeszcze adwokat Artur Rudziński.

Apeluje: – Niech każdy z powodzian dokładnie sprawdzi swoją polisę i nie zgadza się na to, co proponuje ubezpieczyciel, jeśli to zaledwie kilka tysięcy złotych, a umowa obejmuje takie zdarzenia jak powódź. W takiej sytuacji należy pisać reklamacje i nie poddawać się. Co ważne, rozmiar szkody trzeba dokumentować od początku telefonem komórkowym – im więcej zdjęć, tym lepiej. Warto też zatrudnić samemu rzeczoznawcę do określenia rozmiaru szkody. A przed zawarciem jakiejkolwiek ugody sprawę najlepiej przegadać z prawnikiem.

– Myślę, że gdyby zgłoszenia na nieuczciwe praktyki ubezpieczalni wysyłane były za każdym razem do Rzecznika Finansowego, być może państwo zareagowałoby i do takich sytuacji by nie dochodziło – podsumowuje.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version