Ukraińcy po ponad siedmiu miesiącach wycofują się z obwodu kurskiego. Operacja nie przyniosła oczekiwanych skutków, choć ukraińskie dowództwo twierdzi, że założenia zostały zrealizowane. Na razie odwrót dał pożywkę rosyjskiej propagandzie.
Kiedy w sierpniu ukraiński zagon wdarł się do obwodu kurskiego, ukraińskie dowództwo informowało, że jego głównym celem jest odciągnięcie rosyjskich sił z Donbasu, aby odciążyć walczące tam oddziały. Na nic się to zdało, ponieważ Rosjanie kontynuowali działania, jedynie ograniczyli użycie sprzętu ciężkiego, który częściowo trafił do wyłomu. Mimo ograniczonego wsparcia Rosjanom udało się zdobyć Wuhłedar, Kurachowe i częściowo Toreck. Do tego nadal działają na odcinku pokrowskim, znacznie zwiększając częstotliwość uderzeń podczas równolegle toczonych ciężkich walk w obwodzie kurskim. Jeśli celem ukraińskiego Naczelnego Dowództwa było odciążenie frontu w Donbasie, to udało się to jedynie w niewielkim zakresie i nie można uznać założenia za zrealizowane.
Jeśli zaś przyjmiemy, że celem Ukraińców było użycie zajętych ziem w obwodzie kurskim jako karty przetargowej podczas ewentualnych negocjacji, to również trzeba ogłosić fiasko . Opuszczenie zajętych ziem sprawia, że nie da się wykorzystać operacji politycznie.
W zasadzie operacja dała jedynie dwa wymierne skutki. Po pierwsze udowodnieniono państwom zachodnim, że wsparcie dla Ukrainy może być efektywnie wykorzystane, a ukraińskie wojska są zdolne do skutecznych działań pod warunkiem, że otrzymują potrzebną pomoc. Tym samym pokazano, że nieudana operacja w Zaporożu była jedynie wynikiem zbyt pospiesznego uderzenia.
Po drugie operacja ujawniła, że rosyjska armia ma wiele słabości, które można wykorzystać przeciwko niej. Dużym problemem okazała się niewydolność logistyki i poboru ochotników do jednostek liniowych, co zważywszy na intensywność prowadzonych działań, przysporzyło Rosjanom sporo problemów.
Odwrót był nieunikniony
Grupa Wojsk Kursk nie dotrzymywała kolejnych wyznaczonych przez Władimira Putina dat. Najpierw miała odzyskać utracone ziemie do końca września, potem do końca listopada, potem do końca stycznia, żeby zdążyć przed inauguracją prezydentury Donalda Trumpa. Po tej dacie nie wyznaczono już oficjalnie żadnego terminu, ale można było się spodziewać poważnej operacji.
Pod koniec grudnia pisałem, że „ostatnie działania rosyjskiej logistyki mogą sugerować, że Kreml faktycznie przygotowuje duże uderzenie w obwodzie kurskim. Na zapleczu frontu miały się pojawić eszelony przewożące ciężką artylerię służącą do przełamywania linii umocnień polowych. To kolejny z prezentów północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzon Una”. I faktycznie tak się stało. Na froncie kurskim pojawiły się rosyjskie 2S7 Pion, kal. 203 mm i północnokoreańskie samobieżne działa polowe M-1989 Koksan kal. 170 mm. Oba typy służą do niszczenia linii umocnień – schronów bojowych, okopów, składów etapowych na bezpośrednim zapleczu frontu i stanowisk dowodzenia. W lutym Rosjanie przeprowadzili rotację oddziałów i kolejnymi atakami przygotowali odpowiednie pozycje wyjściowe.
Ledwie dwa tygodnie temu pisałem, że zdobycie osiedla typu miejskiego Swerdlikowo znacznie poprawi logistykę walczących rosyjskich oddziałów, a obejście ukraińskich pozycji od południa mocno skomplikowało sytuację na zachodnim skrzydle wybrzuszenia.
Dodatkowo Rosjanie zdobyli Lebiediewkę, leżącą na drodze łączącej Sudżę z Kurskiem. Pozwoliło im to zająć dogodne pozycje do uderzenia, które mogłoby odciąć podstawę ukraińskiego wyłomu. Ostatecznie aby nie dopuścić do okrążenia jednostek wokół Sudży, ukraińskie dowództwo musiało podjąć decyzję o wycofaniu się z wybrzuszenia, a Rosjanie w czwartek weszli do miasta. Rosjanie twierdzą, że miasto zostało odbite przez oddziały 11. Brygady Powietrznodesantowej, 22. pułku strzelców zmotoryzowanych i 2. Brygady Specnazu.
Nie ma jeszcze pewnych danych o stratach obu stron w tej operacji. Na razie obwód kurski odwiedził prezydent Putin, który stwierdził, że ukraińskich jeńców Rosja będzie traktować jak terrorystów. Skutkiem tego rozkazu było rozstrzelanie co najmniej pięciu jeńców wojennych w pobliżu Kazaczej Łochni. Można się spodziewać, że rosyjska propaganda skrzętnie wykorzysta odzyskanie Sudży i pojawią się informacje dotyczące rzekomych zbrodni wojennych i dziesiątek tysięcy jeńców wojennych.
W Donbasie spokój
Nadal większość kontaktów bojowych ma miejsce na odcinku wokół Pokrowska, gdzie Ukraińcy w końcu uzyskali przewagę taktyczną. Udało się im odbić osiedle Udaczne leżące na południowy zachód od Pokrowska. Tym samym wciąż odpychają Rosjan od granicy pomiędzy obwodem donieckim a dnipropietrowskim. Z kolei Rosjanie zaatakowali w pobliżu samego Pokrowska. Na północny wschód od miasta w pobliżu wsi Tarasiwka i Wodiane Druhe oraz na wschód pobliżu Jelizawietiwki i Promina.
Uderzenia nadal są prowadzone bez wsparcia ciężkich pojazdów. Ukraińcy informują w swoich social mediach, że Rosjanie używają głównie pojazdów cywilnych i że tempo rosyjskich operacji ofensywnych spadło, ponieważ siły rosyjskie się przegrupowują. Rzecznik ukraińskiej 59. Samodzielnej Brygady Szturmowej Systemów Bezzałogowych, kpt. Taras Myszak, stwierdził w rozmowie z oficjalnym serwisem ukraińskiej armii, ArmyInform.ua, że siły rosyjskie zwykle atakują w grupach szturmowych składających się z czterech do pięciu osób, używają pojazdów cywilnych i motocykli. W dodatku zaczęli częściej atakować w nocy, co jest dość nietypowe dla Rosjan, którzy nie posiadają odpowiednich środków, które pozwalałyby im na prowadzenie działań nocnych – np. żołnierze piechoty nie są wyposażani w noktowizory.
Mimo to Rosjanie wolą działać w warunkach ograniczonej widoczności, która pozwala się ukryć przed większością dronów FPV, które nie są zwykle wyposażone w kamery działające w podczerwieni. Podobną zmianę taktyki zauważyl żołnierze pododdziałów 42. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej walczącej w Torecku. W samym mieście toczą się walki uliczne, a ustalenie sztywnej linii frontu jest niemożliwe.
Oddziały przenikają linie rozgraniczenia i toczą się boje o pojedyncze piętra budynków. Bardziej jasna jest sytuacja poza miastem. Ukraińcy odzyskują teren Pantelejmoniwki, leżącej na południowy zachód od Torecka i zbliżają się od tej strony do kopalni Centralna, leżącej w samym mieście. Z kolei Rosjanie skupili się na atakach na północ od Torecka w pobliżu Dachnego i Dylijiwki oraz na wschód, obok Drużby. Na tym odcinku po raz pierwszy od niemal dwóch tygodni Rosjanie przeprowadzili atak przy użyciu plutonu pancernego. Z czterech czołgów dwa zostały zniszczone przez ukraińskie bezzałogowce. Sytuacja w samym mieście i wokół niego jest dość zmienna, a poszczególne pozycje często przechodzą z rąk do rąk. Według informacji zachodnich wywiadów Ukraińcy odzyskali 20 proc. terenu miasta.
Wojna w powietrzu
Rosjanie tuż po ogłoszeniu przez prezydenta USA Donalda Trumpa zawieszenia wymiany informacji wywiadowczych postanowili wykorzystać okazję i przeprowadzili jeden z najsilniejszych w ostatnim półroczu ataków na ukraińskie miasta. Tylko w nocy po odcięciu Ukraińców od informacji rozpoznawczych Rosjanie wystrzelili 67 rakiet i 194 bezzałogowce. Ukraińska obrona przeciwlotnicza miała zestrzelić 34 pociski balistyczne i manewrujące oraz 100 bezzałogowców. Kolejnych 86 dronów miało zostać przechwyconych przez systemy walki radioelektronicznej.
Tylko w ataku na Dobropole, które stanowi węzeł logistyczny dla oddziałów walczących w obwodzie donieckim, zginęło 11 osób, a rannych zostało 47. Trzy dni później w ataku na Krzywy Róg zginęło sześć osób, a rannych zostało 32, kiedy jeden z pocisków trafił w hotel. Na pewno część tych ofiar można zapisać na konto Donalda Trumpa. W sumie w ciągu tygodnia Rosjanie wysłali nad Ukrainę 1053 bezzałogowce typu Shahed 136/Geran 2, z których 644 miały zostać zestrzelone przez ukraińską obroną przeciwlotniczą, a kolejne 352 szt. zostały przechwycone przez systemy walki radioelektronicznej. Ponadto w tym samym czasie Rosjanie wystrzelili 81 pocisków manewrujących i balistycznych, z których udało się zestrzelić zaledwie 36. Tak duży spadek skuteczności przeciwko bardziej skomplikowanym systemom napadu powietrznego jest m.in. wynikiem ograniczenia dostępu do danych rozpoznania.
Ataki odwetowe
W ramach odwetu Ukraińcy przeprowadzili zmasowany atak na rosyjską infrastrukturę energetyczną i logistyczną. Kijów zdecydował się na przeprowadzenie największego od początku wojny ataku powietrznego na Moskwę. Ukraińcy nie poinformowali, jakimi siłami uderzyli na Moskwę. Mer stolicy Federacji, Siergiej Sobianin powiedział, że zniszczonych zostało co najmniej 69 dronów, z około setki, które zbliżały się do miasta w kilku falach. W komunikacje władze miasta odnotowały „trafienie w zakłady produkcyjne Moskiewskiej Rafinerii Ropy Naftowej, która jest w stanie przerabiać 11 mln ton ropy rocznie i zapewnia 40-50 proc. zapotrzebowania miasta Moskwa na olej napędowy i benzynę”. Z powodu ataku wstrzymano loty na największych moskiewskich lotniskach — Żukowskij i Domodiedowo.
Rosyjskie Generalne Dowództwo poinformowało, że tylko w nocy z 10 na 11 marca nad terytorium dziesięciu rosyjskich obwodów zestrzelono łącznie 337 ukraińskich bezzałogowców dalekiego zasięgu. W ciągu tego tygodnia Ukraińcy kilkukrotnie prowadzili ataki przeciwko rosyjskiej infrastrukturze paliwowej. Trafione zostały m.in. stacje techniczne rurociągu Przyjaźń w pobliżu miasta Stalnoj Koń w obwodzie orłowskim, które regulują proces dostaw ropy do terminalu morskiego Ust-Ługa w obwodzie leningradzkim. Ukraińskie bezzałogowce spadły na rafinerię w mieście Kiriszy w obwodzie leningradzkim. Następnej nocy w rafinerię w Riazaniu, w Kstowie w obwodzie niżnonowogrodzkim i Nowolipiecki Kombinat Metalurgiczny w obwodzie lipieckim. W ciągu następnych nocy drony spadły m.in. na rafinerię Nowokujbyszewską w obwodzie samarskim oraz na infrastrukturę gazową w Kalininie w obwodzie rostowskim.
Kijów za wszelką cenę chce pokazać, że nie jest bezbronny wobec rosyjskich ataków terrorystycznych. O ile w powietrzu radzi sobie całkiem nieźle, będzie musiał poprawić swoją pozycję na lądzie. Kreml bowiem daje jasno do zrozumienia, że nawet jeśli dojdzie do zawieszenia broni, będzie ono raczej tymczasowe, ponieważ, jak podkreślają rosyjscy politycy, „Rosja nie zrezygnuje ze swoich celów na Ukrainie”.