W piątek na łamach „Gazety Wyborczej” opublikowana została obszerna rozmowa z Rafałem Trzaskowskim, prezydentem Warszawy i kandydatem Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich. Polityk odniósł się w niej m.in. do kwestii 800 plus dla Ukraińców i rzezi wołyńskiej.
Trzaskowski stwierdził także, że „patrząc na doświadczenia Austrii, Niemiec, Szwecji musimy uważać na to, jakie sygnały wysyłamy na zewnątrz”. – Angela Merkel, wpuszczając do Niemiec tylu uchodźców, popełniła kolosalny błąd – ocenił prezydent Warszawy.
– Byłem wówczas ministrem ds. europejskich i tłumaczyłem Niemcom, że nie wolno nam mówić: „Welcome, przyjeżdżajcie wszyscy”, nawet gdyby tak dyktowało nam sumienie – mówił polityk.
Holland odpowiada na wywiad Trzaskowskiego
O komentarz do słów Trzaskowskiego zapytana przez „Wirtualną Polskę” została Agnieszka Holland, reżyserka i twórczyni „Zielonej granicy”. Stwierdziła ona, że „podejmując ten temat, Trzaskowski najwyraźniej idzie z mainstreamem”. – Ta wypowiedz i tak jest umiarkowana w porównaniu z tym, co mówią politycy obecnego rządu, z premierem na czele – skomentowała Holland.
Reżyserka zwróciła uwagę na to, że znaczną część uchodźców przyjmowanych przez laty przez Niemcy stanowili obywatele ogarniętej wojną Syrii. – To są sytuacje skrajne, gdy trzeba ratować ludzkie życie – mówiła.
– W Niemczech można za to krytykować sposób integracji uchodźców, którzy latami nie byli w stanie normalnie funkcjonować w tamtejszym społeczeństwie – zauważyła jednak Holland.
Holland gorzko o obecnym rządzie
Ze strony reżyserki nie zabrakło gorzkich słów w kierunku obecnego rządu, jego polityki migracyjnej i całej narracji dotyczącej kryzysu migracyjnego. – W ogóle mi się to nie podoba, tym bardziej że nie mówi się o prawdziwym rozwiązaniu prawdziwych problemów uchodźców, tylko uprawia się propagandę – powiedziała portalowi reżyserka.
Holland zauważyła, że taka nie sprzyjająca imigrantom narracja jest w ostatnich latach coraz mocnej zauważalna w krajach Zachodu, czego sztandarowym przykładem są Stany Zjednoczone. – Wszyscy patrzą teraz na Trumpa i próbują być małymi „Trumpkami” – oceniła.