Jak poinformowała telewizja, powołując się na przedstawicieli administracji USA, Trump miał omawiać zmiany faworyzujące państwa spełniające wymogi nakładów na obronność w rozmowach z doradcami.
– W ramach potencjalnej zmiany polityki Stany Zjednoczone mogą nie bronić państwa członkowskiego NATO, które zostanie zaatakowane, jeśli kraj ten nie spełni progu wydatków na obronę – podała stacja.
Innym elementem polityki miałoby być też przesunięcie sił USA w regionie, by były skupione wokół krajów, które zwiększyły wydatki. Podobną zasadą objęte mogą zostać ćwiczenia wojskowe z państwami NATO.
USA szykują rewolucję w sojuszu? „Fundamentalna zmiana”
Takie podejście już wcześniej wiele razy publicznie sugerował zarówno Trump, jak i członkowie jego administracji. Prezydent wielokrotnie przywoływał też sytuację z pierwszej kadencji, kiedy miał powiedzieć jednemu z przywódców „zalegającego z opłatami” państwa członkowskiego, że nie będzie bronił go przed Rosją.
Stwierdził jednak, że mówił to po to, by zmusić państwa do wydawania większych kwot na obronność. Sformalizowanie tych deklaracji byłoby jednak fundamentalną zmianą funkcjonowania Sojuszu, który opiera się na zasadzie, że atak na jedno państwo jest atakiem na wszystkie.
Odnosząc się do doniesień telewizji przedstawiciel Rady Bezpieczeństwa Narodowego stwierdził jedynie, że prezydent Trump podtrzymuje zobowiązanie wobec NATO i Artykułu 5 mówiącego o obronie zaatakowanych sojuszników.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!