Nie jest tajemnicą, że turystycznych miejscowościach lokalni taksówkarze lubią na turystach zarabiać. Niejednokrotnie oferując kilkukilometrowe przejazdy za horrendalną wręcz cenę. Normą jest też realizowanie kursu okrężną trasą, by nieznający lokalnej topografii turysta nie zorientował się, że taksówkarz jedzie naokoło, by tylko więcej zarobić. W przypadku przejazdów realizowanych za pomocą aplikacji widzimy trasę przejazdu do miejsca docelowego w swoim smartfonie. Zanim wsiądziemy do taksówki, akceptujemy też cenę.
Uber w Zakopanem. Lokalni taksówkarze chcą odejść z zawodu
Według serwisu 24tp.pl, wielu podhalańskich taksówkarzy rozważa teraz odejście z zawodu. Uważają, że wydaje się zbyt wiele licencji na przewozy.
„Niestety, ustawodawca nie pozwala na odmawianie licencji firmom spoza Zakopanego świadczącym usługi przewozu osób, mimo iż taksówek jest za dużo w stosunku do miejsc postoju taxi. Burmistrz stoi na stanowisku, że zawód taksówkarza powinien być regulowany, a miasto powinno mieć możliwość ograniczenia ilości wydawanych licencji” – powiedziała Agata Pacelt-Mikler z zakopiańskiego urzędu miejskiego, którą cytuje 24tp.pl.
Łupili też miejscowych
„Pozdrawiam wszystkich Panów taksówkarzy, którzy wozili mnie po znajomości 4 km za 60 zł jako miejscowego i 150-200 zł turystów tą samą trasą, teraz mam opcje za 18 zł lub 26 zł comfort. Będę korzystał i polecał innym” – napisał na Facebooku Bartosz Krawczak, mieszkaniec Zakopanego. I dodał: „cywilizacja puka do drzwi najbardziej turystycznego miasta w Polsce”.
Pod postem pana Bartosza pojawiła się lawina komentarzy. Niektórzy z nich powątpiewają w powodzenie Ubera, którego kierowcy mieliby zderzyć się z krewkimi góralami. „Uber próbował już kiedyś, ale taksówkarze zamawiali kurs, a potem łapali kierowcę, spuszczali mu wpier… i demolowali auto, i nikt już się nie odważył” – napisała p. Regina Korczak-Watycha.