Mam w pamięci kilka rzeczy, których nie kupiłem, a odłożyłem, bo myślałem, że to będzie dobre rozwiązanie. A dziś są dwa razy droższe – Paweł Majtkowski, analityk finansowy, mówi o tym, co robić z pieniędzmi w czasach inflacji i zagrożenia wojną.
„Newsweek”: Przyjaciółka zaoszczędziła 50 tys. złotych, trzyma je w banku. I pyta: czy powinnam nadpłacić kredyt hipoteczny? A może zrobić nowe licówki na zęby, co będzie kosztowało 25 tys.? Ale może lepiej mieć te pieniądze pod ręką?
Paweł Majtkowski: Te 50 tys. to dobry punkt wyjścia, bo tak naprawdę oszczędności to konsumpcja odroczona w czasie. Im bardziej uważamy, że czasy są niespokojne, tym bardziej powinniśmy zadbać o poduszkę bezpieczeństwa.
Ale koleżanka ma jeszcze do spłacenia 300 tys. kredytu hipotecznego.
– Taka decyzja powinna być związana z tym, ile wydajemy. Uważa się, że warto mieć gotówkę na trzy miesiące funkcjonowania, aby zapewnić sobie możliwość pokrycia wydatków w razie nagłej potrzeby. Powiedzmy, że płaci bankowi 7-8, a może nawet 9 proc. odsetek od tych środków. Na giełdzie można dostać 7 – 8 proc., ale w długim terminie, nadpłacając kredyt, mamy możliwość obniżenia części kosztów.
Ale ważna jest kwestia psychologiczna: jeśli posiadanie 50 tys. zł daje komuś spokój psychiczny, to taki ktoś może woleć zostawić je na koncie. Kiedy rozmawiam z inwestorami, którzy mówią, że chcą podjąć pewne ryzyko, zawsze ich pytam: ale jak ty to ryzyko udźwigniesz? Czy będziesz spać spokojnie? Ponieważ w wielu przypadkach, jeśli podejmujemy zbyt duże ryzyko, odbija się to na naszym życiu. Nawet ewentualne zyski wpływają na to, jak funkcjonujemy. Jest to więc bardziej pytanie z punktu widzenia racjonalności finansowej. Kredyt hipoteczny ma znacznie wyższe oprocentowanie niż to, co moglibyśmy uzyskać z alternatywnych inwestycji, ale pozostaje pytanie, ile powinniśmy mieć w płynnej formie, aby spokojnie funkcjonować.
A co z licówkami? Ona bardzo by je chciała mieć, ale się zastanawia, czy w trudnych czasach to nie jest lekkomyślne. Lepiej trzymać pieniądze na czarną godzinę.
– Ktoś mógłby oczywiście powiedzieć, że takie większe wydatki powinniśmy odkładać, tylko zauważmy, że ostatnio mamy bardzo wysoką inflację i ceny wielu towarów i usług mocno wzrosły. Sam mam w pamięci kilka rzeczy, których nie zrobiłem, a odłożyłem, bo myślałem, że to będzie dobre rozwiązanie. A dziś są dwa razy droższe niż wtedy, gdy o tym myślałem. Na szczęście jesteśmy już po okresie wysokiej inflacji, więc ceny takich usług jak zakładanie licówek nie powinny już bardzo wzrosnąć w najbliższych latach. Na pewno znajdą się osoby, dla których posiadanie gotówki będzie ważniejsze niż tego typu wydatek.
Ostatnio często słyszę: mam trochę pieniędzy na koncie i nie wiem, czy cieszyć się, że leżą na kupce, czy jednak coś z nimi zrobić?
– Na pewno powinniśmy się cieszyć, że mamy oszczędności, bo statystyki pokazują, że bardzo wielu Polaków nie ma żadnych. Więc ci, którzy je mają, niezależnie od tego, jak chcą je wykorzystać, są w dużo lepszej sytuacji. Zarówno w nieco gorszych, jak i dobrych czasach.
Teraz mamy trudne czasy.
– I z jednej strony rzeczywiście martwimy się i rozważamy różne scenariusze, ale z drugiej strony, jak pokazują badania, jeśli chodzi o decyzje inwestycyjne, nie bardzo się martwimy. Jako inwestorzy jesteśmy znacznie bardziej zaniepokojeni inflacją niż ryzykiem związanym z sytuacją geopolityczną na świecie. W nadchodzących miesiącach media będą zdominowane przez relacje związane z wyborami w USA, ale dla inwestorów nie jest to tak ważne jak np. poziom stóp procentowych w USA i wszelkie decyzje ich dotyczące.
Wiele osób zastanawia się, czy w razie jakiegokolwiek zagrożenia będą musieli szybko opuścić Polskę.
– Dywersyfikacja geograficzna to jeden z najlepszych sposobów na ograniczenie ryzyka naszych inwestycji, nie tylko w momentach napięć geopolitycznych. Patrząc na statystyki, jesteśmy bardzo polonocentryczni w inwestowaniu. 50 proc. Polaków, którzy inwestują, robi to na polskiej giełdzie, a tylko niecała jedna czwarta gdzie indziej na świecie. Taki dysonans: wiemy, że na świecie jest wiele ciekawych możliwości inwestycyjnych, ale z drugiej strony chcemy inwestować w Polsce. Trzeba jednak przyznać, że w ostatnich latach Polska jest jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek w Europie.
A co pan sądzi o strategii: żyje się tylko raz, nie wiadomo, co będzie jutro, więc nie ma sensu oszczędzać. Jedziemy całą rodziną na wycieczkę do Tajlandii i tam się świetnie bawimy.
– Zwróćmy uwagę, że dzisiejsza polska klasa średnia jest pierwszym pokoleniem, które faktycznie może korzystać ze swoich oszczędności. My, Polacy, mamy historyczną traumę związaną z utratą oszczędności: nasi rodzice, dziadkowie, ale też wcześniejsze pokolenia oszczędzały, a potem przychodziły ciężkie czasy i te oszczędności znikały. Albo z powodu wojny, albo hiperinflacji, albo innych kryzysów.
Mimo to wiele osób w Polsce obecnie inwestuje. Dzieje się tak, ponieważ analizując rynki akcji, widzimy, że szanse na zarobienie pieniędzy w danym roku na tych giełdach wynoszą co najmniej 60 proc. Aby mieć 80 proc. szans na zysk, musielibyśmy inwestować przez co najmniej pięć lat na rynku amerykańskim i niemieckim oraz 7 lat w Wielkiej Brytanii. Szansa ta wzrasta do 90 proc., jeśli jesteśmy na giełdzie w USA przez 13 lat, a w Niemczech przez 12 lat.
Czy w niepewnych czasach warto inwestować na giełdzie?
– Giełdy zawsze dają nam szeroki wachlarz możliwości inwestycyjnych, nawet w okresach niepewności. Polacy mają obecnie dostęp zarówno do giełd krajowych, jak i zagranicznych, co bardzo pomaga w zarządzaniu ryzykiem naszych inwestycji. Dane historyczne pokazują, że jeśli trzymamy środki na giełdzie przez 15-20 lat lub dłużej, to niemal w każdym przypadku nasza inwestycja przyniesie zysk.
Są to analizy oparte na danych historycznych z rynku amerykańskiego i brytyjskiego, gdzie historia rynków akcji jest najdłuższa. Dane te obejmują również okresy dużych napięć, takich jak kryzysy czy wojny. Polski rynek akcji ma znacznie krótszą historię, więc wiele takich analiz jest trudnych do przeprowadzenia. Wydaje się jednak, że w długim terminie polskim rynkiem akcji powinny rządzić te same mechanizmy.
A co z tradycyjnym wyobrażeniem, że najlepszą lokatą na każde czasy jest złoto? I że każdy z nas powinien mieć jak nie sztabkę, to przynajmniej kilka złotych pierścionków.
– Jest to dość popularne myślenie i Polacy rzeczywiście kupują złoto, które jest uważane za jedną z najlepszych form zabezpieczenia, która może się przydać w trudnych czasach. Widzimy, że kurs złota jest obecnie wysoki.
Należy jednak pamiętać, że najbezpieczniejszym sposobem inwestowania jest posiadanie zdywersyfikowanego portfela inwestycyjnego. W jego skład może wchodzić złoto, ale warto też, aby znalazły się w nim również inne aktywa, takie jak: akcje, fundusze ETF, obligacje, nieruchomości czy kryptowaluty.
A obligacje? Czy to jest opcja dla klasy średniej? Na przykład dla mojej, wspomnianej już, przyjaciółki.
– Przed nami prawdopodobnie kolejny dobry rok dla obligacji, które zyskują w okresach spadających stóp procentowych. Nowe obligacje rządowe oferują rentowność porównywalną z depozytami bankowymi. Spadające stopy podnoszą również ceny obligacji zakupionych wcześniej, więc fundusze obligacji, dla których ma to znaczenie, powinny rosnąć. Z drugiej strony, jeszcze rok temu posiadacze obligacji skarbowych indeksowanych inflacją otrzymywali oprocentowanie zbliżające się do 20 proc.; do takich rentowności nie ma powrotu.
Wiele osób ma takie marzenie: kupno apartamentu na hiszpańskim wybrzeżu na Costa Blanca albo gdzieś we Włoszech. I to ma być nie tylko lokata kapitału, ale też perspektywa na ciepłe wakacje i emeryturę.
– Taka inwestycja jak zakup mieszkania musiałaby być poddana normalnej, rzeczowej ocenie ekonomicznej. To nie może być tylko marzenie o mieszkaniu w ciepłym miejscu. Ostatnio ktoś mi powiedział, że na południu Europy ludzie żyją dłużej, więc kupi tam mieszkanie. Ok, tylko to nie jest ciąg przyczynowo-skutkowy. To, że na południu ludzie żyją dłużej, nie oznacza, że ty będziesz żył dłużej, jeśli kupisz to mieszkanie. To nie działa w ten sposób, a twoje finanse również nie będą dzięki temu zdrowsze. Należałoby dokonać faktycznej oceny ryzyka i jeśli okaże się ona prawidłowa, tylko wtedy można być szczęśliwym, że spełnia się marzenie o posiadaniu domu, mieszkania lub apartamentu w południowej Europie.
Paweł Majtkowski jest analitykiem finansowym eToro.