Uważaj, czego sobie życzysz, bo może się spełnić” – ostrzega stare, bodaj chińskie powiedzenie. Na początku grudnia, kiedy głosowano w Sejmie nad komisjami śledczymi, a PiS lamentowało, że rządzącym tylko igrzyska w głowie, napisałem felieton pod tytułem „Poproszę o te igrzyska!”. Argumenty oczywiste: bez uczciwych rozliczeń nie będzie powrotu uczciwego państwa.
Komisje śledcze na razie nie rozwinęły w pełni skrzydeł (zwłaszcza ta dotycząca Pegasusa), choć od czasu do czasu trafiają się pasjonujące zeznania – szczególnie w sprawie afery wizowej. Częściej jednak dochodzi do obstrukcji ze strony świadków, a członkowie komisji nieumiejętnie zadają pytania albo wdają się w pyskówki między sobą. Mimo to uważam, że każdą z trzech komisji warto było powołać, i że dowiemy się jeszcze wielu ciekawych szczegółów.
Uwolnieni od ziobrowego cienia prokuratorzy nadrabiają właśnie „osiem ostatnich lat”, kiedy to śledztwa mogące zaszkodzić kolegom z prawicy chowane były w garażu
Napisałem też w grudniu, że np. do zbadania zasadności organizowania Igrzysk Europejskich w Krakowie nie potrzeba komisji śledczej. Wystarczy niezależny prokurator. Tyle że wtedy Prokuratura Krajowa wydawała się zabetonowana – kierował nią ślubny druh Zbigniewa Ziobry, którego nie można było odwołać bez zgody prezydenta. Okazało się jednak, że świadek Ziobry został powołany wadliwie. I tak w styczniu doczekaliśmy się p.o. szefa PK, a od niedawna całkiem nowego prokuratora krajowego, wyłonionego w jawnym konkursie. No i się zaczęło.
Uwolnieni od ziobrowego cienia prokuratorzy zabrali się do pracy i nadrabiają właśnie „osiem ostatnich lat”, kiedy to śledztwa mogące zaszkodzić kolegom z prawicy były zamiatane pod dywan albo chowane w garażu, jak to się działo w Lublinie.
W Wielkim Tygodniu byliśmy świadkami wielkich wydarzeń, z których największym było chyba przeszukanie domów należących do Zbigniewa Ziobry i kilku jego współpracowników z resortu sprawiedliwości. Zatrzymano pięć osób, wszystkie dostały zarzuty. Wśród zatrzymanych (i w trójce aresztowanych) jest ksiądz Michał O. z Fundacji Profeto, szerzej znany jako salcesonowy egzorcysta i budowniczy domu dla ofiar przestępstw pod Warszawą, w którym dziwnym trafem więcej inwestowano w multimedialne studia nagraniowe niż w część hotelową. Na ten przybytek fundacja duchownego miała dostać 100 mln zł z Funduszu Sprawiedliwości zarządzanego przez resort Ziobry. Zdążyła otrzymać 66 mln, resztę udało się jeszcze wstrzymać.
Widmo przeszukania domu przez bezstronnego śledczego niezwykle silnie podziałało na samego Ziobrę: kilka dni wcześniej wrzucał do sieci zdjęcie ze szpitalnego łóżka. W dniu przeszukania powrócił do kraju „z daleka” i wieczorem stawił się pod domem, by wygłosić oświadczenie.
Sprawa upartyjnionego podziału pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości to głośny, ale dopiero początek. Wystarczy przypomnieć sobie medialne śledztwa z ostatnich ośmiu lat, by wiedzieć, że czeka nas jeszcze więcej i mocniej: Willa+, dotacje z Narodowego Instytutu Wolności, konkursy w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Komu jak komu, ale prokuratorom bezrobocie nie grozi. A uczciwi nie mają się czego bać…


