Jakub Szymański był jedynym reprezentantem Polski, który dotarł do finału biegu 60 metrów przez płotki. Niestety słabszy start i złe pokonanie pierwszego płotka zaważyło na tym, że nasz zawodnik został w tyle. Potem trudno było już odrobić straty do najlepszych. W rozmowie z TVP Sport lekkoatleta wyjaśnił, że nie „zgasił” pierwszego płotka w odpowiedni sposób, ale czuł, że bardzo długo nad nim leci.
Rekord Polski pocieszeniem
Ostatecznie Szymański zajął piąte miejsce z czasem 7.53 s. Po biegu długo nie widzieliśmy, które miejsce zajął Polak. Wszystko dlatego, że z dwoma innymi biegaczami razem wpadł na metę. Mistrzem świata został faworyt – Grant Holloway. Amerykanin zakończył rywalizację z czasem 7.29, wyrównując rekord halowych mistrzostw świata.
Jakub Szymański ma ogromne powody do zadowolenia. Co prawda medalu nie zdobył, ale w półfinale zajął drugie miejsce i poprawił własny rekord Polski, osiągając czas 7.46 sek. W tym wypadku od samego początku wyścigu było widać, że 21-latek zanotuje przy swoim nazwisku wspaniały rezultat. Wynik z półfinału dałby w wielkim finale Szymańskiemu brąz.
– No cóż, plan minimum wykonany. Zadowolony jestem z 5. miejsca, cieszę się z tego co jest – na srebro był dzisiaj bardzo wysoki poziom. Brązik był do wzięcia, gdybym pobiegł jak w półfinale. Błąd na pierwszym płotku. Reakcja 0.163 – nie ma tragedii” – przyznał w rozmowie z TVP Sport.
Kiljan odpadł w półfinale
Z fazy półfinałowej do walki o medale nie przedostał się Krzysztof Kiljan. W swoim biegu zajął szóste miejsce z czasem 7.66 s. Stracił do zwycięzcy 0.17 sekundy i nie mógł ze swoim wynikiem liczyć na przepustkę do finału. Kiljan zaspał na starcie, co wiele go kosztowało, choć wydaje się, że podczas czempionatu w Glasgow wykonał plan minimum.