Tak przywitali Szymona Hołownię: Marszałek Sejmu brał w 11 listopada udział w uroczystościach na pl. Piłsudskiego. „Zgromadzeni przy barierkach myśleli, że podjeżdża Andrzej Duda, ale kiedy zobaczyli, że z samochodu wychodzę ja – zaczęło się wycie, obelgi, rechot, buczenie, gwizdy, które odprowadzały mnie prawie pod sam Grób Nieznanego Żołnierza” – napisał. „Gdy później poszliśmy z prezydentem złożyć kwiaty pod pomnikiem marszałka – tłum skandował: 'Andrzej Duda! Kara dla Bodnara! J****ć Tuska! Chwała bohaterom! Andrzej Duda! Zamknąć rudego!’ itd.” – dodał.
Hołownia „ruszył w tłum”: „Poprosiłem współpracowników o garść biało-czerwonych kotylionów i ruszyłem w tłum. Z drugiej strony pomnika, ale też zza barierek, krzyczący, że ’będziesz się smażył w piekle’, 'tylko się nie rozpłacz’ itd. Po kwadransie kotyliony nam się skończyły, setki uściśniętych rąk, uśmiechów, zdjęć” – podkreślił Hołownia. Jak zauważył, w tłumie było „dosłownie czterech krzykaczy i milcząca większość tych, co są zdania, że w taki dzień możemy sobie darować nienawiść, żółć, jad i plemienne rzeźnie, i że – zgadzamy się czy nie – biało-czerwona nas łączy, jak łączy te dwa kolory”.
„Polacy mądrzejsi od polityków”: „Co zrobić, żeby za parę-paręnaście lat ta milcząca większość, którą dziś spotkałem, skutecznie odsunęła w cień ziejącą agresją mniejszość? Bo na wojny domowe i świętowanie nie ze sobą, a przeciwko sobie, to mogliśmy sobie pozwalać, gdy na zewnątrz był pokój. Nie teraz” – zauważył polityk i dodał: „Dziś po raz kolejny, w tylu twarzach, uśmiechach i rozmowach, zobaczyłem, że Polacy są mądrzejsi od polityków, których wybierają. Więc może to jest droga: iść do ludzi, z ludźmi, w ludzi”.
Czytaj także: Marsz Niepodległości. Dziennikarz: Małe dzieci szły z odpalonymi racami. Reaguje Konfederacja.
Źródło: Szymon Hołownia na Facebooku