Maszyny pogłębiające na Wiśle basen portowy Ośrodka Sportu i Rekreacji przy ul. Piwnej we Włocławku wydobyły dziwny, metalowy przedmiot.
Po oczyszczeniu i wstępnych analizach — w tym prześwietleniu rentgenowskim — przeprowadzonych przez archeologów z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Toruniu, okazało się, że to miecz pochodzący z X wieku n.e., czyli z okresu kształtowania państwa polskiego. Zdaniem naukowców, miecz należał do wojownika ze Skandynawii — wikinga, który z jakiegoś powodu znalazł się nad Wisłą.
Najlepsze miecze Europy
To bezcenne znalezisko zelektryzowało nie tylko uczonych, ale też miłośników starej broni. Sambor Gawiński, wojewódzki konserwator zabytków, przekazał Polskiej Agencji Prasowej informację, że to najprawdopodobniej tzw. miecz Ulfberhta.
To typ miecza należący do najbardziej zaawansowanych w ówczesnej Europie, wytopiony z żelaza z domieszką węgla, dającego mu wyjątkową trwałość i elastyczność. Do tej pory w Europie odnaleziono ok. 170 sztuk, każdy z nich miał wyryty napis Vlfberht/Ulfberht — stąd właśnie ich nazwa, być może pochodząca od imienia kowala, który je wykuwał. Wikingowie ich nie wykonywali. Jak podaje Igor D. Górewicz w książce „Miecze Europy”, broń była wykuwana w Nadrenii. Wikingowie jednak najwyraźniej je sobie upodobali, bo aż 44 sztuki archeolodzy odkryli na terenach dzisiejszej Norwegii.
Nic dziwnego, wikingowie jako urodzeni zdobywcy znali wartość dobrego oręża. A miecze Ulfberhta były szczytem ówczesnej metalurgii. Nie tylko były bardzo mocne i jednocześnie sprężyste, ale przesunięcie środka ciężkości miecza ku rękojeści pozwalało swobodniej się nim posługiwać. Górewicz pisze, że miecze te pojawiły się w Europie w połowie VIII w. i były w użyciu aż do XI.
Tajemnice cmentarzyska w Bodzi
Skąd miecz Ulfberhta wziął się w Polsce? Możliwe, że jest on kolejnym dowodem na to, że wikingowie byli powszechnie obecni na dzisiejszych ziemiach polskich. Nie wiadomo, czy miecz został utracony w walce, czy może skradziony, bo w ówczesnych czasach był wyjątkowym, bardzo cennym symbolem statusu i przynależności do społecznych elit. A jak wiemy z wcześniejszych odkryć, w okolicy Włocławka bogate wikińskie elity mogły nawet czasowo mieszkać. Świadczy o tym niezwykłe znalezisko w Bodzi niedaleko Włocławka, odkryte podczas prac archeologicznych poprzedzających budowę autostrady A1.
Naukowcy natrafili na świetnie zachowane cmentarzysko tajemniczych wojowników, żyjących w czasach Bolesława Chrobrego. Pochowano tam co najmniej 14 mężczyzn, 21 kobiet i 14 dzieci. Składano ich do grobów inaczej, niż było to wówczas praktykowane na ziemiach polskich – leżeli w czterech równych rzędach, w trumnach drewnianych z metalowymi okuciami, wyposażeni niezwykle bogato w ozdoby i pięknie wykonaną broń. Szkielety ułożone zostały na osi północ – południe, co wskazywałoby na obrządki wikińskie.
Nieco światła na pochodzenie wojowników rzuciły badania szczątków młodego mężczyzny z ranami głowy, najwyraźniej odniesionymi w walce, przy którym leżał szkielet kobiecy oraz szczątki dziecka. Jak opowiadał „Newsweekowi” tuż po tym odkryciu badacz kultury wikingów prof. Władysław Duczko z Akademii Humanistycznej w Pułtusku, mężczyzna miał unikatowy pas z wygrawerowanym dwuzębem, znakiem dynastycznym księcia Świętopełka z Rurykowiczów, ówczesnego władcy Rusi. Pas miał okucia typu gotlandzkiego i angielskiego, ale wygrawerowane były na nim też znaki głagolicy, najstarszego pisma słowiańskiego, stworzonego przez Cyryla i Metodego i używanego w Europie Wschodniej. Tak jakby jego właściciel od wielu lat mieszkał wśród Słowian.
Naukowcy są jednak przekonani, że wojownicy z Bodzi byli pochodzenia nordyckiego. Wykazały to specjalistyczne badania poziomu pierwiastka strontu w kościach. To badanie jako miejsce ich pochodzenia wskazywało Skandynawię. Dodatkowo badania DNA wykazały, że geny wojowników różniły się od genów ówczesnych mieszkańców Polski, a były podobne do genów mieszkańców Skandynawii.
Wikingowie mogli często pojawiać się w okolicach Włocławka, bo tam właśnie było skrzyżowanie dwóch ważnych szlaków handlowych i komunikacyjnych — wiślańskiego i prowadzącego ze Skandynawii na Ruś Kijowską. Przemieszczali się też tamtędy kupcy, wożący towary między Mazowszem, Wielkopolską a Kujawami.
Najemnicy i krewniacy
Archeolodzy już wcześniej nie mieli wątpliwości, że Skandynawowie bywali na terenach dzisiejszej Polski, podobnie jak w innych rejonach nadbałtyckich i w całej północnej Europie. Ich groby znajdowane są nawet w okolicach Wrocławia. Najwięcej śladów odkryto na terenach dzisiejszego Pomorza.
— Są to tzw. trzewiki pochew mieczy, czyli ozdobne zakończenia drewnianych pochew wykonane zazwyczaj ze stopu miedzi (np. brązu) i innych metali. To są rzeczy, którymi raczej się nie handluje i które wojownik ma przez wiele lat. Skoro więc znajdujemy ich wiele, to wielu musiało być tu wojowników — mówił w wywiadzie dla „Newsweeka” dr Leszek Gardeła z Duńskiego Muzeum Narodowego w Kopenhadze.
Najprawdopodobniej zatrudniali się na dworach polskich władców jako najemnicy albo byli przysyłani jako wsparcie przez zaprzyjaźnionych władców nordyckich. Wikingowie byli bowiem znakomitymi wojownikami, cenionymi najemnikami na dworach całej Europy. Służyli zarówno księciu ruskiemu, jak i Bolesławowi Chrobremu, a wcześniej jego ojcu – Mieszkowi I. Na tym według dzisiejszej wiedzy ich rola na terenach Polski się kończy. Nie ma żadnych dowodów na to, aby wikingowie chcieli kiedykolwiek podbić ziemie Polan albo w inny sposób wziąć je we władanie.
Dlaczego nie chcieli? Z prostego powodu. Już w X w. władcy lub pretendenci do władania plemionami, powszechnie wzmacniali swoje wpływy poprzez odpowiednie ożenki. Tak z pewnością uczynił Mieszko I. Jego pierwszą żoną była córka króla duńskiego, a trzy córki z tego związku zostały wydane za mąż za skandynawskich władców. Jedna z nich była matką Knuta Wielkiego, władcy, który zjednoczył Wielką Brytanię, oczywiście wikinga.
Nic dziwnego, że wikingowie niezawodnie stawili się u boku Mieszka w bitwie pod Cedynią, która najpewniej nie zakończyłaby się zwycięstwem, gdyby nie wsparcie duńskiego króla. Oczywiste jest, że w tym przypadku był to nie tylko sojusz militarny, ale również gest wynikający z bliskich więzów rodzinnych. Tak jak w żyłach Piastów płynęła domieszka krwi wikińskiej, zapewne i wśród potomków skandynawskich wojowników odnaleźlibyśmy ślady piastowskiego DNA.