– Moim celem jest jasny rozdział munduru i garnituru. Nie chcę babrać wojskowych w politykę, czynić ich zakładnikami jednej lub drugiej strony sporu politycznego. Dopóki będę ministrem obrony, oficerowie wysokiego szczebla nie będą stanowili tła do moich wypowiedzi politycznych – mówi w rozmowie z „Newsweekiem” wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz.
„Newsweek”: Jest pan ministrem na czas pokoju czy wojny?
Władysław Kosiniak-Kamysz: Minister obrony musi być gotowy na każdą sytuację. Do wybuchu wojny w Ukrainie większość z nas myślała, że żyjemy w czasach pokoju i Ministerstwo Obrony postrzegaliśmy z dystansem. Po 24 lutego 2022 r. wszystko się zmieniło, ale w ostatnich miesiącach obserwujemy w Polsce i w Europie oswajanie się z wojną. Pierwsze miesiące agresji to były emocje, tragedia ofiar, pomoc uchodźcom, a potem przyzwyczailiśmy się do wojny, dlatego wyzwaniem dla wszystkich jest to, aby nie dać się uśpić.
Kładzie się pan spać, myśląc, że to od pana decyzji zależy, jak Polska ma się obronić na wypadek agresji rosyjskiej?
– Codziennie, gdy się budzę, sprawdzam, co dzieje się w Ukrainie. A tam kolejny duży nalot dronów i rakiet. To powtarza się już z taką regularnością, że widać, iż Rosja odrobiła straty. Każdy poranek i pierwsze zerknięcie na telefon uświadamia mi, jak ogromną mam odpowiedzialność.
Dlaczego oswojenie się z wojną jest niebezpieczne?
– Zarówno w wymiarze militarnym, politycznym, jak i społecznym osłabia czujność i wolę mobilizacji. Martwi mnie, że śmierć na wojnie przestała robić wrażenie. Już nawet nie zauważamy w mediach na bieżąco liczby ofiar.
Czy przewiduje pan możliwość przywrócenia w Polsce powszechnego poboru do wojska?
– Pobór w Polsce jest zawieszony, a nie zlikwidowany. Dobrze funkcjonuje dobrowolna zasadnicza służba wojskowa i aktywna rezerwa. Te formy służby będziemy intensywnie rozwijać. Wszystkie elementy na czele z żołnierzami zawodowymi tworzą całość do działań operacyjnych.
Przez osiem lat rządów PiS, a przez dwa ostatnie szczególnie, słyszeliśmy, że Polska jest militarnym mocarstwem: zbroimy się na potęgę i będziemy mieć 300-tysięczną amię. Jaki zastał pan realnie stan tej armii?
– Nie o wszystkim mogę mówić, w resorcie obrony trwa audyt, ale nie ma wątpliwości, że musimy inwestować w bezpieczeństwo.
Finalizacja wielu umów podpisanych przez naszych poprzedników będzie mieć miejsce nie za miesiąc czy dwa, lecz za kilkanaście lat i moim zdaniem więcej było chwalenia się tym niż realnych efektów poprawy polskiej obronności. Nie mówiąc o ewidentnie błędnych decyzjach, jak ta z 2016 r., gdy ówczesny minister Antoni Macierewicz zerwał kontrakt na śmigłowce wielozadaniowe Caracale. Gdyby tego nie zrobił, w 2021 r. Polska miałaby już 40 z 51 zamówionych maszyn. Nie chcę popełniać błędów poprzedników, co nie znaczy, że nie toczę z nimi ostrego sporu.
Zarzucił pan pisowskiej opozycji, że działa na korzyść wrogów Polski.
– Przyjęła postawę chaosu i prowadzi swoją partię na manowce. Akurat to ostatnie mniej mnie martwi, ale Polska nie zasługuje na opozycję, która w czasach wojny wprowadza chaos. Opowiadanie, że nasz rząd tnie budżet na obronę i będzie likwidować jednostki, to jest fałszywa propaganda PiS. Budżet na obronność jest największy w historii. Razem z Funduszem Wsparcia Sił Zbrojnych to ponad 4 proc. PKB.
Będzie korekta decyzji podejmowanych przez rząd PiS?
– Nie potępiam wszystkiego, co robiło PiS w dziedzinie obronności. Tym właśnie się różnimy od tych, którzy uważali, że do 2015 r. Polska nie istniała, że nie było żadnej polityki ani strategii. My podtrzymamy to, co dobre, ale tam, gdzie jest możliwość renegocjacji, polepszenia warunków, przyspieszenia czegoś, będę do tego dążył. Sam zakup sprzętu nie kończy modernizacji armii. Jest ważny, jednak potrzeba jeszcze infrastruktury i przygotowania żołnierzy, by z tego sprzętu mogli skorzystać. A przede wszystkim indywidualnego wyposażenia żołnierzy, a tego brakuje.
Czyli czego?
– Dobrych hełmów, butów, kamizelek kuloodpornych. Naprawa tej sytuacji to jedna z pierwszych decyzji, którą podjąłem w MON. Potrzebujemy do obsługi tego sprzętu żołnierzy wyszkolonych, którzy mają zapewnione maksymalne bezpieczeństwo. Bo jeśli w perspektywie kilku lat będziemy mieć nowoczesne samoloty, to bez personelu okażą się bezużyteczne.
Minister Błaszczak już po wyborach, w listopadzie, podjął decyzję o wydaniu 20 mld zł na rakiety i wyrzutnie. Będzie korekta tych planów?
– Będę stawiał na obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową, bo to jest dziś rzecz kluczowa, ale w deklaracjach poprzedników więcej było haseł i zapowiedzi, że coś kupujemy, niż strategicznego działania. Musimy rozgraniczyć umowy wykonawcze, które już się realizują, sprzęt jest produkowany i stopniowo dostarczany, od umów ramowych, które pokazują tylko chęć zakupu i podlegają jeszcze negocjacjom. Zakup sprzętu koreańskiego był efektem poszukiwań miejsca, gdzie coś było możliwe do kupienia, bo na świecie źle jest z produkcją zbrojeniową. W obliczu wojny w Ukrainie moi poprzednicy podjęli słuszną decyzję zakupu tam, skąd szybko dostarczony będzie sprzęt. Samoloty FA 50 już są w Polsce.
A czołgi Abrams, helikoptery Black Hawk czy samoloty F35?
– Co do zasady jestem zwolennikiem kontynuacji tych zakupów.
Mimo że pod abramsami nie wytrzymają polskie mosty?
– To jest kwestia przygotowania infrastrukturalnego. Nie tylko mostów, ale też przechowywania i utrzymania sprzętu w sprawności. Rzecz nie w tym, aby chwalić się zakupem, który będzie finalizowany np. w 2035 r., ale w posiadaniu sprzętu, którym dziś możemy dysponować w pełnej gotowości. Na zabezpieczenie infrastruktury nie przygotowano wystarczających środków. Potrzeba wielu miliardów złotych.
Donald Trump grozi, że jeśli znów zostanie prezydentem USA, wprowadzi w NATO zasadę „nie płacisz, niech Putin robi z tobą, co chce”. Jest się czego bać?
– Dewiza NATO „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” jest konkretnym zobowiązaniem. Podważanie wiarygodności państw sojuszniczych to osłabianie całego Paktu Północnoatlantyckiego. Nawet najbardziej agresywna kampania wyborcza nie może tego zmienić.
Dlaczego nie urzęduje pan na Klonowej, gdzie zawsze była siedziba ministra obrony?
– Minister Błaszczak przeniósł gabinet na al. Niepodległości, bo na Klonowej urzędował jego poprzednik Macierewicz. Wbrew plotkom, że się zabarykadował, nie zastaliśmy go tam po wyborach. W najbliższych tygodniach planuję powrót na Klonową.
Dostaję coraz więcej wniosków o powrót do armii i akademii wojskowych. Zapraszamy kolejnych
Co najpilniejszego jest do naprawy?
– Strategia Bezpieczeństwa Narodowego, z której powinna wynikać dyrektywa obronna, a nasza dyrektywa powstała w 2018 r., strategia zaś w 2020 r. I jedna nie jest kompatybilna z drugą. Nie wiem, dlaczego moi poprzednicy tego nie zrobili. To zaniedbanie utrudnia funkcjonowanie i będę dążył do jak najszybszej zmiany Strategii Bezpieczeństwa Narodowego, by była przygotowana na poważne zagrożenia i wybuch wojny.
Czyli obecna strategia nie uwzględnia wojny w Ukrainie?
– Wszystkie akty prawne, również te związane z modernizacją sił zbrojnych, powinny wynikać ze Strategii Bezpieczeństwa Narodowego. A jeśli ta nie uwzględnia zmian wynikających z wybuchu wojny, to i zakupy są chaotyczne. To duży błąd. Rozmawiałem o tym z gen. Rajmundem Andrzejczakiem, gdy go uroczyście żegnałem.
Zapytał go pan o powody odejścia ze stanowiska szefa Sztabu Generalnego na finiszu kampanii wyborczej 2023 r.? Podobną decyzję podjął dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasz Piotrowski.
– Trzeba ich o to pytać.
Proszę nie uciekać od odpowiedzi.
– Nie ja byłem przełożonym, gdy składali dymisje i nie ja im je wręczyłem. Mogę się tylko domyślać. Moim zdaniem decydujący był brak komunikacji z politykami nadzorującymi armię.
Czyli z Błaszczakiem?
– Tak.
Mówiło się, że armii za rządów PiS obcięto głowę.
– Jeżeli przed osiągnięciem wieku emerytalnego odchodzi dobrze wykształcony oficer, w którego państwo zainwestowało masę pieniędzy, wysyłając go na szkolenia, na różnego rodzaju misje, który zdobył doświadczenie w NATO, to jest to ewidentna strata. Dostaję jednak coraz więcej wniosków o powrót do wojska.
Głośne nazwiska?
– Do służby w armii, do akademii wojskowych. Cały czas zapraszamy do powrotu i do współpracy.
Moim celem jest jasny rozdział munduru i garnituru. Nie chcę babrać wojskowych w politykę, czynić ich zakładnikami jednej lub drugiej strony sporu politycznego. Garnitur jest przypisany cywilnemu zwierzchnictwu, mundur wojskowym i daliśmy temu symbolicznie wyraz na pierwszej dużej konferencji prasowej. Dopóki będę ministrem obrony, oficerowie wysokiego szczebla nie będą stanowili tła do moich wypowiedzi politycznych.
Za rządów PiS garnitur decydował o wszystkim?
– Wydaje się, że była chęć pełnej kontroli. Ustawa o obronie ojczyzny została tak skonstruowana, że nawet mianowania szefów jednostek czy awanse oficerów ustalał minister. Kiedyś to było od poziomu pułkownika. Będę proponował zmiany w tym zakresie. Chcemy, też, by jeszcze w tym roku Wojska Obrony Terytorialnej nie podlegały już ministrowi obrony, czyli politykowi, tylko przejdą pod nadzór Sztabu Generalnego. Byłem krytyczny, gdy Antoni Macierewicz formował WOT, nie przyjmując poprawki PSL, zastrzegającej, że jednostki nie mogą być użyte przeciwko obywatelom. Ale sama idea Wojsk Obrony Terytorialnej, służących ochronie i pomocy ludności w sytuacjach zagrożenia i klęskach żywiołowych, jest słuszna.
Zakupy dla armii w czasach PiS były konsultowane z dowództwem armii?
– Najogólniej mówiąc, nie było tu harmonii i na pewno trzeba to naprawić. Mam zaufanie do szefa Sztabu Generalnego i tych, którzy pełnią najważniejsze funkcje w wojsku. Ustaliliśmy zasady, powiedzieliśmy, kto za co odpowiada. I zmieniliśmy politykę informacyjną, uwolniliśmy ją dla wojskowych. Uważam, że ich zaangażowanie w informowanie społeczeństwa o zagrożeniach, mobilizacji, o wysiłku, jaki musimy poczynić, jest bardzo ważne. Nie mogą tego robić wyłącznie politycy. Najważniejsi generałowie – Gocuł, Bieniek czy Gruszka – zostali moim doradcami. Chcę czerpać z ich wiedzy i doświadczenia, by najrzetelniej, jak to możliwe, oceniać sytuację i budować silną armię oraz bezpieczeństwo w Polsce.
Dowiemy się wreszcie wszystkiego o „ruskiej rakiecie” spod Bydgoszczy?
– Tą sprawą zajmuje się mój zastępca Cezary Tomczyk, który już zdołał skutecznie doprowadzić do końca podkomisji Antoniego Macierewicza. To była jedna z pierwszych decyzji resortu, w środę zostałem ministrem, a w poniedziałek następnego tygodnia podkomisja zakończyła działalność. Powołaliśmy niezależny zespół, w którym nie ma żadnego polityka, mający ocenić zasadność, gospodarność i efektywność podkomisji Macierewicza, która przez prawie osiem lat kosztowała podatników ponad 30 mln zł.
Kiedy poznamy efekty?
– Do końca czerwca. Chciałbym zwrócić uwagę, bo wiele osób o to pyta, że katastrofa smoleńska została zbadana i jedyny raport, który obowiązuje, to kwestionowany przez PiS raport Jerzego Millera. Wrócił właśnie na stronę MON.
Znaleźliście coś ciekawego w sejfach Macierewicza?
– Klucze zostały nam oddane, wszystkie sejfy otwarte.
Wracając do „ruskiej rakiety”… To nie jest tylko kwestia sławetnej wielowarstwowej obrony przeciwrakietowej, bo okazało się, że jej nie mamy, ale także procedur, bo nie wiadomo, kto do kogo ma dzwonić w takiej sytuacji.
– To także była jedna z pierwszych moich decyzji. Kilka dni po tym, gdy zostałem ministrem, mieliśmy incydent związany z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej. Za działania operacyjne związane ze stanem gotowości obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, za ewentualne poderwanie samolotów, odpowiada dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych.
I będzie decydował, czy zestrzelić samolot?
– Jest w bezpośrednim kontakcie ze mną i szefem Sztabu Generalnego. Zastosowaliśmy zupełnie inną komunikację. I inny rodzaj informowania o zagrożeniu. Nie będziemy niczego zamiatać pod dywan, bo to ma ogromne znaczenie dla obywateli, zwłaszcza w terenach przygranicznych. Gdy usłyszą głośny huk, nie wiedzą, czy to jest rakieta, czy nasze samoloty dyżurne. A powinni to wiedzieć od razu.
Polska powinna przystąpić do programu rotacyjnej obecności broni atomowej, jak niektóre państwa zachodniej Europy?
– Były górnolotne hasła na ten temat naszych poprzedników, ale ja wolę, byśmy takie decyzje ogłaszali po uzgodnieniach z sojusznikami. Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, Europa przyjęła tzw. Kompas Strategiczny, określający, co należy zrobić do końca 2025 r. w zakresie obronności wspólnotowej. Trzy tygodnie temu dostałem informację, że nie ma kto wystawić jednostek bojowych przygotowujących pełną zdolność sił szybkiego rozmieszczenia Unii Europejskiej. Podjąłem z szefem Sztabu Generalnego decyzję, że Polska obejmuje dyżur od czerwca tego roku do lipca przyszłego roku.
Inną decyzją wynikającą z wojny w Ukrainie jest porozumienie z Niemcami i Królestwem Niderlandów w sprawie swobody przemieszczania się wojsk, za co niektórzy mnie atakują. A przecież to zwiększa nasze bezpieczeństwo. Rosyjski przemysł zbrojeniowy pracuje w trybie wojennym, a Europa i świat śpią. Żyliśmy w błogim śnie o pokoju i teraz musimy ten czas nadrobić. Unia Europejska powinna przestawić wajchę.
Szykować się do wojny z Rosją?
– Ważne są różne ambitne cele, również klimatyczne, ale nie będzie żadnego z celów klimatycznych na 2050 r., jeśli w najbliższych latach nie przywrócimy w Europie pokoju. Przeżyjmy i zabezpieczmy się na najbliższe lata.
Europa powinna dążyć do samowystarczalności w kwestiach obronnych?
– Na pewno zwiększać swoje możliwości produkcyjne. Pandemia pokazała, ile musimy nadrobić, stąd w Planie Odbudowy uwzględnienie inwestycji w przemysł farmaceutyczny, bo całą produkcję oddaliśmy Indiom i Chinom. Europa, która budowała swoją siłę na czas pokoju, musi odnaleźć się w czasie zagrożenia katastrofami i klęskami o charakterze epidemii, jak i z bezpośrednim zagrożeniem militarnym.
Da się uniezależnić od głównego sojusznika NATO, czyli Stanów Zjednoczonych?
– USA nadal są gwarantem bezpieczeństwa Sojuszu i głęboko wierzę, że siła Stanów Zjednoczonych nie polega wyłącznie na tym, kto jest prezydentem, ale na strukturze tego państwa i jego społeczeństwie. Oczywiście byłoby dziś łatwiej, gdybyśmy mieli decyzję Waszyngtonu o wsparciu dla Ukrainy, a nie jej odwlekanie.
Co ze schronami? Czy Polacy mają się gdzie ukryć na wypadek ataków rakietowych?
– Ustawa o obronie ojczyzny przygotowana przez PiS wygasiła obronę cywilną i to jest ogromne zaniechanie. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przygotowuje nowoczesną ustawę o obronie cywilnej z jasnymi zadaniami dla władz samorządowych. Mocno to wspieram i współpracujemy z ministrem Marcinem Kierwińskim.
Nasi poprzednicy nie szanowali samorządu, nie był dla nich partnerem do rozmów. Dla nas to partner podstawowy. Nie ma obrony ojczyzny bez obrony cywilnej. Państwo nie broni się wyłącznie wojskiem, ale całą swoją strukturą. Ukraina nie przetrwałaby do dzisiaj, gdyby nie wspólnota społeczna, pospolite ruszenie.
Pytaliśmy o schrony.
– Ich przegląd jest konieczny. I zmiany w prawie budowlanym. Jednostki użyteczności publicznej, hipermarkety, bloki mieszkalne, które mają dzisiaj wielopoziomowe parkingi podziemne, powinny być przystosowane do wykorzystania jako schrony. Inna sprawa, że musimy też wiedzieć, jak się zachować, bo gdybyśmy dziś usłyszeli syrenę, to reakcją wielu ludzi byłoby częściej zastanawianie się, z okazji jakiej rocznicy ona wyje.
Czy ustawę o obronie cywilnej podpisze prezydent, jeśli w sejmowym głosowaniu nie będą brali udziału Wąsik i Kamiński?
– Nie wyobrażam sobie, żeby nie podpisał.
Uważa pan, że Andrzej Duda to odpowiedzialny partner do rozmów o bezpieczeństwie Polski?
– Mamy swoje emocje polityczne i różnice, ale bezpieczeństwo Polski musi być wyjęte poza spór, jaki będzie nam towarzyszył aż do finału prezydentury Andrzeja Dudy.
I prezydent to rozumie?
– Po moich z nim rozmowach i pierwszej po wyborach Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Radzie Gabinetowej jestem pewien, że tak. To przeszło bez echa, ale jest rzeczą nieprawdopodobną, że PiS jako jedyny klub parlamentarny nie przyszedł. Nam się to nigdy nie zdarzyło przez wszystkie lata, kiedy oni rządzili.
Zadeklarowaliśmy na tej pierwszej Radzie Bezpieczeństwa, że kontynuujemy ważne dla polskiej armii zakupy i wyciągamy rękę do współpracy. Mówiły to wszystkie strony naszej koalicji. Był premier, byłem ja, był minister Sikorski, minister Siemoniak, marszałek Sejmu, marszałek Senatu, przedstawiciele wszystkich klubów. Tylko partii, która przed chwilą odpowiadała za polskie bezpieczeństwo, nie było. Czy to nie jest sianie zamętu i hucpa polityczna służąca destabilizacji, gdy za naszą granicą toczy się wojna?
Co z Trybunałem Konstytucyjnym? Będzie reset konstytucyjny?
– Obiecaliśmy wyborcom wzięcie pełnej odpowiedzialności za naprawę państwa, a bez zmiany konstytucji w zakresie Trybunału Konstytucyjnego nie uda się usunąć grzechu pierworodnego poprzedników, od którego wszystko się zaczęło. Gdyby pozostał bezpiecznik Trybunału Konstytucyjnego, to nie mielibyśmy problemów z Krajową Radą Sądownictwa, z prokuraturą, z zabetonowaniem wymiaru sprawiedliwości, z którym dziś boryka się minister Bodnar. Możemy ratować, polepszać, usprawniać, ale bez zmiany konstytucji w kwestii TK nie wyjdziemy na prostą.
Lewica nie chce ruszać konstytucji, ponieważ to spuścizna prezydenta Kwaśniewskiego.
– To jest też spuścizna PSL, ale po 30 latach wymaga zmian. Gdy konstytucja powstawała, nie było internetu, panował pokój, wstępowaliśmy właśnie do NATO. Nie możemy otwierać debaty o całej konstytucji, bo jej nie zakończymy, ale trzeba zmienić ten najważniejszy fragment, który dzisiaj utrudnia funkcjonowanie państwa i nie daje poczucia sprawiedliwości obywatelom.
Trzecia Droga będzie miała jednego kandydata na prezydenta?
– Szymon Hołownia jest bardzo dobrym kandydatem. Pamiętam te uśmieszki, gdy wychodziłem na mównicę, aby rekomendować go na funkcję marszałka. Mówiłem wtedy o jego inteligencji, umiejętności szybkiego reagowania, empatii i wielkich zdolnościach retorycznych. W pracy polityka to bardzo ważne.
Koalicja Obywatelska wystawi Trzaskowskiego czy Tuska?
– Rafała Trzaskowskiego. Druga tura Trzaskowski-Hołownia byłaby świetnym rozwiązaniem dla obozu rządzącego. To są kluczowe wybory. Z jednej strony mamy wybory samorządowe, z drugiej prezydenckie, czyli polityczny dół i góra, a pośrodku rząd i dopiero synergia tych trzech poziomów da realną sprawczość i prawdziwa naprawa Rzeczpospolitej będzie możliwa.