Karykaturalny wizerunek Baartman widniał w całym Londynie: na witrynach sklepowych, na rogach ulic, w kioskach z gazetami. Przedstawiał ją stojącą bokiem, co podkreślało jej ogromną, wysoką i szeroką pupę. Na rysunku Sarah jest prawie naga, ma na sobie tylko plemienne ozdoby, a piersi przesłania jej ramię.

Nazywała się Sarah Baartman, a przynajmniej takich danych używa większość piszących o niej badaczy. Imię nadane jej przez rodziców pozostaje nieznane, podobnie jak wiele szczegółów z jej życia. Jedyne dokumenty z nią związane pochodzą od osób i instytucji, które wykorzystywały Baartman i sprawowały nad nią kontrolę. Są to: dzienniki okrętowe, stenogramy sądowe, sensacyjne gazety, podręczniki naukowe, relacje z pierwszej ręki spisane przez jedynych ludzi, którzy mogli je spisać — wykształconych i zamożnych. Głos samej Sarah rzadko pojawia się w zapisie historycznym, więc żeby odtworzyć jej historię, naukowcy musieli dokładnie zbadać zarówno to, co jest w archiwach, jak i to, co zostało pominięte i okrojone, wykonując pracę często nazywaną czytaniem między wierszami. Tylko dzięki temu procesowi zdołali uzyskać pełniejszy obraz jej życia.

Baartman, pochodząca z ludu Khoe, urodziła się na wsi w Afryce Południowej w latach siedemdziesiątych XVII wieku, w czasach, gdy terytorium to było holenderską kolonią. Khoe byli rdzennym ludem pasterskim żyjącym na terenach południowo-wschodniej Afryki — mężczyźni wypasali owce i bydło, a kobiety zbierały jagody i owady — którego tradycyjny sposób życia został zakłócony przez kolonizację i konflikty międzyplemienne. Przez dziesięciolecia przed narodzinami Baartman kolonialni odkrywcy wysyłali do Europy raporty ze swoich afrykańskich podróży, opisując kobiety Khoe jako posiadaczki długich, obwisłych warg sromowych i rozleniwione palaczki fajek. Wskazywali również na to, co w europejskiej wyobraźni stało się najbardziej znanym wyróżnikiem tego ludu: wydatne pośladki. Opisy te zainspirowały Karola Linneusza, ojca współczesnej taksonomii, do sklasyfikowania plemienia Khoe jako homo sapiens monstrous (człowiek monstrum), kategorię półludzi, która obejmowała mitycznych chłopców wilkołaków i ludzi z głowami słoni. W wieku dziesięciu lat Baartman została schwytana przez Holendrów i umieszczona z rodzicami na farmie kolonistów, gdzie pracowała jako służąca. W ciągu kolejnych dziesięciu lat oboje jej rodzice zmarli. Pod koniec XVIII wieku Baartman została sprzedana Peterowi Caesarsowi, wolnemu czarnoskóremu mężczyźnie, który nie— gdyś sam był służącym niemieckiego rzeźnika w Kapsztadzie, w mieście tętniącym życiem, z kosmopolitycznym portem pełnym żołnierzy, handlarzy i podróżników z całego świata.

Zgodnie z holenderskim prawem wolni czarni nie byli obywatelami ani nie traktowano ich na równi z białymi. Poruszając się po mieście, musieli mieć przy sobie specjalną przepustkę, ich obowiązkiem było ubierać się prosto i nie wolno im było robić zakupów na kredyt. Kiedy Brytyjczycy przybyli do Afryki Południowej w 1795 r., przepisy dotyczące kredytów uległy zmianie, a wolni czarni mężczyźni, tacy jak Caesars, zadłużali się, kupując niewolników i służących.

W pierwszych latach służby u Caesarsa Baartman urodziła troje dzieci; wszystkie zmarły. Jeśli była zamężna, to prawdopodobnie jej mąż też zmarł. Przez większość czasu żyła samotnie. W pewnym momencie Caesars zdecydował nałożyć nowe obowiązki na służącą. Zaczęła „występować” przed marynarzami w szpitalu wojskowym w Kapsztadzie, aby zarobić pieniądze i pomóc spłacić swój dług. Historycy nie wiedzą dokładnie, na czym polegał ten pokaz, ale najprawdopodobniej Caesars kazał Baartman prezentować widowni jej duży tyłek. Wkrótce stała się kimś w rodzaju lokalnej celebrytki.

Jedną z osób, które obejrzały pokaz, był Alexander Dunlop, szkocki lekarz wojskowy z przedsiębiorczym zacięciem. Dunlopowi brakowało funduszy i przygotowywał się do po— wrotu do Anglii, gdzie miał nadzieję na poprawę swojego losu. Zaproponował Caesarsowi plan, który miał uczynić ich obu bogatymi. Imperium rozrastało się, a odkrywcy wracali z wypraw z licznymi łupami, aby naukowcy, urzędnicy państwowi, arystokraci i niższe warstwy Londynu mogły zobaczyć owoce wojen i podróży opłacanych z ich podatków. Roślinność, skóry zwierząt, a nawet ludzkie „osobliwości” były dostępne dla całego społeczeństwa w rozmaitych muzeach, towarzystwach naukowych i na pokazach dziwolągów.

(…)

Niektórzy historycy podejrzewają, że Baartman obiecano pieniądze i karierę jeszcze przed jej wyjazdem z Afryki, jednak nie zachowały się żadne umowy pomiędzy nią a Dunlopem czy też kimkolwiek innym. Chociaż dowody sugerują, że odmówiła wyjazdu bez Caesarsa, trudno jest ustalić, czy miała w tej sprawie cokolwiek do powiedzenia, nawet jeśli teoretycznie sama zgodziła się na dany układ. Jej swoboda podejmowania decyzji dotyczących tego, gdzie i kiedy może się udać, od dawna była prawnie ograniczona, a sytuacja ekonomiczna jeszcze bardziej ją zawęziła. W czasach, kiedy żyła Sarah, Południowa Afryka przechodziła z rąk holenderskich do brytyjskich. Był to okres, w którym prawa regulujące niewolnictwo i kwestie rasowe podlegały wielu niespokojnym zmianom. Chociaż Imperium Brytyjskie oficjalnie zniosło handel niewolnikami w 1807 roku, samo niewolnictwo było powszechne aż do 1833 r., a różne formy pracy przymusowej utrzymywały się jeszcze przez dziesięciolecia.

Wiemy jedynie, że wiosną 1810 r. Baartman wkroczyła na pokład HMS Diadem, wycofanego z eksploatacji brytyjskiego okrętu, na którym walczono w Hiszpanii. Towarzyszyli jej Dunlop, Caesars i czarnoskóry chłopiec o imieniu Matthias, którego status został oznaczony jako „służący”, aby Dunlop nie został oskarżony o transport niewolników. Po wielomiesięcznym rejsie przez Atlantyk, podczas którego Baartman prawdopodobnie zmagała się z chorobą morską, leżąc uwięziona pod pokładem jako jedyna kobieta na statku, całe towarzystwo dobiło do brzegu angielskiego Chatham w lipcu 1810 r.

Kiedy zeszła na ląd, Baartman miała na sobie to samo ubranie, w którym opuszczała Kapsztad. Fartuch służącej i buty z surowej skóry, ledwo wystarczające do ochrony przed ostrym wiatrem i słoną mgłą podczas długiej podróży. Razem z Dunlopem i Caesarsem pojechała dyliżansem z Chatham do Londynu. Mknęli po Old Kent Road z bagażnikiem pełnym afrykańskich towarów i śmierdzącą skórą żyrafy — kolejnym artefaktem na sprzedaż — przywiązaną do pokrywy.

Nim lato dobiegło końca, karykaturalny wizerunek Baartman widniał w całym Londynie: na witrynach sklepowych, na rogach ulic, w kioskach z gazetami. Przedstawiał ją stojącą bokiem, co podkreślało jej ogromną, wysoką i szeroką pupę. Na rysunku Sarah jest prawie naga, ma na sobie tylko plemienne ozdoby, a piersi przesłania jej ramię. W ustach trzyma fajkę, z której czubka unosi się dym. Na plakacie umieszczono hasło napisane wielkimi, pogrubionymi literami: „Wenus Hotentocka właśnie przybyła z wnętrza Afryki; Największe Zjawisko, jakie kiedykolwiek pokazano w tym kraju; jej pobyt w Metropolii będzie krótki”.

Pierwszy występ odbył się przy Piccadilly, w części miasta, do której londyńczycy przybywali, by obejrzeć kurioza i ciekawostki rozwijającego się świata na „pokazach dziwolągów” — wystawach z udziałem dzieci albinosów, zrośniętych bliźniąt czy „olbrzymów”. Piccadilly było miejscem, w którym to, co naukowe, łączyło się z tym, co lubieżne, a wszyscy, od biednych irlandzkich imigrantów sprzątających miejskie paleniska po zamożnych finansistów, gromadzili się i tworzyli atmosferę, w której możliwy był udział w degradacji ludzi takich jak Baartman.

Show rozpoczynał się za każdym razem, codziennie, w ten sam sposób: Baartman wyłaniała się zza aksamitnej kurtyny na wysokiej na metr scenie, ustawionej w dobrze oświetlonym pomieszczeniu. Nie miała na sobie bielizny — jedynie obcisłą pończochę na całe ciało, w kolorze skóry, jej sutki wyraźnie prześwitywały przez materiał. „London Times” opisał spektakl następująco: „Jest ubrana w kombinezon mający jak najbardziej przypominać skórę. Strój taki opracowano, aby dokładnie pokazać całe jej ciało, a widzowie są nawet zaproszeni do szczegółowych oględzin jej kształtów”.

Twórcy pokazu chcieli, aby Baartman wyglądała najbardziej „afrykańsko” jak to tylko możliwe, więc przyozdobili ją koralikami ze skorupek po strusich jajkach, brzęczącymi bransoletkami i mankietami ze strusich piór. Wszystkie te artefakty pochodziły z Czarnego Lądu, jednak nie wszystkie przynależały do ludu Khoe. Sarah nosiła również swój własny mały naszyjnik ze skorupy żółwia, tradycyjny amulet wręczany dziewczętom Khoe przy okazji pierwszej miesiączki, jeden z nielicznych autentycznych afrykańskich przedmiotów, które towarzyszyły jej przez całe życie. Często też paliła na scenie fajkę. W talii Baartman ściśnięta była wyszukanym gorsetem, mającym podkreślać części jej ciała, które wedle wiedzy jej opiekunów londyńczycy najbardziej pragnęli zobaczyć. Autorzy pokazu upewnili się, że jej duża pupa jest dobrze widoczna, a genitalia kusząco ukryte pod skórzaną klapką, przywodzącą na myśl opisy warg sromowych Khoe autorstwa kolonialnych odkrywców.

Baartman wchodziła do sali pełnej kobiet z kokardami we włosach i mężczyzn w białych kołnierzykach, przekrzywiających głowy, by na nią spojrzeć. Caesars prowadził ją dookoła sceny i po holendersku rozkazywał jej obracać się, siadać i chodzić. Sarah śpiewała piosenki Khoe, grała na gitarze i tańczyła, co było swego rodzaju próbą nadania „pokazowi osobliwości” antropologicznego sznytu. Wreszcie, widzowie gotowi zapłacić nieco więcej, byli proszeni do podejścia do sceny i dotknięcia jej tyłka. Szczypali i szturchali parasolkami pupę, aby się upewnić, że jest prawdziwa. Zmieniali Baartman w cokolwiek chcieli: ciało do oczernienia, okaz do zbadania, obiekt pożądania, symbol do kontrolowania. Piszczeli z zachwytu i przerażenia, a ona krzywiła się z odrazą.

Zgodnie z oczekiwaniami Dunlopa pokaz szybko stał się przebojem. Doniesienia o występie wnet obiegły gazety, a Baartman wkrótce zaczęła otrzymywać zaproszenia na prywatne występy.

Widownia była wypełniona zarówno mężczyznami, jak i kobietami, czarnymi i białymi, ludźmi ze wszystkich klas społeczno-ekonomicznych. Po dniu spędzonym na scenie w Piccadilly Sarah przewożono do domów bogatych londyńczyków, gdzie prezentowała swoje ciało w ozdobnych salonach, śpiewając przed książętami i lordami. W wolne wieczory pracowała jako służąca u Dunlopa i Caesarsa, gotując i sprzątając u boku dwóch afrykańskich chłopców. Jej dni były długie i prawdopodobnie samotne. Aby podtrzymać popularność spektakli, Baartman musiała być odbierana raczej jako muzealny okaz niż osoba, więc jej życie towarzyskie było mocno ograniczone. Wkrótce gazety zaczęły donosić, że Baartman podczas występów jest wyraźnie przygnębiona i sfrustrowana. Pewnego razu próbowała uderzyć widza płci męskiej gitarą. Innym razem „wymsknął jej się” krzyk czy też głośne westchnięcie. „Często głęboko wzdychała, wydawała się zaniepokojona i niespokojna, stawała się ponura” — donosił „London Times”. Sarah robiła, co mogła, by zaprotestować, ale opór tylko zwiększył jej popularność, a występy ewoluowały od podniecającego i poniżającego pokazu afrykańskiej seksualności do żywej inscenizacji relacji pan–niewolnik i „naturalnego porządku” ras. Gawiedź była za— chwycona, gdy Caesars twierdził, że Baartman była „dziką bestią” i że musiał powstrzymywać jej dzikość dla jej własnego dobra. Kiedy o sytuacji dowiedziały się organizacje abolicjonistyczne, podjęły sprawę Baartman. Zachary Macaulay, jeden z najsłynniejszych brytyjskich abolicjonistów tamtych czasów, nazwał ją „cudzoziemcem, w dodatku kobietą, w niewoli gorszej niż egipska”. Niewolnictwo zostało zdelegalizowane trzy lata wcześniej, ale wśród nich żyła niewolnica, którą należało uratować — twierdził. Dla Macaulaya i organizacji abolicjonistycznych, z którymi współpracował, Baartman była symbolem, a jej sprawa — potencjalnym sprawdzianem z kwestii, nad którymi debatowali od dziesięcioleci. Mimo to niełatwo było zyskać pełne poparcie dla sprawy Baartman. Większość abolicjonistów w tamtym czasie kierowała się rygorami tradycyjnej moralności chrześcijańskiej, co oznaczało wyrażanie stanowczych opinii na temat seksu, nagości i przyjemności. Może i Sarah była niewolnicą, ale według ówczesnej moralności stanowiła również przykład grzesznej kusicielki.

W październiku w londyńskich gazetach rozgorzała debata. Czy Baartman była wolna? Czy była zniewolona? Artykuł w „London Times” sugerował coś bliższego temu drugiemu:

„Hotentotka została usidlona jak dzikie zwierzę. Nakazano jej poruszać się do przodu i do tyłu, wychodzić do klatki i z niej wychodzić, była bardziej jak niedźwiedź na łańcuchu niż człowiek”.

W tym czasie Caesars wyprowadził się z ich wspólnego domu i nie był już zaangażowany w pokazy, więc to od Dunlopa Macaulay zażądał dokumentacji i znalezienia świadków z Kapsztadu, którzy potwierdziliby oficjalną narrację o tym, że Baartman przebywała w Londynie legalnie i z własnej woli. Dunlop twierdził, że wszystko było w porządku i że performerka mogła w każdej chwili wyjechać. (Nikt nie zapytał o pozostałych dwóch afrykańskich „służących” mieszkających z nimi). Podczas gdy mężczyźni przerzucali się oskarżeniami, popularność Baartman wciąż rosła, podobnie jak zyski Dunlopa.

24 listopada 1810 roku sprawa trafiła na wokandę, ale Baartman nie była na niej obecna. Jej obrońcy — organizacja abolicjonistyczna o nazwie African Institution — obawiali się, że przyjdzie do sądu nieprzyzwoicie ubrana, a sędzia nie wiedział, czy uda się znaleźć w Londynie kogokolwiek, kto mówiłby w języku afrikaans i mógłby posłużyć za tłumacza. Zresztą Sarah była zajęta występami w wypełnionym po brzegi teatrze w Piccadilly, zmuszona przegapić postępowanie, które zadecyduje o jej losie. Wkrótce jednak uznano, że werdykt nie może zostać wydany bez głosu skarżącej. Przy minimalnym wysiłku znaleziono dwie osoby mówiące w afrikaans — Londyn był zróżnicowanym etnicznie miejscem, a imperium sprowadziło w swoje granice wielu mieszkańców Południowej Afryki — i Baartman został wezwana.

Dunlop musiał zdawać sobie sprawę, że jej zeznania będą problematyczne, ponieważ 27 listopada zabrał Baartman do notariusza w celu podpisania umowy z datą wsteczną na 20 marca. Umowa wyraźnie odnosiła się do głównych obaw Afrykanki i wykazywała, że Dunlop podzieli się z nią zyskami, zapłaci za jej podróż powrotną do domu, zapewni opiekę medyczną i cieplejsze ubrania na występy. Trzęsła się z zimna, stojąc na scenie prawie nago.

(…)

Sąd orzekł, że Baartman „nie znajdowała się pod przymusem i była w Anglii szczęśliwa”. Dzięki darmowemu rozgłosowi, jaki zapewnił jej proces, show nadal się sprzedawało, i to przez całą zimę, a po tym, jak szczegóły jej rzekomej umowy finansowej z Dunlopem wyciekły do mediów, rysownicy satyrycznych karykatur dodali do jej wizerunków nowy element: stosy złota i worki pieniędzy.

Przez następne trzy lata Baartman występowała w całej Wielkiej Brytanii — w Londynie, Brighton, Bath, Manchesterze i Irlandii. Podczas pobytu w Manchesterze została ochrzczona, w akcie chrztu wybrała sobie imię Sarah. Podróżowała z Dunlopem aż do jego śmierci w 1812 roku, kiedy to trafiła pod skrzydła Henry’ego Taylora. Niewiele wiadomo o nim i jego relacji z Baartman poza tym, że w 1814 roku zabrał ją do Paryża, gdzie zamieszkała i rozpoczęła pracę na obrzeżach Palais-Royal, obszaru znanego z niepokojów politycznych, występków i agitacji. Gdy Sarah przybyła do Francji, była już tam sławna, a plotki na jej temat szybko się rozprzestrzeniały: niektórzy twierdzili, że potajemnie wyszła za mąż, inni zaś, że była pracownicą seksualną.

Baartman mieszkała na jednym końcu Palais, a pracowała na drugim. Wykonywała ten sam program, co w Kapsztadzie i Wielkiej Brytanii. Tańczyła i śpiewała prawie nago, paląc fajkę i pokazując swój tyłek. Po raz kolejny show okazało się nie— zwykle popularne. Francja miała swoje własne udziały w kolonizacji Afryki, a i sam naród, podobnie jak Wielka Brytania, wykazywał gorączkową ciekawość rzekomej rozbuchanej seksualności rdzennych mieszkańców Czarnego Lądu. Aby zmaksymalizować zyski, Taylor zwiększył liczbę godzin pracy Baartman z sześciu do dziesięciu dziennie. W nocy kontynuowała prywatne występy dla bogatych i wpływowych. Wkrótce zachorowała z wyczerpania i w 1815 roku nie mogła już występować. W styczniu 1815 roku „Journal Général de France” ogłosił, że „Hotentocka Wenus zmieniła właściciela”. Język użyty w tym oświadczeniu ujawnił wyraźną różnicę między Pary— żem a Londynem. W Londynie niewolnictwo było nielegalne, postrzegano je jako zło, które należało wykorzenić. W Paryżu w zasadzie je dopuszczano (choć teoretycznie procederu tego zakazano w czasach rewolucji francuskiej) i znacznie rzadziej dyskutowano na temat tego, czy kupowanie, sprzedawanie i posiadanie ludzkich istnień jest moralne. Nie było już żadnych wątpliwości co do tego, czy Baartman była wolną osobą.

Należała teraz do mężczyzny zwanego S. Reaux.

Reaux był znanym w środowisku naukowym treserem zwierząt, sprzedającym anatomom porównawczym truchła do sekcji i badań nad dziedzicznymi powiązaniami między gatunkami. Występy Baartman zawsze były w pewien sposób związane z działalnością naukową — Dunlop i Caesars wy— raźnie reklamowali ją jako okaz afrykańskości, żywy łącznik między ludźmi a małpami — i Reaux wiedział, że paryscy naukowcy będą zainteresowani jej zbadaniem. Nakłonił ją do tego, by pozowała grupie, w której skład wchodził Cuvier, jego asystent i trzech artystów, w Narodowym Muzeum Historii Naturalnej, w zamian za pokaźną sumę.

W dniu, w którym Georges Cuvier miał ją zbadać, Baartman przybyła do Jardin w kostiumie, ale szybko została poproszona przez grupę o całkowite rozebranie się — coś, czego zawsze odmawiała. Cuvier i jego koledzy argumentowali, że nie byli zainteresowani sztucznością stworzoną na potrzeby show, kostiumem skompletowanym przez Europejczyków i dający— mi złudzenie nagości pończochami w kolorze skóry; chcieli zobaczyć ją „obiektywnie”.

Poprosili Baartman o pokazanie „narządów płciowych”, co stanowiło eufemizm oznaczający jej tyłek i genitalia — części ciała, które przez dwa stulecia służyły naukowcom i filozofom do prób udowodnienia, że rdzenni mieszkańcy Afryki Południowej byli innym gatunkiem niż Europejczycy. Cuvier i jego koledzy byli głodni potwierdzenia tej teorii. Początkowo Baartman opierała się, ale ostatecznie zgodziła się pozować nago. Być może jej i Reaux obiecano sowite wynagrodzenie, a może po prostu nie miała wyboru. Niezależnie od powodu pozowała w salach Narodowego Muzeum Historii Naturalnej, zakrywając się jedynie chusteczką.

Mężczyźni utrwalili jej wizerunek z boku, z tym ogromnym tyłkiem na pierwszym planie, ale Cuvier nie dostał tego, czego pragnął najbardziej: „Ukrywała swój fartuszek — napisał później. — Albo między udami, albo jeszcze głębiej”. Po wielu dniach pozowania Baartman zachorowała i ostatecznie, czy to z powodu bólu fizycznego, czy emocjonalnego wyczerpania, zaczęła nadużywać brandy, które w hurtowych ilościach dostarczał jej Reaux.

Jak wszystko, co dotyczy jej życia, tak i szczegóły dotyczące śmierci Sarah Baartman są niejasne. Nastąpiła ona pod koniec grudnia 1815 roku lub też na początku stycznia 1816 roku. Performerka zmarła prawdopodobnie na zapalenie płuc lub gruźlicę.

Fragment książki „Tyłki. Historia ciała od zaplecza” Heather Radke wydanej przez Wydawnictwo Poznańskie. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji „Newsweek Polska”. Książkę można kupić tutaj.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version