Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu „Interia Bliżej Świata” publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Brytyjski „The Economist”, z którego pochodzi poniższy artykuł, ukazuje się nieprzerwanie od 1843 r. i należy do najpopularniejszych na świecie magazynów poświęconych tematyce politycznej i biznesowej. Ma opinię jednego z bardziej wpływowych tytułów prasowych na świecie. Tygodnik od samego początku niezmiennie trzyma się liberalnego kursu.
W swoim pierwszym wywiadzie (angielska prasa zwyczajowo nie publikuje wywiadów w formie „pytanie-odpowiedź”, tylko jak poniżej – przyp. red.) od czasu objęcia prezydentury w Syrii 29 stycznia Ahmed al-Szara spotkał się z „The Economist” i przedstawił swoją wizję odbudowy zrujnowanego, podzielonego i finansowo upadłego państwa.
48 godzin po objęciu urzędu były przywódca Al-Kaidy w Syrii, znany wcześniej pod pseudonimem Abu Muhammad al-Dżaulani, nakreślił wizję prowadzenia Syrii „w kierunku” demokracji i obiecał wybory prezydenckie.
Wielu miało nadzieję, że jego awans będzie oznaczał strategiczne wyjście Syrii ze szponów Iranu i Rosji w stronę Zachodu. W rzeczywistości jednak nowy syryjski przywódca ostro wypowiadał się o „nielegalnej” amerykańskiej obecności wojskowej w Syrii, z zadowoleniem przyjął negocjacje z Rosją w sprawie jej baz wojskowych i ostrzegł Izrael, że jego inwazja na Syrię po upadku reżimu Asada „przyniesie wiele kłopotów w przyszłości”.
Niewiele było śladów inkluzywności, o której tak entuzjastycznie wcześniej wspominał. Był otoczony przez niewielką grupę doradców, w większości pochodzących z jego emiratu Idlib. Poza tym przepastny pałac, sześć razy większy od Białego Domu, stał pusty.
Syria. Dla każdego coś miłego od nowego przywódcy
Al-Szara przyjął następującą metodę: chce być wszystkim dla wszystkich. Kiedy dwa dni wcześniej ogłosił swoją prezydenturę, miał na sobie wojskowy mundur i stał na tle przywódców rebeliantów. Następnego wieczoru przemawiał do Syryjczyków jako cywil w czarnym garniturze i zielonym krawacie. Dla „The Economist” wybrał hipsterski look: swobodną kremową marynarkę, czarną koszulę zapinaną pod szyję i wąskie spodnie. Być może w piątkowy wieczór wybierał się na miasto. Z pewnością wydaje się być zaabsorbowany swoim wizerunkiem, trzykrotnie bowiem wspomniał o swoim stroju. Być może dlatego, że wie, ile obserwatorzy z niego wyczytają.
Jego wygłaszane w łagodnym tonie przesłania wydawały się być dostosowane do każdej grupy odbiorców. Mimo to ciągłe metamorfozy sprawiają, że jako człowiek, który organizował samobójcze zamachy bombowe dla Państwa Islamskiego i przewodził Al-Kaidzie w Syrii, jest trudny do przejrzenia. Choć został zaprzysiężony jako tymczasowy prezydent, ma długoterminową wizję. Wiele z zapowiedzianych przez niego przedsięwzięć – takich jak konstytucja czy wybory – zostało przesuniętych „o trzy lub cztery lata”. W międzyczasie jest natomiast zdecydowany skonsolidować władzę, którą zdobył.
Jako pierwsza jawi się kwestia zdolności. Chce on przywrócić centralną władzę nad podzielonym państwem syryjskim i – pomijając Kurdów – twierdzi, że uzyskał zgodę „wszystkich” syryjskich bojówek na przyłączenie się do nowej syryjskiej armii. Jak twierdzi, wszystkie bojówki, w tym jego własna – Hajat Tahrir al-Szam – zostały rozwiązane. Zapowiedział również, że „każdy, kto trzyma broń poza kontrolą państwa” zostanie poddany bliżej nieokreślonym konsekwencjom. Wykluczył też federalne porozumienie w sprawie walki z kurdyjską opozycją.
Dziennikarze zastali opustoszały pałac. Nie miał kto podać kawy
Wizji silnego człowieka zaprzecza brak personelu pałacowego. Pod ręką nie było nikogo, kto mógłby podać kawę, a tylko jedna osoba (która dopiero co przybyła do kraju) zajmowała się komunikacją. U jego boku siedział natomiast, kierujący rozmaitymi pracami minister spraw zagranicznych i były dżihadysta, Asad al-Szaibani.
Jego rozmieszczone 30-tysięczne siły zdają się przypominać zbyt mocno rozwałkowane ciasto. Jak sam zauważa, „ogromny obszar kraju wciąż pozostaje poza kontrolą państwa syryjskiego”. Na transmisji z jego zainscenizowanej inauguracji nie widać, aby jakikolwiek z dowódców rebelii klaskał. – My też poświęcaliśmy się przez dekadę – mówi jeden z dowódców rebeliantów z południa, który wścieka się, że al-Szara przejął dowodzenie nad wspólnym czynem na rzecz obalenia Asadów.
Rywalizujące ze sobą bojówki kontrolują obecnie większość granic kraju. Wielu spośród ich wodzów – których część to byli oficerowie syryjskiej armii – niechętnie oddaje broń, lenna czy dowództwo. Minister obrony nie wyznaczył nawet terminu, w którym mają to zrobić. Kurdowie, którzy kontrolują główne syryjskie pola naftowe, pola uprawne i tamę, zasilającą większość sieci elektrycznych na wschodzie kraju, odmawiają uznania jego władzy. Zapytany o swoje negocjacje z Kurdami, al-Szara odparł: „Nie z takim optymizmem”.
Wizja Ahmeda al-Szara. Czy spełni swoje obietnice?
Al-Szara walczy również o ukrócenie ekscesów dżihadystów, którzy do tej pory stanowili podstawę jego władzy. Jak dotąd udało się uniknąć rozlewu krwi. Ministerstwo Informacji ograniczyło jednak dostęp zagranicznych dziennikarzy do nadmorskich prowincji oraz miasta Hims, gdzie rośnie liczba zabójstw dokonywanych z zemsty na alawitach (synkretyczny prąd religijny wyrosły na gruncie wczesnego szyizmu, którego centralną ideą jest deifikacja Alego – red.).
Al-Szara nie chce też mówić o odradzającym się Państwie Islamskim (IS), co nazywa „wielką przesadą”. Przyznaje jednak, że od czasu przejęcia władzy jego siły udaremniły „wiele prób ataków”. Uważa się, że komórki IS wracają do Damaszku i innych miast, budując się na rosnącym sprzeciwie wobec nowych władz.
Drugą istotną kwestią pozostaje pytanie: czy rzeczywiście al-Szara zamierza spełnić swoje obietnice (lub przynajmniej spróbować). W naszym wywiadzie po raz pierwszy od objęcia władzy publicznie użył słowa „demokracja„. – Jeśli demokracja oznacza, że to ludzie decydują, kto będzie nimi rządził i kto będzie ich reprezentował w parlamencie – powiedział bez przekonania – to tak, Syria idzie w tym kierunku.
Upierał się również, że zrekonstruuje swój gabinet złożony obecnie z idlibskich sprzymierzeńców. Jak obiecał, w ciągu miesiąca zastąpi go „szerszym i zróżnicowanym rządem, w którym udział wezmą przedstawiciele wszystkich grup społecznych”. Powiedział też, że ministrowie i członkowie nowo mianowanego parlamentu będą wybierani zgodnie z „kompetencjami, a nie pochodzeniem etnicznym czy religią”, otwierając tym samym perspektywę na dopuszczenie do urzędów osób niebędących sunnitami. Miałby również przeprowadzić „wolne i uczciwe” wybory i wspólnie z ONZ zakończyć prace nad syryjską konstytucją za „co najmniej trzy lub cztery lata”. Po raz pierwszy obiecał także wybory prezydenckie.
Co Ahmed al-Szara proponuje mniejszościom religijnym i kobietom?
Al-Szara żongluje jednak wieloma elektoratami, w tym swoją bazą dżihadystów i w dużej mierze konserwatywną sunnicką większością arabską. Jeśli pozbawi ich wojennych zdobyczy i islamskiego charakteru państwa, który obiecywał, rządząc Idlibem, ryzykuje gwałtowną reakcję. Zamienił boczny pokój w pałacu prezydenckim w salę modlitewną i usunął popielniczki z kawowych stolików – wszystko to zgodnie ze swoim purytańskim odłamem islamu. (Zapuścił jednak wąsy, co jest z nim sprzeczne).
W naszym wywiadzie zrzucił też odpowiedzialność za kwestię szariatu (prawa islamskiego) na jeden z wyznaczonych przez siebie organów. Jeśli rząd tymczasowy zatwierdzi szariat, to „moją rolą jest go egzekwować, a jeśli tego nie zaakceptują, moją rolą jest również to egzekwować” – stwierdził, dodając, że w międzyczasie sądy będą orzekać według starego kodeksu cywilnego.
Tworzenie partii politycznych to kolejna kwestia, o której ma zdecydować komisja konstytucyjna. Nie wypowiadał się również jednoznacznie w kwestii równości praw i dostępu do władzy dla kobiet. Zapowiedział jedynie, że dla płci pięknej szykuje się „szeroki rynek pracy„.
Mało prawdopodobnym jest, aby zadowoliło to syryjskie mniejszości religijne, a zwłaszcza alawitów, którzy sprawowali władzę pod rządami Asadów. Kiedy al-Szara mówi o demokracji, wielu podejrzewa, że ma na myśli sunnickie rządy większościowe. Jak bowiem dodaje, „w naszym regionie istnieją różne definicje demokracji”.
Prezydent Syrii o gospodarce. Wspomniał o „dużych projektach”
Wybory prezydenckie mogłyby natomiast przypominać plebiscyty innych arabskich reżimów bezpieczeństwa. W końcu od uzyskania niepodległości w 1946 roku Syria była dyktaturą tylko przez trzy lata. Al-Szara wydaje się zdecydowany wypatroszyć to, co pozostało z poobijanego, ale wciąż funkcjonującego państwa, które odziedziczył. Rozwiązał partię Baas (Partia Socjalistycznego Odrodzenia Arabskiego; reprezentuje ideologię baasizmu, łączącą socjalizm arabski i panarabizm – red.), aparat bezpieczeństwa i znaczną część służby cywilnej Asadów, podsycając niepokój wśród 1,3 miliona byłych pracowników państwowych i ich rodzin. Ponadto debaasyfikacja w Iraku grozi podsyceniem napięć na tle religijnym.
Jednak największym wyzwaniem dla al-Szara jest gospodarka. Prąd dochodzi do ludności średnio przez godzinę dziennie, a skala zniszczeń w kraju jest wręcz niewyobrażalna. Syria boryka się również z kryzysem płynności, który – według bankierów – spowodowany jest opóźnieniami w dostawach waluty z Rosji. Brakuje gotówki na wypłatę pensji nawet przy żałośnie niskich stawkach. – Bez rozwoju gospodarczego powrócimy do stanu chaosu – ostrzega nowy przywódca.
Poprawa sytuacji może nastąpić tylko dzięki zagranicznemu wsparciu. I tak 30 stycznia al-Szara witał już w swoich progach emira Kataru, pierwszą głowę państwa, która odwiedziła Syrię od czasu obalenia reżimu Asada. 2 lutego świeżo upieczony przywódca odbył swoją pierwszą zagraniczną podróż jako prezydent. Udał się do Arabii Saudyjskiej, gdzie się urodził. Przed swoją wizytą wspomniał o obu państwach jako potencjalnych inwestorów w „dużych projektach”.
Obietnice prezydenta Syrii. Padło nazwisko Donalda Trumpa
Al-Szara potrzebuje także Ameryki, której sankcje – jak przyznał – stanowią „największe ryzyko” dla jego planów, gdyż „naród syryjski wycierpiał już wystarczająco dużo”. Pochwalił też Donalda Trumpa za „dążenie do pokoju w regionie” i wspomniał o przywróceniu stosunków dyplomatycznych „w nadchodzących dniach”.
Próbował również poprawić pozycję Syrii w regionie, obiecując wstrzymanie eksportu captagonu i amfetaminy, masowo produkowanych pod rządami Asadów, oraz poddanie zagranicznych bojowników kontroli rządu. Jak dodał, obiecał też Turcji, że Syria nie będzie bazą dla Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), która wspiera kurdyjską administrację na północnym wschodzie kraju.
Jednocześnie al-Szara ciągnie za sobą bagaż bycia uznanym za terrorystę, podobnie jak cały jego ruch. – Mam status prezydenta Syrii, a nie HTS – protestuje, choć wielu mieszkańców regionu jest oburzonych obsadzeniem najwyższych stanowisk kadrami HTS, a posad wojskowych – zagranicznymi dżihadystami. Wiele wskazuje na to, że frustracja może osłabić jego początkowe umizgi do Zachodu. Gotowość Rosji do negocjacji w sprawie swoich baz wojskowych przeciwstawił bowiem niechęci Ameryki, a obecność sił amerykańskich w Syrii nazwał „nielegalną”.
Powiedział również, że Izrael „musi wycofać się” ze strefy buforowej na Wzgórzach Golan, które zajął po upadku Asada. Izraelskie wysiedlenie Palestyńczyków było „wielką zbrodnią” – kontynuował. Zapytany, czy byłby gotów pójść w ślady następcy tronu i de facto władcy Arabii Saudyjskiej, Mohammada bin Salmana, gdyby ten znormalizował stosunki z państwem żydowskim, odparł, że „tak naprawdę chcemy pokoju ze wszystkimi stronami”. Zaznaczył jednak, że dopóki Izrael będzie okupował Wzgórza Golan (górski płaskowyż, który podbił w 1967 roku), jakiekolwiek porozumienie będzie przedwczesne. W każdym razie wymagałoby to „szerokiej zgody opinii publicznej”.
Jak na razie pod rządami al-Szara Syria jest najspokojniejsza od czasu arabskiej wiosny w 2011 roku. Choć po półwieczu totalitarnych rządów kraj oddycha swobodniej, nowy prezydent ma przed sobą długą drogę, by udowodnić, że jest inkluzywny, że jego dżihadystyczny światopogląd to przeszłość i że jest największą nadzieją Syrii na nowy początek.
Tekst przetłumaczony z „The Economist”© The Economist Newspaper Limited, London, 2025
Tłumaczenie: Nina Nowakowska
Tytuł, śródtytuły, lead oraz skróty pochodzą od redakcji