Odnalazł się Marcin Romanowski! Jak poinformował jego adwokat, były wiceminister sprawiedliwości otrzymał azyl polityczny na Węgrzech, rządzonych przez Viktora Orbána. W całej historii III RP nie było jeszcze takiej sytuacji, by tak wysoko postawiony polityk uciekł z kraju przed bardzo poważnymi zarzutami kryminalnymi i otrzymał azyl poza jego granicami.
PiS już przekonuje, że decyzja Węgier to kompromitacja „reżimu koalicji 13 grudnia” – fakt przyznania azylu w kraju Unii Europejskiej ma bowiem wymownie świadczyć o stanie praworządności w państwie rządzonym przez Tuska i „bodnarowców”. Jeśli jednak dla kogoś ta sytuacja jest naprawdę kompromitująca, to głównie dla samego posła Romanowskiego, jego formacji oraz orbanowskich Węgier.
Romanowski umocnił podejrzenia na swój temat
Uciekając na Węgry, Romanowski pogłębił podejrzenia wokół swojej osoby. Dla twardego elektoratu PiS pozostanie pewnie prześladowanym przez „nielegalną prokuraturę” politycznym dysydentem, ale duża część opinii publicznej, która mogła mieć wątpliwości co do działań prokuratury w sprawie Romanowskiego, teraz uzna, że w formułowanych wobec niego zarzutach coś musiało być na rzeczy – bo niewinny człowiek nie zachowywałby się w ten sposób.
Wykorzystując swój immunitet do tego, by uciec z kraju, zanim sąd wyda nakaz aresztowania, Romanowski postawił się ponad prawem, pokazał wszystkim, że nie zamierza bronić swojego dobrego imienia w sądzie i nie zamierza uznać odpowiedzialności za swoje działania. Już wcześniej widać to było zresztą po tym, jak poseł wykorzystał immunitet Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Opinia publiczna na ogół bardzo nie lubi takich zachowań i karze za nie polityków.
Romanowski, przebywający na węgierskim wygnaniu, nie wystartuje w najbliższym czasie w polskich wyborach, ale jego budapesztańska eskapada może przełożyć się negatywnie na notowania partii i jej kandydata w wyborach prezydenckich.
Z węgierskiego wygnania Romanowski udzielił wywiadu telewizji wPolsce w braci Karnowskich, gdzie tłumaczył, że postanowił „nie dać satysfakcji rządom, które chcą zobaczyć posła z obozu patriotycznego w kajdankach”. Brzmi to kuriozalnie w kontekście tego, co jeszcze w lipcu pisał na swoim koncie na portalu X: „Wbrew narracji prokuratury, nie zamierzam destabilizować żadnego postępowania czy uciekać. Ani mdleć. Jestem gotowy ustosunkować się do tych bezzasadnych, umotywowanych polityczną zemstą zarzutów”. Jak widać, wpis ten opatrzony powinien być przypisem „chyba że chodzi o ucieczkę na Węgry”.
Cały wywiad dla Karnowskich był zresztą popisem niezwykłej arogancji i bezczelności posła. Romanowski tłumaczył, że „wybrał trudniejszą drogę”, „pracy dla Polski nad Dunajem”. Wzywał do odbudowy Trójmorza, przekonywał, że Tusk nigdy nie będzie partnerem dla Trumpa, a Polska potrzebuje Stanów Zjednoczonych, zarzucał rządzącym, że „zdobyli władzę dzięki kłamstwom” – zachowywał się, jakby był duchowym przywódcą polskich patriotów na wygnaniu, pomstującym na okupacyjny rząd, a nie kimś, kto uciekł z kraju przed poważnymi zarzutami. Romanowski robi teraz dokładnie to, co PiS zarzucał opozycji w latach 2015-23 – „donosi na Polskę za granicą”, świadomie grając na pogorszenie jej relacji z naszymi kluczowymi sojusznikami.
Sądy nie będą miały wątpliwości
Ucieczka Romanowskiego potwierdza też, że prokuratura miała rację, domagając się jego aresztu – jak widzimy, poseł realnie stwarzał ryzyko ucieczki. W kolejnych sprawach tego typu opinia publiczna będzie więc po stronie prokuratury. Bo jeszcze w przypadku Romanowskiego nawet dalecy od sympatii do PiS komentatorzy wyrażali wątpliwości, czy areszt jest faktycznie koniecznym środkiem zapobiegawczym w tej sprawie.
Do podobnych wniosków mogą też dojść sądy rozpatrujące wnioski prokuratury o areszt dla kolejnych podejrzanych polityków PiS. Bo jeśli Węgry udzieliły azylu Romanowskiemu, argumentując, że nie mógł on liczyć na sprawiedliwy proces w Polsce, to podobną argumentację Budapeszt może przyjąć także wobec innych polityków PiS.
Jeśli więc jacyś koledzy Romanowskiego, którzy nie zdążą uciec na Węgry, trafią jako podejrzani za kratki, gdzie będą czekać na wyrok, to będą za to mogli podziękować byłemu ministrowi sprawiedliwości.
Wymowny wybór kierunku ucieczki
To, że Romanowski uciekł właśnie na Węgry, jest bardzo znaczące. Żaden inny kraj Unii Europejskiej nie udzieliłby mu azylu.
Węgry są dziś, przynajmniej jeśli chodzi o standardy państwa prawa i jakość tamtejszej demokracji, chorym człowiekiem Europy. W swojej obecnej ustrojowej formie nie zostałyby przyjęte do Unii Europejskiej.
Orbán skutecznie rozmontował demokrację liberalną na Węgrzech, zastępując ją nową ustrojową formą. Jedni nazywają ją „państwem mafijnym”, inni „demokraturą”. Jak jej nie nazwiemy, łączy ona pewne elementy demokratyczne, jak formalnie wolne wybory, z faktyczną kontrolą kluczowych obszarów państwa, jego systemu prawnego i gospodarki przez skupiony wokół Orbána klientelistyczno-oligarchiczny układ.
PiS chciał zbudować podobny system w Polsce, nic dziwnego, że Orbán chroni swoich naśladowców.
Gdyby azyl Romanowskiemu przyznało państwo powszechnie uznawane w Polsce za wzór praworządności i wysokich demokratycznych standardów – np. jakiś kraj skandynawski – to faktycznie mogłoby to słabo wyglądać dla koalicji 15 października. Fakt, że robi to oligarchiczna „demokratura” znad Dunaju, nie poruszy nikogo poza twardym elektoratem PiS.
Orbán jest w dodatku najbardziej prorosyjskim i prochińskim z przywódców Unii Europejskiej. Koalicja z 15 października wraz z ucieczką Romanowskiego do Budapesztu zyskała właśnie idealną narracją: „największy kumpel Putina i przewodniczącego Xi w Unii chroni człowieka Kaczyńskiego i Ziobry”. Fakt, że inny bohater afer, które nagromadziły się w okresie 2015-23 wokół Ministerstwa Sprawiedliwości – sędzia Tomasz Szmydt – uciekł z kolei na Białoruś, pięknie ją wzmacnia.
W relacjach z Węgrami idzie zima
Minister spraw zagranicznych Polski, Radosław Sikorski, ogłosił już, że Polska uznaje przyznanie Romanowskiemu azylu za akt wrogi i podejmie odpowiednie działania. Wiele wskazuje więc, że w relacjach Polski i Budapesztu idzie zima, jakiej nie pamiętają nawet najstarsi górale.
Romanowski, choć znad Dunaju pouczał rządzących o konieczności współpracy w ramach państw regionu, z dużym prawdopodobieństwem właśnie wykopał bardzo głęboki rów między Polską i Węgrami, który może nie zostać zakopany aż w Polsce albo na Węgrzech nie zmieni się władza.
Ten spór przeniesie się na forum Unii Europejskiej. Biorąc pod uwagę to, jaka jest pozycja w Polsce rządu Tuska, a jaka Orbána, Budapeszt raczej nie będzie w nim faworytem.