Ukrainę czeka najgorsza zima w czasie tej wojny. Ludność cywilna jest wyczerpana, armii brakuje żołnierzy, a sieć energetyczna jest celem ciągłych ostrzałów rosyjskiej armii.
Ukraiński sektor energetyczny przetrwał rosyjskie bombardowania podczas dwóch poprzednich zim. Tegoroczna stanowi jednak znacznie większe wyzwanie.
Zeszłej zimy Ukrainie udało się wygenerować i zaimportować około 18 gigawatów mocy. W tym roku po tysiącach ataków kraj dysponuje mniej niż połową tej mocy. Od początku wojny Rosja zniszczyła osiem elektrowni i ponad 800 obiektów dostarczających ciepło w Ukrainie. Wzięła na cel niemal wszystkie elementy ukraińskiego systemu energetycznego: tamy, magazyny gazu, linie przesyłowe, transformatory oraz place budowy. Żaden kraj we współczesnych czasach nie stanął w obliczu tak zmasowanego ataku na swój system energetyczny.
W Ukrainie nie ma już optymistów
Zagrożenie jest oczywiste — wykończona ludność i zdewastowana ukraińska gospodarka staną w obliczu ciągłych przerw w dostawach prądu. DiXi, ukraińska grupa zajmująca się analizami energetycznymi, przewiduje, że przerwy w dostawie prądu mogą trwać do 20 godzin dziennie, zwłaszcza jeśli tegoroczna zima będzie szczególnie surowa.
Brak elektryczności oznacza coś więcej niż tylko konieczność używania świec i brak telewizji. Oznacza również utratę komunikacji wojskowej, ogrzewania, dostaw wody i chłodzenia, unieruchomienie systemów gazowych i kanalizacyjnych, wstrzymanie działalności przemysłu i górnictwa oraz głód dla części populacji. Utrata zasilania może się przełożyć bezpośrednio na wynik tej wojny.
Przerwy w dostawach prądu będą wywierać coraz większą presję na ukraińskie władze. Jak zauważył niedawno ukraiński pisarz Andriej Kurkow, „w Ukrainie coraz bardziej brakuje optymistów”. W zeszłym roku zakończenia wojny pragnęła mniej więcej 1/4 Ukraińców. Ostatnie sondaże sugerują, że szybkiego zakończenia wojny chce już ponad połowa. Ukraińcy widzą przyszłość swego kraju w coraz czarniejszych barwach. I spodziewają się, że ewentualne zwieszenie broni przyniesie nie pokój, lecz zamrożenie konfliktu — tak jak w latach 2014-2022.
To nie wszystko. Dalsze zniszczenia ukraińskiej infrastruktury doprowadzą do kolejnych fal uchodźstwa. Rosyjska inwazja sprawiła, że już blisko 7 milionów Ukraińców uciekło za granicą (Dla porównania: podczas fali w 2015 r. do Europy przybyło około miliona uchodźców, a podczas wojen jugosłowiańskich w latach 90. — do 4 milionów) Ich liczba może dramatycznie wzrosnąć „Jeśli sieć ciepłownicza i energetyczna zawiedzie pod rosyjskim ostrzałem, zachodni urzędnicy spodziewają się nawet 5 milionów uchodźców. A nawet o wiele więcej- jeśli linia frontu się załamie”- twierdzi autor książek o konflikcie Rosji z Zahodem Edward Lucas
Wielu Ukraińców nie ma łatwego życia w krajach, które ich przyjęły. Szczególnie w Europie Zachodniej wskaźniki aktywności zawodowej wśród uchodźców są niskie. W wielu krajach narasta niezadowolenie z powodu liczby ukraińskich uchodźców i kosztów ich przyjęcia.
Według niedawnych badań około 60 proc. Ukraińców, którzy uciekli do Europy, ma nadzieję na jak najszybszy powrót na Ukrainę. Jednak aby to się stało, muszą być spełnione podstawowe warunki gwarantujące, że będą w stanie odbudować życie w swojej ojczyźnie. Tymczasem Putin robi wszystko, żeby na jak największych obszarach normalne życie stało się niemożliwe. Osłabienie woli oporu w Ukrainie nie jest jego jedynym celem. Nowa fala uchodźców mogłaby pomóc w złamaniu Zachodu, który dojdzie do wniosku, że pomoc Ukrainie jest zbyt kosztowna.
Jak skończy się wojna?
Minęły niemal 3 lata od kiedy Putin wydał rozkaz inwazji na pełną skalę. Negocjacje wydają się znacznie bardziej prawdopodobne niż kiedykolwiek. Kijów słabnie. Nawet Zełenski przyznał ostatnio, że Ukraina nie ma możliwości odzyskania utraconych terytoriów. Brakuje żołnierzy, a postępy rosyjskich wojsk są sześciokrotnie szybsze niż w zeszłym roku. Ale problemy Rosji również widać coraz wyraźniej. Chodzi nie tylko o gigantyczną liczbę 700 tysięcy utraconych żołnierzy. Koszty wojny i sankcji coraz bardziej ciążą na rosyjskiej gospodarce. Wydatki militarne zjadają ponad 30 proc. budżetu, taka skala wydatków jest nie do utrzymania. Koszty podstawowych produktów — ziemniaków, kapusty czy masła — rosną w zawrotnym tempie. Inflacja bije rekordy, a odsetki od kredytów przekroczyły 20 proc. Rosja ma bardzo poważne kłopoty na „wewnętrznym froncie”. „Los operacji specjalnej wisi na włosku” — niepokoiła się jedna z głównych kremlowskich propagandzistek Olga Skabiejewa.
Ale wynik ewentualnych negocjacji nie jest jeszcze przesądzony. Nadal wchodzą w grę różne scenariusze zakończenia wojny. Jak ktoś zauważył: „Jeśli dojdzie do zawieszenia broni, które skutecznie zamrozi dotychczasową linię frontu, Ukraińcy stracą co najmniej 1/5 terytorium swojego kraju w krótkim okresie, a ponad 1/4 ludności zostanie przesiedlona. Byłoby to gorsze niż los Finów po >>wojnie zimowej<<, którzy w 1940 musieli oddać Stalinowi 9 proc. swojego terytorium i przesiedlić 12 proc. ludności”.
Istnieje wielkie zagrożenie, że zima, która będzie tak trudna dla Ukrainy, osłabi również wolę Zachodu w tych negocjacjach. Będzie stanowiła — obok nieprzewidywalnego Trumpa — drugiego jokera Putina Jak ostrzega amerykański analityk Benjamin Jensen z Center for Strategic and International Studies:
„Styczeń — najwcześniejszy termin rozpoczęcia formalnych negocjacji — jest najzimniejszym miesiącem w Europie. Nagły wzrost popytu na energię może jeszcze bardziej zwiększyć presję wewnętrzną na szybkie zakończenie wojny. Na dodatek rosnące koszty energii mogą doprowadzić do recesji- co oczywiście pogorszy sytuację. Klimat wokół negocjacji dotyczących wojny w Ukrainie będzie w najlepszym razie chłodny, naznaczony obawami o ceny energii, wzrost gospodarczy w Europie i zmieniającą się opinię publiczną.”