W 2001 roku Hamas rozpoczął wystrzeliwanie rakiet w kierunku Izraela z okupowanej Strefy Gazy. Początkowo były to cztery pociski rocznie. W 2004 roku wystrzelono ich już 283. Wówczas narodził się pomysł szerokiej i wielowarstwowej, kompleksowej obrony powietrznej.
Kluczową postacią okazał się gen. bryg. Daniel Gold, doktor inżynierii elektrycznej i zarządzania biznesem. W 2004 roku Gold został szefem Mafatu – Departamentu Badań i Rozwoju Środków Walki i Technologii, jednostki resortu obrony odpowiedzialnej za koordynację działań pomiędzy ministerstwem i przemysłem zbrojeniowym. Gold uznał, że rakiety będą stanowić istotne zagrożenie dla bezpieczeństwa Izraela w przyszłości. I należy zareagować w sposób zdecydowany.
Początkowo jego pomysł, aby stworzyć system obrony przeciwrakietowej, spotkał się ze sprzeciwem środowisk wojskowych i politycznych. Projekt uważano za kosztowny i czasochłonny. Ponadto wojskowi twierdzili, że Izrael potrzebuje systemów ofensywnych, a nie defensywnych. Żadna z izraelskich firm zbrojeniowych nie oferowała także możliwości działania w każdych warunkach pogodowych.
W 2005 roku przedsiębiorstwo zbrojeniowe Rafael Advanced Defense Systems przedłożyło projekt Żelaznej Kopuły. Był to nowatorski system składający się z trzech elementów: pocisku przechwytującego, radaru oraz systemu dowodzenia z możliwością przewidywania i obliczania trajektorii lotu rakiet. To wtedy gen. Gold poprosił firmę o rozpoczęcie prac nad systemem. Zrobił to pomimo braku zgody ze strony Szefa Sztabu Generalnego Armii oraz Ministerstwa Obrony.
Żelazna Kopuła mogła nie powstać. Wszystko zmieniła wojna w Libanie
Krytyka projektu jednak nie ustąpiła. Niezwykle surowy w ocenie był izraelski Kontroler Państwa – urząd kompetencjami przypominający polską Najwyższą Izbę Kontroli. W raporcie z 2009 roku mówiono o możliwym „zmarnowaniu miliardów szekli (izraelska waluta – red.)” oraz że kosztowny system „nie będzie w stanie reagować na zagrożenia, dla których jest tworzony”.
Projekt Żelaznej Kopuły rozwijał się powoli, głównie z powodu niskiego finansowania. Sytuację zmieniła druga wojna libańska z 2006 roku, podczas której Hezbollah wystrzelił w kierunku Izraela 4,3 tys. rakiet.
Tuż po zakończeniu działań zbrojnych minister obrony Amir Perec uznał, że projekt Żelaznej Kopuły powinien stać się priorytetem przemysłu zbrojeniowego. Brakowało jednak na ten cel funduszy. Izrael zwrócił się więc do Stanów Zjednoczonych.
Izrael: USA pomogły sfinansować Żelazną Kopułę
W 2009 roku USA przyznały 200 mln dolarów na rozwój systemu, a rząd izraelski zainwestował w niego do tej pory 800 mln nowych szekli. W tym samym roku miał miejsce pierwszy test systemu. Ogłoszono, że zakończył się sukcesem – Żelazna Kopuła była w stanie przechwycać cele. W marcu 2011 roku Żelazna Kopuła oficjalnie weszła w skład uzbrojenia armii Izraela.
Już półtora roku później innowacyjny system stał się bohaterem operacji „Filar Obrony”. Podczas zmasowanego ataku Hamasu ze Strefy Gazy skuteczność Żelaznej Kopuły wyniosła 84 proc. Dwa lata później, podczas operacji „Ochronny Brzeg” armia informowała, że skuteczność systemu wyniosła już 89,6 proc. Na przestrzeni lat do Żelaznej Kopuły dochodziły kolejne elementy obrony – w tym Proca Dawida czy Arrow (Strzała). Skuteczność systemu podczas ubiegłotygodniowego uderzenia Iranu na Izrael wyniosła 99 proc.
Jak się okazało, projekt, który był szeroko krytykowany przez izraelski establishment, okazał się sukcesem.
Daniel Gold stworzył Żelazną Kopułę. „Science fiction”
– Moją motywacją było ratowanie życia ludzkiego – mówił w 2014 roku Daniel Gold. – Widziałem, co się dzieje, i powiedziałem sobie, że przy całej technologii, którą dysponujemy, musimy ją wykorzystać, aby chronić życie ludzkie. Znajdziemy drogę – dodał zdobywca Izraelskiej Nagrody Obronnej w 2012 roku za kierowanie projektem Żelaznej Kopuły.
Jak Gold wspomina pracę nad projektem? – Mieliśmy 70-letnich ekspertów od rakiet, którzy pracowali razem z 25-letnimi inżynierami świeżo po studiach, ramię w ramię, bez ustalonej hierarchii. To było jak jednoczesne prowadzenie 15 poważnych start-upów, z których wszystkie muszą ze sobą współpracować i odnieść sukces w rekordowym czasie – mówił w rozmowie z portalem ISRAEL21c.
Jak podkreślił, kiedy rozpoczynał prace, społeczność naukowa była nastawiona sceptycznie. – Jak się nad tym zastanowić, brzmi to jak science fiction. Pomysł, że rakiety mogą przechwytywać inne rakiety podczas lotu. Ale cieszę się, że mogę powiedzieć, że science fiction stało się rzeczywistością – dodał.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!