Grzyb, liszaje, odpadający tynk – pierwsze osiedle wybudowane w ramach programu Mieszkanie Plus już się sypie.
To było jak loteria. Dawali przydział i klucz, ale nie wiedziałeś, gdzie zamieszkasz – mówi Piotr Nowak, który ma troje dzieci, a największe szanse miały właśnie rodziny z dziećmi. Jeżeli z jednym, to w grę wchodziło 35 m na poddaszu. Jeżeli z trojgiem, jak on, to 55 m i parter albo pierwsze piętro.
Odbierał mieszkanie po ciemku, bo wtedy jeszcze nie podłączono prądu. – Był pośpiech – wspomina.
Politykom Zjednoczonej Prawicy zależało, żeby oddać pierwsze osiedle Mieszkanie Plus jak najszybciej. I z pompą. Stanęło w Siedleminie pod Jarocinem. Ten wielki sukces rządu PiS relacjonowały wszystkie gazety i stacje telewizyjne.
Był kwiecień 2018 r. Budynki przewiązano narodową flagą. Były biało-czerwone kwiaty, przemówienia, gratulacje, brawa. I modlitwy, bo przyjechał biskup Edward Janiak – późniejszy bohater głośnego filmu braci Sekielskich „Zabawa w chowanego”. Gdy wyjdzie na jaw, że tuszował czyny pedofilskie i sam też był podejrzewany o przestępstwa seksualne, Stolica Apostolska nakaże mu wycofać się z udziału w publicznych celebracjach. Ale w 2018 r. Janiak jeszcze kieruje diecezją kaliską i uświetnia uroczystości. W Siedleminie święci budynki, gratuluje władzom, wyprasza Boże błogosławieństwo dla tych, którzy wybudowali te mieszkania.
Z wyjątkiem karawanu
Siedlemin to była mała wieś – stare domy, sklepik, kościół, szkoła, w której uczyło się zaledwie pół setki dzieci. Mieszkanie Plus ściągnęło tu miastowych. 96 rodzin zamieszkało w szeregowej zabudowie w szczerym polu, za cmentarzem. Dzieci mają plac zabaw z widokiem na groby, tuż przy znaku: zakaz wjazdu samochodów, z wyjątkiem karawanów.
– W sumie człowiek już się przyzwyczaił. I żyłoby się tu całkiem dobrze, gdyby nie to, że wszystko zaczyna się sypać – mówi jeden z mieszkańców i oprowadza po osiedlu: tu leci tynk, tam odłażą wielkie płaty farby, tu są liszaje, tam zacieki.
– Dach przecieka, pękają rynny – narzeka drugi. Trzeci, że poręcze przy schodach są niestabilne. Czwarty mówi, że najgorzej jest, jak wieje. Piąty, że najgorzej, jak pada.
Aby obniżyć koszty budowy tego flagowego osiedla Mieszkanie Plus, w budynkach nie ma piwnic ani zabudowanych klatek schodowych, więc wiatr z pól wpada i hula od parteru aż po poddasze.
– Chcesz wyjść z mieszkania, musisz się siłować z wiatrem, żeby otworzyć drzwi. A jak otworzysz, siłujesz się, żeby zamknąć, zanim wiatr wyrwie ci je wraz z zawiasami – opowiadają. Gdy pada śnieg, zawiewa im z pól pod wejście do mieszkania. Gdy deszcz, to nawet ci na piętrze mają przy drzwiach wodę.
Już pierwszego roku, po silnej ulewie, chcieli stąd uciekać. Okazało się, że domy zbudowano poniżej poziomu pól, więc gdy lunęło, to w tę szeregową zabudowę – poza deszczem – wpłynęło też wszystko, co było na polach. Trzeba to było usuwać, osuszać ściany. Między budynki wjechał ciężki sprzęt, kopano, drenowano, pilnie usypywano wał oddzielający budynki od pól.
– Gdy ktoś sobie buduje dom, to patrzy ekipie na ręce, pilnuje, sprawdza, żeby nie było fuszerki. A tu? Wygląda na to, że od początku nikt nie pilnował jakości. Budynki postawiono, jak postawiono. Później ktoś je odebrał, podpisując, że wszystko jest w porządku, i teraz mamy, co mamy. Tu się sypie, tam przecieka. W mieszkaniach wilgoć, grzyb – mówi Przemysław Szymoniak, mieszkaniec osiedla, które miało być wizytówką programu PiS, a jest, jakie jest.
– Mści się budowanie po taniości – dodaje Piotr Nowak. Obydwaj są w osiedlowej grupie reagowania – gdy w kolejnym miejscu coś pęka, puszcza, zaczyna przeciekać, dokumentują, zgłaszają. – Później jest czekanie na naprawę. Czekanie, czekanie i czekanie – mówią.
Szybkie tempo było tylko przy budowie. Na tym, żeby właśnie tu powstało pierwsze w Polsce osiedle w ramach programu Mieszkanie Plus, bardzo zależało ówczesnemu burmistrzowi Jarocina Adamowi Pawlickiemu. Za poprzedniego rządu Pawlicki najpierw przylgnął do Porozumienia Jarosława Gowina, później związał się z PiS i Solidarną Polską. W lot odczytywał życzenia tamtego rządu.
Gdy nikt w Polsce nie chciał mieć u siebie pomnika kontrowersyjnego pisowskiego ministra środowiska Jana Szyszki, Pawlicki zgodził się, żeby stanął w Jarocinie. Gdy ktoś z niezadowolonych mieszkańców oblał pomnik czerwoną farbą, burmistrz Pawlicki osobiście ją usuwał.
Nikogo nie zdziwiło, że zaangażował się we flagowy program mieszkaniowy PiS. Gdyby ktoś próbował Pawlickiego wtedy powstrzymywać, nazwałby go pieniaczem – nigdy nie ukrywał, że nie znosi ludzi, którym nie podoba się to, co robi, i narzekają, krytykują. Na jednej z sesji powiedział, że będzie wobec „pieniaczy” wszczynał procedurę ubezwłasnowolnienia i wydania im żółtych papierów.
Brak strategii
PiS uruchomiło program Mieszkanie Plus jesienią 2016 r. Obiecywało, że w trzy lata wybuduje 100 tys. mieszkań dla tych, których nie stać na wzięcie kredytu hipotecznego ani na płacenie rynkowych stawek za wynajem. Czynsze miały być niewysokie, a z czasem – opcja wykupienia mieszkania na własność. Program miał być wizytówką rządu i głównym filarem Narodowego Programu Mieszkaniowego. Niestety, dużo obiecywano, mało budowano. Gdy po pięciu latach od uruchomienia programu kontrolerzy NIK sprawdzili efekty, okazało się, że w tym czasie z deklarowanych 100 tys. mieszkań powstało tylko nieco ponad 15 tys. A 20,5 tys. znajdowało się dopiero w budowie. Program Mieszkanie Plus okazał się klapą. Dlaczego? Kontrolerzy NIK wypunktowali: opieszałość państwa, brak strategii i skutecznych, spójnych ze sobą rozwiązań.
Obiecywano mieszkania dobrej jakości w dobrej cenie – niższej dzięki temu, że miały powstawać na działkach samorządowych lub należących do spółek skarbu państwa. Aby pozyskiwać grunty, specjalnie powołano Krajowy Zasób Nieruchomości. Jednak przez blisko trzy lata żadna działka z KZN nie trafiła na cele budownictwa mieszkaniowego. Za to do KZN trafiali współpracownicy i protegowani znanych polityków Zjednoczonej Prawicy. Zmieniały się władze, para szła w utrzymanie dobrze płatnych stanowisk. Przez dwa ostatnie lata rządów ZP prezesem KZN był Arkadiusz Urban, związany z Adamem Bielanem i Zakonem Rycerzy Jana Pawła II. Zarabiał miesięcznie prawie 34 tys. zł brutto, a jego (także umocowani politycznie) zastępcy – po 31 tys. zł brutto.
To, że Mieszkanie Plus nie ma szans się rozwinąć, bardzo szybko zauważyli deweloperzy, którzy początkowo chcieli się w ten program angażować, ale zaczęli się wycofywać ze względu na to, że program zakładał zbyt oszczędne budowanie. Metr kwadratowy mieszkania miał kosztować 3 tys. zł. Taką stawkę ustalono w 2016 r. i zakładano, że nie wzrośnie, mimo że szybko zaczęły rosnąć ceny materiałów budowlanych i robocizny.
Forum Obywatelskiego Rozwoju zwracało uwagę na to, że nawet gdyby program został zrealizowany tak, jak zakładano, ostatecznie i tak byłby porażką: w wielu przypadkach pod mieszkania zaczęto przeznaczać najtańsze działki, położone z dala od dużych aglomeracji, w miejscach, z których ludzie raczej uciekają ze względu na brak możliwości rozwoju i niskie zarobki. Przewidywania FOR były takie: jeżeli powstaną mieszkania daleko od dużych aglomeracji, to albo ludzie zostaną w nich i z powodu tej inwestycji podyktowanej względami politycznymi stracą szansę na lepszą pracę i poprawę warunków życia, albo – szukając lepszej pracy – będą porzucać te mieszkania stawiane na obrzeżach małych gmin, w polu.
Burmistrz w Dubaju
– To jedna z największych inwestycji, jaką realizujemy, ale też najważniejsza, bo inwestujemy w mieszkańców. Stwarzamy im możliwość lepszego życia – twierdził burmistrz Pawlicki, gdy uroczyście wręczał klucze do mieszkań w Siedleminie.
Teraz, gdy wyraźnie widać, jak to „lepsze życie” wygląda, Pawlicki nie jest już burmistrzem.
W ostatnich wyborach nie startował z powodu sprawy karnej (zatajenie danych w oświadczeniu majątkowym). Wcześniej – jak donosili dziennikarze kaliskiego oddziału „Gazety Wyborczej” – burmistrzowi Pawlickiemu i kilku urzędnikom Jarocina groziło postawienie zarzutów dotyczących ustawiania przetargów na sprzedaż ziemi, śledztwo prowadziło CBA, ale ostatecznie po tym, jak Pawlicki zbliżył się do Solidarnej (obecnie Suwerennej) Polski, prokuratura Ziobry umorzyła je „z braku wystarczających dowodów”.
Ostatnie wybory wygrała związana z Koalicją Obywatelską Urszula Wyremblewska-Korzyniewska i gdy weszła do gabinetu po Pawlickim, oniemiała. Okazało się, że poprzedni burmistrz miał w ratuszu nie tylko oficjalny luksusowy gabinet, ale też oddzielną strefę prywatną – salon wypoczynkowy z jasnymi sofami i barkiem, garderobę na kilkanaście garniturów, łazienkę z prysznicem. Wszystko urządzone z przepychem i dodatkami w kolorze złota. Ludzie, widząc złote dodatki, mówili, że sobie zrobił Dubaj, nie oszczędzał.
A w Siedleminie, gdy uroczyście wręczał klucze do mieszkań, z dumą zaznaczał, że przy ich budowie udało się zejść z ceną do 2,5 tys. zł brutto za metr kwadratowy.
Betonoza
– Przy rozdziale mieszkań pierwszeństwo miały rodziny z dziećmi, a równocześnie nie ma tu gdzie trzymać dziecięcych wózków. Za mało jest miejsc na rowery – mówi Przemysław Szymoniak.
– Dominuje betonoza. Nie ma drzew, które by dawały cień. Latem w mieszkaniach jest potwornie gorąco, zimą, mimo intensywnego ogrzewania, zimno – zwraca uwagę Piotr Nowak.
Notable, którzy byli na uroczystym otwarciu pierwszego w Polsce osiedla, później już nie pojawili się, żeby sprawdzić, jak się tu żyje. Nawet gdy powstał pomysł, żeby zbudować w pobliżu chlewnię na 45 tys. świń. Mieszkańcy protestowali, nie chcieli odoru, much, bali się szczurów, gronkowców, paciorkowców, wirusów pryszczycy. Zaprosili tu burmistrza, liczyli na to, że pojawi się, porozmawia – nic z tego.
– Budowę chlewni na szczęście udało się nam zatrzymać. Teraz trzeba zatrzymać to, co tu się dzieje z budynkami – podkreśla Piotr Nowak. Z zewnątrz wyglądają źle, w środku też niedobrze.
– Proszę bardzo – pani P. zaprasza do mieszkania, 55 m, pierwsze piętro, troje dzieci. W przedpokoju popękane tynki, łuszcząca się farba. W pokoju córki mokra ściana. – Nie wiem, skąd ta woda się sączy. Niedawno robiliśmy z mężem remont, wstawiliśmy nowe meble. I aż żal było, bo otwieram szafkę, a tam woda. Tu jest straszna wilgoć, nie do zwalczenia. Najgorzej jednak mają ci, co mieszkają na parterze. No i bardzo źle mają ci, co na samej górze – mówi pani P.
Na poddaszu jednego z mieszkań niedawno woda kapała z sufitu do lampy i z lampy na podłogę.
Z kolei w mieszkaniach na parterze szafy, szafki, kanapy – wszystko jest odsunięte od ścian. – Bo jak się dosunie, to zaraz są mokre – mówią. Zapraszają do swoich przesiąkniętych wilgocią mieszkań, opowiadają, jak próbują pozbyć się wilgoci, grzyba i że to walka z wiatrakami: usuwasz, znika na chwilę. Po czym znów wychodzi.
– U nas stale coś wycieka spod brodzika.
– U mnie zbiera się woda na ścianie za szafkami kuchennymi.
– A u mnie z gniazdek w ścianie wieje. Aż trudno uwierzyć, prawda?
O tym, że są nieszczelności, coś pękło, cieknie, odpadło, zgłaszają Jarocińskiemu Towarzystwu Budownictwa Społecznego, które pobiera od nich czynsz.
– Mamy stosy monitów – przyznaje Kinga Ławniczak, prezes JTBS. I tłumaczy, że JTBS jest tylko dzierżawcą budynków. O wszystkim decyduje właściciel, więc przesyła monity właścicielowi. To specjalnie powołana spółka z siedzibą w Warszawie.
– JTBS odsyła tam, a stamtąd odsyłają tu – narzekają mieszkańcy. Gubią się w tym, kto za co odpowiada.
Pierwsze w Polsce osiedle Mieszkanie Plus powstało w modelu municypalnym: samorząd dał działkę pod budowę mieszkań, a pieniądze na budowę – Fundusz Sektora Mieszkań dla Rozwoju FIZAN. Założono spółkę celową Projekt Municypalny Jarocin 1. Z jej ostatniego sprawozdania finansowego wynika, że ponad 85 proc. udziałów ma fundusz, a ponad 14 proc. Jarocińskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego. Założenie jest takie, że JTBS, płacąc czynsz dzierżawny, stopniowo wykupi udziały funduszu i stanie się jedynym właścicielem nieruchomości. To jednak może potrwać jeszcze z kilkanaście lat. W tym czasie, jak wynika z umowy dzierżawy, to JTBS ma utrzymywać nieruchomości w należytym stanie technicznym, organizować przeglądy, konserwacje, dokonywać napraw. Nic z tego nie musi robić fundusz, który ma większość udziałów. Ani też nie musi robić tego spółka o nazwie Projekt Municypalny Jarocin 1, która nie ma udziałów, nie wykazuje pracowników – ma tylko zarząd. I bardzo dobrą sytuację finansową – w ciągu pięciu lat jej przychody wzrosły o 145 proc.