Jest całkiem niezły w maskowaniu poglądów, które nie licują z jego twarzą cherubinka. Ma miliony lajków na Facebooku, Twitterze i TikToku. Przy sprzyjających wiatrach może osiągnąć przyzwoity wynik w wyborach prezydenckich.

– Co z wami jest nie tak? Piątek wieczór. Chłód, prawie mróz, a wy zamiast w klubie, w domu przed telewizorem, stoicie tutaj na tym placu i rozmawiacie z nami o polityce, o przyszłości Polski – tak Sławomir Mentzen, kandydat Konfederacji na prezydenta, przywitał mieszkańców Grodziska Mazowieckiego.

Przyszedł spory tłum, w większości mężczyzn w różnym wieku. Od organizatorów dostali chorągiewki z napisem „Mentzen 2025”, ulotki z instrukcjami, jak zadeklarować pomoc w kampanii, a niektórzy nawet czapeczki łudząco podobne do tych, jakie w USA noszą najbardziej zagorzali zwolennicy Donalda Trumpa.

Klaskali, gdy Mentzen wyliczał niespełnione obietnice rządu Donalda Tuska, ale najbardziej podobało im się, kiedy zapewniał, że mogą być z siebie dumni.

Od kilkunastu tygodni jest w trasie, odwiedza miasta i miasteczka w całej Polsce. Wszystkie są czyste, schludne i bezpieczne. Nikt się nie boi wyjść na spacer, nie tak jak w Europie Zachodniej, gdzie na ulicach grasują gangi imigrantów.

A poza tym Polacy pamiętają o tradycjach i o przodkach. – Tylko u nas tak pięknie obchodzi się 1 listopada, zdjęcia rozświetlonych cmentarzy z lotu ptaka to coś wspaniałego, Europa powinna nam zazdrościć – zachwycał się Mentzen i przekonywał, że to oddolne działanie. Podobnie jak to, że choć politycy od dawna próbują Polakom zohydzić Marsz Niepodległości, oni sami dopilnowali, by był coraz liczniejszy. I to oni przywrócili pamięć o Żołnierzach Wyklętych. – Bo jak w Polsce coś dobrze działa, odpowiadają za to Polacy, a jak coś działa źle, to prawie na pewno odpowiadają politycy – mówił monotonnym tonem, po czym przeszedł do sedna: Polacy zasługują na więcej, niż dotąd dostawali, a on wie, jak im to zapewnić. I właśnie dlatego postanowił kandydować na prezydenta.

– Sławek od dawna zakładał, że musi startować w 2025 r. na prezydenta. Jak zdobędzie kilkanaście procent głosów, to udowodni, że jest królem nie tylko na Facebooku, Twitterze i TikToku, gdzie zbiera miliony lajków. Że zbudował własne środowisko – mówi były polityk Konfederacji Artur Dziambor.

Mentzen ma przewagę nad pozostałymi liderami Konfederacji. – Krzysztof Bosak jest merytorycznie świetny, nazywa się prezesem Ruchu Narodowego, ale to nie oznacza, że decyduje. Z kolei Grzegorz Braun w tak zwanej Radzie Liderów ma tylko dwóch reprezentantów na 12, więc właściwie o wszystkim decyduje Sławek, który jest liderem partii Nowa Nadzieja. Ma swoje wojsko, dlatego mógł powiedzieć: będę kandydował, kropka. Braunowi to bardzo nie w smak – tłumaczy Dziambor.

Sławomir Mentzen się tym nie przejmuje, podobnie jak kodeksem wyborczym, który zakłada, że kampanię można rozpocząć dopiero po ogłoszeniu terminu wyborów. – Prowadzę obecnie kampanię niewyborczą, nazywaną również prekampanią. Spotykam się z ludźmi tak samo jak Szymon Hołownia czy Rafał Trzaskowski, z tą różnicą, że nie wykorzystuję do tego publicznych pieniędzy – twierdzi.

Na pytanie, z jakich środków finansuje kampanię, nie odpowiada. Zapewnia tylko, że robi to zupełnie legalnie, a wszystkie środki zostaną rozliczone zgodnie ze stosownymi przepisami. Tyle tylko że Państwowa Komisja Wyborcza nie ma narzędzi do kontroli finansów prekampanii. Kandydaci mogą więc do woli agitować, ale nie można ich za to ukarać. I właśnie dzięki tej luce prawnej Mentzen odwiedził już ponad 50 miast.

– Popełnia ten sam błąd, co w roku 2023, kiedy też rozpoczął kampanię przed innymi. Na trzy miesiące przed wyborami parlamentarnymi Konfederacja straszyła wszystkich wynikami sondażowymi rzędu 12 proc., a potem spadli na twarz, bo emocje opadły. Falstart – mówi Koroluk, youtuber i twitterowicz z dużymi zasięgami zajmujący się głównie krytyką szeroko pojętej prawicy.

Mentzen postawił na wyraźne odróżnienie się od innych: przyznanie, że jest w spektrum autyzmu, totalną krytykę rządu oraz na klasyki w stylu: zła Unia zabiera nam wolność, rząd pcha nas do wojny i w ogóle zaraz zbankrutujemy. – To powtórka z 2023 r. również pod względem treści. Nuda – mówi Koroluk.

Konfederacja zdobyła w październiku zaledwie 7,16 proc. głosów i wprowadziła do Sejmu 18 posłów. – Mieliśmy wywrócić ten stolik i wszystko wskazuje na to, że się nie udało. On dalej stoi – oświadczył Mentzen. Przyznał, że mogły zaszkodzić jego wypowiedzi na temat jedzenia psów, bo nie tego oczekiwał elektorat.

W kampanijnych „stu ustawach Mentzena” były tak kuriozalne propozycje jak bicie dzieci, rozwód tylko za zgodą biskupa i zakaz aborcji nawet w przypadku gwałtu. Mentzen parę razy dał się też przyłapać pijany podczas tzw. piwnej trasy, czyli spotkań z wyborcami, a na dodatek wychodził poobijany z ekonomicznych debat z Ryszardem Petru.

A mimo to – twierdzi youtuber Koroluk – wciąż jest najgroźniejszy z konfederatów. – Braun za sprawą swojego szaleństwa ma nisko zawieszony sufit poparcia. Bosak to pozbawiony charyzmy prymus, który nigdy nie porwie tłumów. A Mentzen posiada pewien magnetyzm oraz nieskazitelną etykę pracy. To wszystko sprawia, że przy sprzyjających wiatrach może wykręcić przyzwoity wynik. Jest także całkiem niezły w maskowaniu swoich poglądów, które nie licują z jego twarzą cherubinka – tłumaczy.

– Na TikToku jest takim cool, spoko gościem, który żarciki opowiada, i ludziom się podoba. Ale powiedzenie „obyś nigdy nie poznał swoich idoli” bardzo pasuje do Sławka. Krótko mówiąc, nie jest to przyjemna osoba – mówi Dziambor.

Poznali się w 2015 r. – Paweł Kukiz robił wtedy castingi na jedynki na listach. Nie miał swojego środowiska, więc stworzył ekipę najbliższych doradców z KoLibra, Ruchu Narodowego, Kongresu Nowej Prawicy, który ja reprezentowałem. Byliśmy czymś w rodzaju komisji weryfikacyjnej, całkowicie fikcyjnej. Szopką, która miała pokazać, że to jest ruch obywatelski. Sławek myślał, że przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną, na której się okaże, że on, młody doktor ekonomii z Torunia, coś znaczy. Okazało się, że nie. A potem nagle zobaczyłem go u boku Korwina-Mikkego w partii KorWin, do której się zapisał, choć wcześniej był kojarzony z Ruchem Narodowym – opowiada Dziambor.

Przez trzy lata siedział przy Korwinie jako ekonomista i robił szybką karierę w tym skrajnie wolnorynkowym środowisku. Miał doktorat, więc swoim autorytetem ręczył, że wszystko, co mówi Korwin, to prawda. – Dzisiaj mówi już inaczej, bo zorientował się, że elektorat na tego typu skrajne występy jest na poziomie 2-3 proc. Jeśli chce powalczyć o 15 proc., musi zmienić ton – tłumaczy Dziambor.

– To będzie dla wielu szokiem, ale Mentzen jest radykałem nawet na tle kolegów z partii – twierdzi Koroluk. Podaje przykład: rok 2020, Trybunał Julii Przyłębskiej kasuje przesłankę embriopatologiczną dotyczącą aborcji. Czterech prominentnych polityków partii KORWiN – Dziambor, Korwin-Mikke, Jacek Wilk i Dobromir Sośnierz – wydało oświadczenie, że aborcja płodów z zespołem Downa nie powinna być dozwolona, ale kobiety mają prawo do aborcji w przypadku wad letalnych płodu.

– Mentzen strasznie się na to obruszył. „Niestety nie mam wyjścia, muszę zgłosić votum separatum. Jestem katolikiem, byłem, jestem i będę za życiem. Nie do takiej partii wstępowałem” – napisał na Facebooku. Według niego nawet fakt, że płód wkrótce umrze, nie jest powodem, by przyznać kobietom minimalną autonomię cielesną – przypomina Koroluk.

– Pomysł, żeby wpisać wady letalne do tej ustawy poparł nawet Andrzej Duda. Złożył własny projekt, w którym było to, co ja mówiłem na konferencjach prasowych. Sławek uznał mnie wtedy za zdrajcę idei. Nie był natomiast zdrajcą Korwin-Mikke, który ze mną występował na tych konferencjach. W Korwina uderzać nie wolno, a we mnie było wolno – mówi.

– Czasem porównuje się Mentzena z Braunem: pierwszy ma być niby całkiem rozsądny, drugi to totalny szur. To pozory, różni ich głównie forma. Braun może wierzy w więcej teorii spiskowych, ale rdzeń światopoglądu mają taki sam. Wyłożyli go w dokumencie o nazwie Konfederacja Gietrzwałdzka, w którym był apel o utworzenie Wielkiej Polski Katolickiej, troska o zbawienie duszy Polaków i dzięki składane Matce Bożej, która swoją interwencją w Gietrzwałdzie zapewniła nam niepodległość – mówi Koroluk. I dodaje, że niedawno Mentzen stwierdził, że wierzy w egzorcyzmy i diabły. Potrafi jednak wbrew wolnorynkowym dogmatom, a za namową narodowców, poprzeć protekcjonizm gospodarczy czy ograniczony przepływ siły roboczej. – Jego politykę determinować jednak będzie fanatyczna religijność – twierdzi youtuber.

Za ojca politycznego sukcesu Mentzena, męża i ojca trójki dzieci, uważany jest Przemysław Wipler, do niedawna zawodowy lobbysta, PR-owiec, były poseł PiS, a teraz Konfederacji z szerokimi kontaktami w Opus Dei i obozie Zjednoczonej Prawicy. To on w 2015 r. wciągnął Mentzena do partii KorWin, a potem kreował na ekonomicznego guru.

– Do Sławka bardzo ciężko dotrzeć. Rozmawia tylko wtedy, kiedy chce i na te tematy, które chce. Trzeba się więc tego nauczyć, a nie wszyscy potrafią. Przemek to umie, przez lata był blisko Korwina, a to pod względem „obsługi” jako lidera partii bardzo podobna postać: największy, również negatywny wpływ ma ten, kto siedzi najbliżej – mówi Artur Dziambor.

W zeszłym roku to Mentzen osobiście ogłosił, że Wipler będzie jedynką Konfederacji w okręgu toruńskim. A miał być jego brat Tomasz, programista i specjalista od kryptowalut. Nie dostał jednak jedynki, bo toczy się przeciwko niemu postępowanie prokuratorskie. Miał kierować siecią „internetowych kiosków”, czyli urządzeń przypominających automaty typu jednoręki bandyta, które umożliwiały krótkoterminową spekulację walutami na giełdzie Forex, a w rzeczywistości były zwykłymi grami losowymi. Spółka MT Kiosk, której współwłaścicielem był Tomasz Mentzen, nie płaciła należnego podatku od gier, więc Skarb Państwa miał na tym stracić 100 mln zł.

Sławomir, dziecko matematyków, też ma talent do biznesów. Jako 25-latek otworzył kantor. Zarobione pieniądze zainwestował w sklep z bronią myśliwską, a następnie w biuro rachunkowo-księgowe, które prowadzi do dziś. Ma też browar z kraftowym piwem i pub w Toruniu, a od trzech lat również Kancelarię Mentzena.

W lipcu jego spółka Mentzen SA weszła na giełdę. – W pierwszych dniach obroty wynosiły ponad 30 mln zł, były naprawdę ogromne, biorąc pod uwagę wycenę spółki w ofercie publicznej na 36 mln zł – mówi Michał Kubicki z portalu Bankier.pl, który obserwuje notowania warszawskiej giełdy. – W tej ofercie wzięło udział około 800 drobnych inwestorów i 80 dużych. Niektórzy mogą się czuć mocno zawiedzeni. Uwierzyli w zapewnienia Mentzena, że jego kancelaria prawno-podatkowa szybko się rozwija, ale jak to często bywa, zwłaszcza na NewConnect, po wejściu na parkiet okazało się, że to było trochę kolorowanie trawy na zielono. O ile jeszcze za drugi kwartał był spadek przychodów i spadek zysku, o tyle za trzeci kwartał zamiast zysku jest 200 tys. zł straty

– Jako główny powód słabych wyników Mentzen wskazał to, że w ostatnich miesiącach nie nagrywał na YouTube nowych filmów o podatkach – opowiada youtuber Koroluk.

Michał Kubicki uważa, że Sławomir Mentzen fantastycznie wyczuwa to, co się dzieje na rynku i chciał zmonetyzować polityczną popularność, wprowadzając na giełdę spółkę pod własnym nazwiskiem. – Zachęcał nawet inwestorów, by na niej spekulowali. Spółka ma taki trzyliterowy ticker, który służy do oznaczenia jej na giełdzie i Mentzen w porozumieniu z GPW wybrał ticker xDD, który w slangu młodzieżowym funkcjonuje jako określenie czegoś prześmiewczego. A przecież to jest po prostu kancelaria prawno-podatkowa, która pokazała dynamiczny wzrost w krótkim czasie. W ofercie publicznej jej akcje sprzedano za ponad 12 mln zł. Dzięki temu Mentzen, który był już wcześniej milionerem, m.in. z uwagi na posiadane bitcoiny, stał się jednym z najbogatszych posłów. Pieniądze, które pozyskano w ofercie publicznej, nie poszły na rozwój spółki, całość zgarnął on sam – mówi redaktor.

A konkretnie Fundacja Rodzinna Mentzen, w której jest fundatorem i prezesem. – To często funkcjonujący na rynku kapitałowym podmiot, który posiada i kontroluje majątek składający się np. z akcji spółek. Pozwala omijać podatki przy reinwestycji zysków, które np. fundacji wypłaca spółka – tłumaczy Kubicki. Jak policzył, Mentzen ma kilkadziesiąt milionów złotych aktywów.

Eksperci podkreślali, że choć działalność giełdowa polityka jest zgodna z prawem, to jednak wykorzystywanie politycznego potencjału do zarabiania, jest nieetyczne. Niektórzy mówili wręcz o skoku na kasę.

Poseł stanowczo zaprzecza. – Oferowałem akcje Mentzen SA po cenie od 34 do 36 zł. 13 listopada 2024 r. cena akcji wynosiła 36 zł. Przez poprzednie miesiące, praktycznie przez cały czas, spółka była notowana powyżej 36 zł. Uważam, że w kręgach biznesowych taki zarzut się nie pojawia, ponieważ ludzie rozumiejący podstawy działania giełdy by takich bzdur nie mówili. Stawiam na to, że ten zarzut wywodzi się z kręgów dziennikarskich, politycznych lub innych, które cechują się wyjątkową niekompetencją połączoną ze złą wolą – mówi.

– Sławomir Mentzen to sprytny gość, ma doktorat z ekonomii i licencjat z fizyki. Pewnie ułoży kostkę Rubika, no i zna się na podatkach. Ale łatwo zauważyć, że jego wiedza, imponująca w pewnych obszarach, poraża płytkością w innych – mówi Koroluk. – W kwestiach światopoglądowych stać go tylko na mantrowanie wytartych sloganów z prawicowej nowomowy takich jak „Tęczowa woke lewica chce zabijać dzieci nienarodzone, nadchodzi cywilizacja śmierci!”. Przeraża jego naiwne pojmowanie polityki zagranicznej. Dał zielone światło europosłom ze swojej partii na alians z AfD. A warto przypomnieć, że inna składowa Konfederacji, Ruch Narodowy, sprzeciwiła się takiemu sojuszowi, słusznie zauważając, że AfD jest partią jawnie prorosyjską, a przez to antypolską. Dla Mentzena to się jednak nie liczy.

Youtuber przypomina, że świeżo po wygranej Trumpa polityk Konfederacji wysmażył panegiryk, w którym opisał wyścig prezydencki jako „epickie starcie dobra ze złem”. – W pełnym patosu tekście sięgnął po porównania z Tolkiena. Wybory w USA były bitwą o Helmowy Jar, a Amisze głosujący na Trumpa byli entami.

Mentzen i jego otoczenie lubią porównania do amerykańskiego prezydenta elekta. Jeszcze zanim spóźniony z powodu głosowań w Sejmie kandydat dotarł do Grodziska, na scenę weszła europosłanka Konfederacji Ewa Zajączkowska-Hernik i wyliczyła to, co jej zdaniem, łączy Mentzena z Trumpem: obydwaj osiągnęli sukces w biznesie, tworzą miejsca pracy, znają się na gospodarce i finansach, chcą niskich i prostych podatków, a także wolności słowa. Obydwaj sprzeciwiają się nielegalnej imigracji oraz ideologii klimatyzmu i walczą z lewicową ideologią. Obydwóch nienawidzi establishment. – Jedyna różnica jest taka, że Donald Trump jest już prezydentem Stanów Zjednoczonych, a Sławomir Mentzen będzie prezydentem Polski – oświadczyła.

On sam przemawiał dokładnie 28 minut, bez zająknięcia. Tym samym monotonnym tonem obiecywał, że nie będzie pilnować żyrandola w Pałacu Prezydenckim, tylko weźmie odpowiedzialność za losy Polski. Koniec z polityczną uległością wobec innych państw, koniec z pomaganiem za darmo Ukrainie, bo tak robią tylko frajerzy. W ciągu najbliższych dziesięciu lat Polska może się stać oazą wolności, normalności, dobrobytu i bezpieczeństwa.

– I mam wielką nadzieję, że ją razem zbudujemy – oświadczył. – Bo niemożliwe, proszę państwa, naprawdę nie istnieje.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version