Producenci mięsa w całej Unii Europejskiej przekonują, że klienci gubią się, gdy na półce widzą sojową kiełbasę czy warzywne mięso do burgerów. Mięso to mięso, musi mieć pochodzenie odzwierzęce, przekonują. Mimo to produkty roślinne mające stanowić alternatywę do mięsa na dobre zagościły na półkach sklepowych i nie są już traktowane jako niegroźna ciekawostka. Z badania Smart Protein z 2022 roku wnika, że Polacy najchętniej wybierali roślinne zamienniki mleka, jogurtów i serów, a więc produktów odzwierzęcych, po które sięgają najczęściej.
Bezmięsne zamienniki podbijają serca klientów. Oraz ich portfele
Międzynarodowa organizacja pozarządowa Good Food Institute Europe (GFI Europe) przeanalizowała w 2023 roku dane NielsenIQ, które wyraźnie wskazują, że sprzedaż roślinnego mleka oraz serów wzrosła w 12 miesiącach aż o 17 proc. Jednocześnie niektóre z kategorii roślinnych alternatyw pozostawiły daleko w tyle swoje odzwierzęce odpowiedniki, a do tego zdecydowanie lepiej zniosły efekty inflacji.
Roślinne mięso osiągnęło w Polsce udział ok. 15 proc. całego rynku mięsa paczkowanego w 2022, osiągając sprzedaż o wartości 176 milionów złotych. Również roślinne mleko odnotowało ogromny sukces, osiągając 10 proc. sprzedaży całej kategorii mleka. Ilościowa sprzedaż mleka roślinnego wzrosła o 39 proc. między 2020 a 2022 rokiem. W tym samym okresie ilościowa sprzedaż mleka zwierzęcego spadła o 1 proc.
Czy parówki bezmięsne to wciąż parówki?
Gra między producentami mięsa tradycyjnego a alternatywnego toczy się więc nie tylko o ogromne pieniądze, ale też wyrobienie w klientach określonych przyzwyczajeń i wzorców. Kwestią czasu było, aż sprawa poprawności używania słowa „mięso” w odniesieniu do produktów roślinnych trafi do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Tak się stało w związku ze sporem francuskiej grupy lobbingowej Protéines France, która promuje produkty bezmięsne, z państwem francuskim. Kanwą sporu był dekret zakazujący stosowania takich nazw jak „kotlet”, „burger”, „stek” lub „szynka” i „kiełbasa” z dodatkowym przymiotnikiem „roślinny”, „warzywny” lub „sojowy”, a także bez niego, do oznakowania produktów białkowych pochodzenia roślinnego. Według grupy podmiotów, zakaz narusza unijne rozporządzenie nr 1169/2011 w sprawie przekazywania konsumentom informacji na temat żywności.
TSUE w październikowym orzeczeniu stanął po stronie producentów roślinnych zamienników. W jego ocenie konsumenci nie są wprowadzani w błąd przez „warzywne burgery”.
„Państwo członkowskie nie może za pomocą ogólnego i abstrakcyjnego zakazu zabronić producentom środków spożywczych na bazie białek roślinnych używania nazw zwyczajowych lub nazw opisowych” – podkreślił TSUE w wyroku.
Co innego jeśli państwo jednoznacznie zdefiniuje znaczenie określonych produktów, np. kiełbasy czy steku. Dopóki jednak takich definicji nie ma, państw nie może zakazywać używania nazw w odniesieniu do alternatyw.
Wyrok TSUE ma znaczenie nie tylko dla firm z Francji, ale wpłynie na oznaczenie produktów wprowadzanych do sprzedaży także w innych krajach. To ważne, bo i w Polsce zaczęły się pojawiać dyskusje na temat nazewnictwa alternatywnych produktów mięsnych. W tej sytuacji powinny one zostać zduszone w zarodku.
sygn. akt C-438/23